Mamy dziś 24 grudnia 2019 roku, już za kilka godzin zasiądziemy z rodzinami przy Wigilijnych stołach, podzielimy się opłatkiem oraz zaczniemy zajadać się świątecznymi potrawami. Nie można zapomnieć również o prezentach, które dostarcza (zależności od miejsca gdzie mieszkamy) Gwiazdor, Aniołek, a czasem Dzieciątko czy też o Pasterce czy śpiewaniu kolęd. Właśnie w taki sposób większość z nas wyobraża sobie początek świąt, podczas których najważniejsze są przepełnione ciepłem i radością chwile spędzone w gronie najbliższych. To jednak nie wszystko bo tak samo jak z Wigilią tak i z całymi świętami Bożego Narodzenia związane są pewne obrządki wynikające z tradycji chrześcijańskiej ale również te pochodzące z kręgu jeszcze starszych wierzeń po których ślad zachował się chociażby w postaci choinki czy też wszechobecnych lampkach odnoszących się do okresu kiedy czczono mniej więcej w tym samym czasie dzień przesilenia zimowego. Nie przez przypadek właśnie teraz zdecydowałem się na napisanie już czwartej części cyklu "Wewelsburg - nazistowski Watykan" odnoszącej się bezpośrednio do Świąt Bożego Narodzenia w III Rzeszy. Choć jest to zagadnienie dość ogólne i odnoszące się nie tylko do ówczesnego, niemieckiego okultyzmu czy zamku Wewelsburg to w pewnym sensie poprzez ludzi związanych z tworzeniem "nowej religii" ma z tym wszystkim bardzo wiele wspólnego. Proszę natomiast tekst ten traktować jako reaktywację mojej zdecydowanie ulubionej serii odnoszącej się do niemieckiego okultyzmu w okresie II Wojny Światowej poprzez nazwijmy to "Świąteczny odcinek specjalny".
Można sobie w tym momencie zadać pytanie dlaczego poruszam ten temat skoro Świąt Bożego Narodzenia w okresie hitlerowskich Niemiec były już tematem niejednego artykułu i jest to zagadnienie jak wydawać by się mogło już wystarczająca przedstawione. No właśnie nie jest tak do końca i zapewniam, że spojrzymy na nie z zupełnie innej strony. Nie będę rozpisywać się o akcji charytatywnej Winterhilfswerk jaka towarzyszyła okresowi świąt, nie będę również poruszać zagadnień związanych z tym jak wyglądały święta niemieckich żołnierzy na froncie. Spojrzymy natomiast na to jak pracowano nad przywróceniem starogermańskich, a nawet tworzono nowe pseudo starogermańskie tradycje dostosowane do systemu narodowo-socjalistycznego mające wypierać przewodni, chrześcijański charakter Świąt Bożego Narodzenia. Gwoli wyjaśnienia muszę tutaj wspomnieć również o tym, że czytając dzisiejszy tekst można spotkać się z różnymi określeniami na ten ówczesny "ersatz" dla bodaj najważniejszego w chrześcijańskim kręgu kulturowym wydarzenia jak święto ludowe, Jullfest, święto wspólnotowe, święto przesilenia zimowego itd. Pojawi się tutaj również słowo Weihnachten, tłumaczone dziś jako Boże Narodzenie jednak de facto w swej etymologii odnoszące się jeszcze do czasów przedchrześcijańskich, a dosłownie oznaczające świętą noc. Nawiązuje ono do germańskiej tradycji dnia przesilenia zimowego wypadającego w okolicach 24 grudnia, a noszących nazwę święta Jul. Jednak bez względu na nazewnictwo nadmieniam, że wszystkie te określenia są prawidłowe, a ich zastosowanie w III Rzeszy wynikało z przeróżnych powodów - czy to dla podkreślenia państwowego charakteru świąt czy to do dodania mistycznej aury dla tych "nowych tradycji" tak potrzebnych każdemu obrządkowi religijnemu lub też wyrażenia ich ekskluzywności gdy odnoszono je do członków SS.
Fotografia ilustrująca artykuł o ludowym święcie jaki został opublikowany w 3 numerze niemieckiego magazynu "Hilf Mit" w 1940 roku. Co charakterystyczne dla okresu wojny na zdjęciu nie ma ojca - on domyślnie przebywa na froncie, widzimy tam natomiast matkę z dzieckiem siedzące przy tradycyjnym Julkranzen - wieńcu przesilenia zimowego (archiwum autora).
Można sobie w tym momencie zadać pytanie dlaczego poruszam ten temat skoro Świąt Bożego Narodzenia w okresie hitlerowskich Niemiec były już tematem niejednego artykułu i jest to zagadnienie jak wydawać by się mogło już wystarczająca przedstawione. No właśnie nie jest tak do końca i zapewniam, że spojrzymy na nie z zupełnie innej strony. Nie będę rozpisywać się o akcji charytatywnej Winterhilfswerk jaka towarzyszyła okresowi świąt, nie będę również poruszać zagadnień związanych z tym jak wyglądały święta niemieckich żołnierzy na froncie. Spojrzymy natomiast na to jak pracowano nad przywróceniem starogermańskich, a nawet tworzono nowe pseudo starogermańskie tradycje dostosowane do systemu narodowo-socjalistycznego mające wypierać przewodni, chrześcijański charakter Świąt Bożego Narodzenia. Gwoli wyjaśnienia muszę tutaj wspomnieć również o tym, że czytając dzisiejszy tekst można spotkać się z różnymi określeniami na ten ówczesny "ersatz" dla bodaj najważniejszego w chrześcijańskim kręgu kulturowym wydarzenia jak święto ludowe, Jullfest, święto wspólnotowe, święto przesilenia zimowego itd. Pojawi się tutaj również słowo Weihnachten, tłumaczone dziś jako Boże Narodzenie jednak de facto w swej etymologii odnoszące się jeszcze do czasów przedchrześcijańskich, a dosłownie oznaczające świętą noc. Nawiązuje ono do germańskiej tradycji dnia przesilenia zimowego wypadającego w okolicach 24 grudnia, a noszących nazwę święta Jul. Jednak bez względu na nazewnictwo nadmieniam, że wszystkie te określenia są prawidłowe, a ich zastosowanie w III Rzeszy wynikało z przeróżnych powodów - czy to dla podkreślenia państwowego charakteru świąt czy to do dodania mistycznej aury dla tych "nowych tradycji" tak potrzebnych każdemu obrządkowi religijnemu lub też wyrażenia ich ekskluzywności gdy odnoszono je do członków SS.
Artykuł z Polskiej, przedwojennej gazety poruszający kwestie zmian w postrzeganiu świąt Bożego Narodzenia w III Rzeszy na podstawie rozporządzenia kierownictwa Związku Nauczycielstwa Niemieckiego (archiwum autora).
Wprowadzanie zmian nie tylko w wyglądzie Świąt Bożego Narodzenia ale generalnie przy tworzeniu podwalin pod nową, niemiecką religię nie odbywało się w trybie natychmiastowym i o ile wszystkie rytuały odnoszące się do chrzcin, ślubów, pogrzebów, przebiegu świąt itd. początkowo były niejako testowane na samych doskonale przygotowanych do tego pod względem ideologicznym "czarnych rycerzach z SS" tak w przyszłości miały dotyczyć wszystkich mieszkańców Rzeszy. Co ciekawe najbardziej podatne na tego typu zmiany jak przypuszczam były landy, w których Hitler uzyskał największe poparcie pozostające jednocześnie pod silnym wpływem protestantyzmu - to właśnie tam można było zaobserwować największe odejście od tradycji chrześcijańskich zarówno jeśli chodzi o ceremonie dotyczące życia samych mieszkańców, a także zmian wprowadzanych w obrządku świątecznym. Potwierdzenie tego stanu znajdziemy w opublikowanym poniżej cytacie, w którym przeczytamy jak "nowe tradycje" zostały entuzjastycznie przyjęte w najważniejszym dla protestantów mieście Augsburg. Być może spowodowane było to tym, że landy w których większość stanowili nieliczni w III Rzeszy katolicy obawiali się krytyki Papieża, który nowe, niemieckie tradycje odnoszące się do święta Bożego Narodzenia nazywał takimi jakimi w rzeczywistości były czyli pogańskimi. Nie bez znaczenia pozostawał tu również stosunek protestantów do religii, którzy niejako przyzwyczajeni już do rewolucji, na drodze której wprowadzili swoje "nowe tradycje" mieli mniejsze opory niż katolicy przed zaakceptowaniem kolejnej, tym razem nazistowskiej. Rewolucja ta jednak nie była tak owocna jak protestancka, "nowe tradycje" powstałe po 1933 roku odnoszące się do chociażby ślubów nie przyjęły się szeroko w społeczeństwie Niemieckim w przeciwieństwie do obrządku świątecznego, który był dość silnie rozpropagowany przez agresywne (i skuteczne) propagowanie nowych rytuałów. Notabene: występuje tu pewna analogia pomiędzy rewolucją protestancką, a rewolucją hitlerowską ponieważ zarówno Luter jak Hitler byli nazywani per Führer. Warto w tym momencie nakreślić swoistą oś czasu mojego pomysłu, na którą można nanieść poszczególne etapy wprowadzania w życie ustaleń najwyższych władz ówczesnych Niemiec w odniesieniu do świąt Bożego Narodzenia, a także wydarzenia mających wpływ na ich kształt.
Wschodnie skrzydło zamku Wewelsburg wraz z drogą prowadzącą do głównej bramy oraz widoczną na jego końcu północną wieżą. To właśnie w tym miejscu Karl Maria Wiligut opracowywał podwaliny pod nową religię SS, sam zamek w przyszłości miał stać się centrum nowego świata, swoistym "Watykanem III Rzeszy". Stan na grudzień 2017.
1933-1936
- wstąpienie Wiliguta do SS
- przejęcie przez SS zamku Wewelsburg oraz jego rozbudowa pod czujnym okiem Hermanna Bartelsa
- prace badawcze w znajdującym się nieopodal zamku Wewelsburg kompleksie skalnym Externstein
- tworzenie przez Wiliguta w zamku Wewelsburg podwalin pod nową religię III Rzeszy (w tym wykrystalizowanie obrządku ślubu, chrztu, pochówku czy też kształtu nowych świąt - Bożego Narodzenia oraz Wielkiej Nocy)
1936-1939
- wprowadzenie ustawy zakazującej religijnego charakteru świąt w szkołach, oraz jednoczesne przejście w dwa kierunki rozwoju nowej religii - nazwijmy je tutaj religii w wersji przeznaczonej dla SS gdzie w kontekście bożego Narodzenia używa się najczęściej określenia Jullfest (można to przetłumaczyć jako Święto Przesilenia Zimowego) oraz wersji dla pozostałych Niemców w postaci Volkswiehnaht (Święto Ludow), generalnie te dwa kierunki nie różniły się od siebie, a używanie dwóch różnych nazw prawdopodobnie miało jedynie cel nadania prestiżowego charakteru nowych obrzędów przeznaczonych ekskluzywnie dla SS czy też podkreślenia ich państwowego charakteru
- rozpoczęcie masowej produkcji świeczników Julleuchter przeznaczonych tylko i wyłącznie dla członków SS
- prowadzenia agresywnej kampanii na rzecz przekształcenia świąt Bożego Narodzenia w święto państwowe odnoszące się do przedchrześcijańskich wierzeń
- wprowadzanie elementów nowej religii dla obywateli Niemiec niebędących członkami SS
- rzekoma dyskredytacja Wiliguta w oczach Himmlera i wyrzucenie go z SS, pomimo tego Wiligut prowadzi dostatnie życie do końca II Wojny Światowej
1939-1945
- rozpoczęcie II Wojny Światowej przez atak Niemiec na Polskę
- koniec "złotej ery" wprowadzania nowej religii do życia Niemców
- spotkanie w zamku Wewelsburg Obergruppenführerów SS na dzień poprzedzający atak rzeszy na Związek Sowiecki
- wstrzymanie projektu wprowadzania elementów nowej religii dla wszystkich Niemców
- przewartościowanie priorytetów polegające na większym skupienie się przy pracach nad projektami cudownych broni, podziemnych kwater oraz fabryk odpornych na alianckie bombardowanie niż nad wprowadzaniem w życie projektów społecznych
- załamanie na froncie wschodnim oraz zachodnim
- złagodzenie nacisku na pogański charakter świąt Bożego Narodzenia, stopniowe przekształcanie tego dnia w dzień zadumy nad zmarłymi na frontach żołnierzami
- wstrzymanie produkcji Julleuchter przez fabrykę Allach
- zakończona niepowodzeniem próba wysadzenia zamku Wewelsburg przez SS przed zbliżającymi się wojskami US Army, pomimo tego dochodzi do pożaru, który częściowo strawił m.in. północną wieżę
- klęska III Rzeszy
Okładka niemieckiej książki dla dzieci i młodzieży, której tytuł można przetłumaczyć jako "Przed Świętami" (Vorweihnachten), widoczny jest tam również napis "Wydanie 1943" (Ausgabe 1943). Znaleźć w niej można było m.in. wiersze i piosenki o charakterze odnoszącym się do "nowej tradycji" świątecznej jaka zapanowała w III Rzeszy. Szczególną uwagę zwraca fakt brak jakichkolwiek odniesień w okładce dla chrześcijańskiego charakteru tych świąt, w zamian za to widnieje wykonana z iglastych gałązek runa "Leben" będąca symbolem życia. Widniała ona m.in. w logo niemieckiej organizacji Lebensborn,. (archiwum autora).
Koniecznym jest przyjrzenie się każdemu z przedstawionych powyżej okresów z osobna podając co ciekawsze materiały potwierdzające ich trafność dlatego zacznijmy od 1933 roku kiedy to Himmler poznał Karla Marię Wiliguta, a ich powiedzmy przyjaźń zaowocowała wieloma zmianami w kulturze ówczesnych Niemiec. Można tutaj pomyśleć, że przesadzam jednak pamiętajmy, że to właśnie Wiligut był architektem nowych obrządków religijnych na które Himmler bardzo ochoczo przystawał, a ponadto skonstruował swoje 10 tez, których wypełnienie przyczynić się miało do utworzenia nowego porządku religijnego. Nie bez znaczenia pozostaje również swoista przyjaźń pomiędzy nim, a Himmlerem opierająca się na relacji uczeń-mistrz, w której ten pierwszy wyraźnie wybijał się na prowadzenia tego tandemu zajmując pozycję znacznie bardziej zaawansowanego mistyka. Nie chciałbym się w tym momencie rozpisywać po raz kolejny na ten temat gdyż zrobiłem to już w II i III części cyklu "Wewelsburg - nazistowski Watykan" dlatego wszystkich zainteresowanych poszerzeniem swojej wiedzy na ten temat odsyłam do poprzednich materiałów (linki zamieszczone na końcu tekstu). Chciałbym natomiast skupić się tylko i wyłącznie na kwestiach odnoszących się bezpośrednio do Świąt Bożego Narodzenia czy też "Ludowego Święta" jak również nazywano ten okres w Niemczech podczas trwania III Rzeszy. Niezaprzeczalnym faktem pozostaje, że na kształt tego święta, a także na wszystkie obrzędy z nim związane wpływ miał nie kto inny jak Karl Maria Wiligut, członek SS, Ahnenerbe, a także osobisty mag Himmlera co już uprzednio wspomniałem. To właśnie on w święcie tym nakazał powrócić do przedchrześcijańskiej tradycji przesilenia zimowego, którego głównym symbolem były światła symbolizujące nowe życie czy też odrodzenie. Światło miało wyciągać świat z mroku, który zaczynał panować w tym okresie, a także przypominać o odrodzeniu, które miało nadejść wraz ze świętem wiosennego przesilenia, mającego natomiast zastąpić Wielkanoc. Ze względu na przywiązanie obywateli Niemiec do pewnych symboli nie zrezygnowano jednak choćby z tradycji obdarowywania się prezentami, która była tak bardzo istotna chociażby dla najmłodszych dlatego lansowano tutaj postać nie Świętego Mikołaja, pochodzącego z Azji Mniejszej biskupa, a... Odyna. Był on ubrany w strój łudząco przypominający znanego nam dziś, a wpisanego w tradycję dzięki kulturze anglosaskiej Santa Clausa i obdarowującego prezentami zarówno dorosłych jak i dzieci.
Hitler otrzymujący prezenty od Odyna podczas Ludowego Święta w III Rzeszy Niemieckiej (archiwum autora).
Nie zrezygnowano również z odnoszących się do tradycji chrześcijańskiej spotkań w rodzinnym gronie przy wspólnym stole czy też choinki. Co ciekawe w związku z choinką ozdabiano ją nie tylko tradycyjnymi bombkami ale również pojawiały się ozdoby ze swastykami, symbolami runicznymi czy też bombkami mającymi kształt głów Hitlera. Zrezygnowano jednak z nich dość szybko ponieważ uznano, że uwłaczają one godności Führera. Należy pamiętać, że te "nowe tradycje" były w owym okresie przeznaczone głównie w początkowej fazie tylko i wyłącznie dla członków SS, a później stopniowo przenoszono je na przedstawicieli administracji Rzeszy aby ostatecznie trafiły do wszystkich Niemców. Ciekawym wątkiem jest zachowana instrukcja dla członków SS jak prawidłowo należy obchodzić święto zimowego przesilenia, ze względu na jej specyficzny charakter prawdopodobnym autorem mógł być Karl Maria Wiligut, a dlatego, że odnosi się ona bezpośrednio dla ludzi związanych z Schutzstaffel przypuszczam, że powstała pomiędzy 1933, a 1936 rokiem. Poniżej zamieszczam ją we fragmencie do wglądu za Panem Markiem Piotrowski, autorem publikacji "Kościół Oskarżony".
Po spotkaniu w górach wokół ognisk przesilenia zimowego i wysłuchaniu słów kontemplacji i napomnienia, ludzie z SS przynoszą do domu jedno z małych drzew, które „widziały ogień”. Drzewko to stawiają wewnątrz przesileniowego wieńca i ozdabiają światełkami.
Pan Marek Piotrowski jest zresztą kopalnią doskonałych materiałów źródłowych odnoszących się do tego czym w rzeczywistości były Świąt Bożego Narodzenia w III Rzeszy. Dziś jeszcze wielokrotnie będę je tutaj zamieszczać jednak aby ograniczyć ciągłe pisanie komu jako pierwszemu udało się do nich dotrzeć pozwolę sobie pomijać źródło dlatego wszystkie zamieszczone tu cytaty proszę traktować jako pochodzące od niego.
Obchody Święta Ludowego w III Rzeszy, 1940 rok. Warto zwrócić uwagę, że tutaj również nie znajdziemy żadnych typowych symboli dla chrześcijańskiego charakteru tego święta - choinka się nie liczy gdyż odnosi się do jeszcze przedchrześcijańskich wierzeń (źródło: Bundesarchive, archiwum autora).
W mojej chronologii wprowadzania nowej religii w ówczesnych Niemczech wspomniałem o rozdziale w nazewnictwie święta zastępującego chrześcijański obrządek z 24 grudnia oraz ekskluzywności obchodów przeznaczonych dla SS. Bynajmniej nie jest to przesada ponieważ tak samo jak członkostwo w armii Himmlera było czymś ekskluzywnym (przynajmniej do czasu aż Niemcy nie zaczęli przegrywać na wszystkich frontach i zaczęto wciągać do tej formacji nawet muzułmanów czy też inne narodowości uznawane za nieczyste z punktu widzenia niemieckiego narodowego socjalizmu) i wiązało się z przeróżnymi przywilejami tak samo wszystko co miało ich dotyczyć musiało niejako być ponad innymi, zwykłymi obywatelami Niemiec. Odzwierciedlenie tego stanu znajdujemy również w nowych tradycjach przeznaczonych tylko i wyłącznie dla tej "elity" III Rzeszy. Jednym z najbardziej charakterystycznych przejawów elitarności Schutzstaffel było obdarowywanie każdego członka SS przez samego szefa tej organizacji - Heinricha Himmlera - specjalnie dla tego celu stworzonymi lampkami Julleuchter. Produkowane były one przede wszystkim w zakładach ceramicznych znajdujących się w monachijskiej dzielnicy Allach od której zresztą wzięły swoją nazwę. Co ciekawe fabryka ta zaledwie po roku swojej działalności została wykupiona w 1936 przez SS stając się ich oficjalną firmą zajmującą się produkcją wyrobów z porcelany w postaci zastaw stołowych, wszelakich figurek czy też właśnie owych lampek przeznaczonych ekskluzywnie na obchody nowych świąt w szeregach żołnierzy z trupią główką na czaszkach. Oczywiście jak można się domyślić wykup fabryki porcelany Allach przez SS nie miało znaczenia tylko zarobkowego, Himmlerowi zależało przede wszystkim na tym aby poprzez produkowaną na szeroką skalę ceramikę szerzyć w podbitych krajach wyższość kultury aryjskiej gdyż produkty tej firmy były szeroko dostępne wszędzie tam gdzie rzekoma Niemiecka kultura podczas II Wojny Światowej sięgała.
Wracając do lampek czy też raczej świeczników Julleuchter to bardzo istotne jest to, że były one wydawane w formie prezentów od Reichsführera-SS dla podlegających mu ludzi. Osoba, która została wyróżniona w ten sposób otrzymywała poza samym Julleuchter również list-dedykację od Himmlera z krótkimi życzeniami "świątecznymi" oraz 12 świecami przeznaczonymi specjalnie do użytkowania razem ze świecznikiem. Wszystko to oczywiście w odniesieniu do charakteru święta Jullfest mającego na celu dążenie do światłości szerokiej rzeszy obywateli ówczesnych Niemiec. Według tego co twierdził Wiligut (a za nim Himmler) Julleuchter miały być rzekomo doskonałym odwzorowaniem świeczników używanych przez starożytnych Germanów w okresie przesilenia zimowego na potrzeby swoich obrzędów choć po prawdzie najstarsze znane źródło przedstawiające Julleuchter w formie użytkowanej przez SS pochodzi z 1888 roku. Dwanaście świec miało być natomiast zapalane codziennie aż do 31 grudnia kiedy według starożytnych wierzeń księżyc miał zacząć rozbłyskać w pełni swego światła, a ich symbolika odnosiła się do wszystkich miesięcy w roku. Co ciekaw we współczesnej kulturze do dzisiejszego dnia znajdujemy odniesienie do tych dawnych wierzeń chociażby w postaci znanej głównie w kręgach anglosaskich wesołej piosenki świątecznej "The Twelve Days of Christmas" (Dwanaście Dni Świąt).
Jedna
ze stron katalogu produktów należącej do SS firmy Allach na lata 1938/1939 przedstawiająca m.in.
Julleuchter wraz ze świecą. Produkt ten został w
katalogu zamieszczony tylko i wyłącznie w celach poglądowych i jako
jedyny nie posiada ceny (dla porównania zostawiłem drugi przedmiot z tej
samej strony - germańską urnę na prochy, przy której widnieje cena 14
Reichsmarek) gdyż był to ekskluzywny prezent Himmlera dla członków SS
nie podlegający zakupowi przez ewentualnych klientów. Widnieje przy nim
również interesujący opis: "Julleuchter (kopia), produkcja na specjalne
zamówienie, wykonanie w glinie. Prezent Reichsführera SS Heinricha
Himmlera dla wszystkich członków SS" (archiwum autora).
Wracając do lampek czy też raczej świeczników Julleuchter to bardzo istotne jest to, że były one wydawane w formie prezentów od Reichsführera-SS dla podlegających mu ludzi. Osoba, która została wyróżniona w ten sposób otrzymywała poza samym Julleuchter również list-dedykację od Himmlera z krótkimi życzeniami "świątecznymi" oraz 12 świecami przeznaczonymi specjalnie do użytkowania razem ze świecznikiem. Wszystko to oczywiście w odniesieniu do charakteru święta Jullfest mającego na celu dążenie do światłości szerokiej rzeszy obywateli ówczesnych Niemiec. Według tego co twierdził Wiligut (a za nim Himmler) Julleuchter miały być rzekomo doskonałym odwzorowaniem świeczników używanych przez starożytnych Germanów w okresie przesilenia zimowego na potrzeby swoich obrzędów choć po prawdzie najstarsze znane źródło przedstawiające Julleuchter w formie użytkowanej przez SS pochodzi z 1888 roku. Dwanaście świec miało być natomiast zapalane codziennie aż do 31 grudnia kiedy według starożytnych wierzeń księżyc miał zacząć rozbłyskać w pełni swego światła, a ich symbolika odnosiła się do wszystkich miesięcy w roku. Co ciekaw we współczesnej kulturze do dzisiejszego dnia znajdujemy odniesienie do tych dawnych wierzeń chociażby w postaci znanej głównie w kręgach anglosaskich wesołej piosenki świątecznej "The Twelve Days of Christmas" (Dwanaście Dni Świąt).
Dołączane do prezentu w postaci Julleuchter życzenia od Reichsführera-SS Heinricha Himmlera, które w tłumaczeniu brzmiały w następujący sposób: "Moje serdeczne życzenia z okazji świąt i na nowy rok walki 1943" (archiwum autora).
Nie tylko prezenty ale cała uroczystość powinna być pełna niespodzianek dla wszystkich członków rodziny. Ojciec zapala świecę w Julleuchter lub "ceramicznym świeczniku Jul" [odniesienie prawdopodobnie do rodzin nie będących członkami SS kultywujących "nową tradycję" nie posiadających jednak ofiarowywanych przez Himmlera Julleuchter stanowiących ekskluzywny artefakt przeznacozny tylko dla członków tej formacji - przyp. autora], od której pozostałe świece na drzewkach nabierają blasku. Julleuchter będący prezentem Reichsführera-SS Himmlera jest najważniejszym symbolem używanym przez cały rok do podkreślenia świąt oraz uroczystości. Jego wycięte serce reprezentuje palenisko i dom, a runa hagal pokój poprzez zwycięstwo. O północy kiedy na wieńcu przesilenia zimowego wypalają się świece SS-man kładzie Julleuchter na stole. Świecznik z jego świecą zapalaną podczas każdej uroczystości w mijającym roku powinna wypalić się do końca, a w jej miejsce należy włożyć nową. Tak jak nasi przodkowie nigdy nie dopuszczali do zgaśnięcia ognia w świętym palenisku, tak nasz Julleuchter zawsze musi mieć światło. W ten sposób staje się symbolem nigdy nie gasnącego światła słonecznego. Wszyscy stają się bardzo zadumani kiedy stara świeca dogasa, a jej miejsce zajmuje nowa.
Zanim przejdę do dalszego przedstawienia charakteru "nowych Świąt Bożego Narodzenia" w III Rzeszy pozwolę sobie na dłuższe zatrzymanie się przy temacie Julleuchter. Robię to przede wszystkim dlatego, że jest to jeden z najmniej znanych artefaktów związanych z SS dlatego warto poszerzyć wiedzę na jego temat wśród osób zainteresowanych historią II Wojny Światowej. Ten "mistyczny świecznik" był już raz opisywany przeze mnie w poprzedniej części cyklu o zamku Wewelsburg jednak od tego czasu w znaczny sposób poszerzyłem swoją wiedze na jego temat dlatego warto do tego tematu powrócić. Zacznijmy od tego co rzuca się jako pierwsze czyli jego wygląd. Pomijając dość oczywisty kształt przypominający delikatny, odwrócony do góry nogami stożek, bogate i pieczołowicie wykonane zdobienia to równie dość wyraźnie widoczna jest na nim runa "hagal" w postaci koła przeciętego trzema prostymi symbolizująca tradycyjnie wiarę. Co jest tutaj oczywiste ze względu na już przedstawione fakty odnośnie charakteru tych świąt w Niemczech symbol wiary nie odnosił się oczywiście do wiary w chrześcijańskiego Boga. Widniejące na nim serce w tym kontekście oznaczało miłości i ciepło rodzinnego ogniska dookoła, którego mieli zbierać się pradawni Germanie. Niestety nie jest znany dokładny okres czasu, w którym Julleuchter były wykonywane jednak należy przypuszczać, że ich produkcja seryjna rozpoczęła się w 1936, a trwała najpóźniej do 1944. Obdarowywani nimi SS-mani byli instruowani aby świeczniki te instalowane były najlepiej w środkowej części ściany głównych pokojów. Choć głównym przeznaczeniem Julleuchter było wykorzystanie ich wraz z tradycyjnymi wieńcami (Julkranzen) przede wszystkim podczas "zimowego święta" to pojawiają się również źródła mówiące o tym, że ogień ze świątecznych świec z Julleuchter miał symbolizować duchową tarczę jaką miały być otaczane kobiety będące żonami mężczyzn należących do SS, symbolizować wielką migrację ludów nordyckich, a także stanowić miał nieodłączny element wszystkich świąt rodzinnych. Informacje na temat jak użytkować Julleuchter pojawiały się w ówczesnej prasie przeznaczonej głównie dla SS jak chociażby w periodyku "SS-Leithefte" jednak najlepszym źródłem poruszającym kwestię jego wykorzystania jest napisana w 1939 roku przez wysoko postawionego członka SS Fritza Wietzela książka pod oryginalnym tytułem “Die Gestaltung der Feste im Jahres und Lebenslauf in der SS-Familie” (pol. "Obchody Specjalnych Uroczystości w Życiu Rodzin SS"), której fragment odnoszący się do "Bożego Narodzenia" w tłumaczeniu zamieszczam poniżej.
Nie tylko prezenty ale cała uroczystość powinna być pełna niespodzianek dla wszystkich członków rodziny. Ojciec zapala świecę w Julleuchter lub "ceramicznym świeczniku Jul" [odniesienie prawdopodobnie do rodzin nie będących członkami SS kultywujących "nową tradycję" nie posiadających jednak ofiarowywanych przez Himmlera Julleuchter stanowiących ekskluzywny artefakt przeznacozny tylko dla członków tej formacji - przyp. autora], od której pozostałe świece na drzewkach nabierają blasku. Julleuchter będący prezentem Reichsführera-SS Himmlera jest najważniejszym symbolem używanym przez cały rok do podkreślenia świąt oraz uroczystości. Jego wycięte serce reprezentuje palenisko i dom, a runa hagal pokój poprzez zwycięstwo. O północy kiedy na wieńcu przesilenia zimowego wypalają się świece SS-man kładzie Julleuchter na stole. Świecznik z jego świecą zapalaną podczas każdej uroczystości w mijającym roku powinna wypalić się do końca, a w jej miejsce należy włożyć nową. Tak jak nasi przodkowie nigdy nie dopuszczali do zgaśnięcia ognia w świętym palenisku, tak nasz Julleuchter zawsze musi mieć światło. W ten sposób staje się symbolem nigdy nie gasnącego światła słonecznego. Wszyscy stają się bardzo zadumani kiedy stara świeca dogasa, a jej miejsce zajmuje nowa.
Julleuchter z mojej prywatnej kolekcji będący powojenną kopią świecznika firmy Allach. Co ciekawe jest on wykonany o niebo lepiej niż powojenne kopie Julleuchter jakie znajdują się w zbiorach muzeum zamku Wewelsburg.
Oczywistym wydało się, że powyższy tekst będący "instrukcją użytkowania" Julleuchter winien być napisany przez Karla Marię Wiliguta jednak jak napisałem w zamieszczonej powyżej osi czasu rok 1939 był nie tylko zakończeniem "złotej ery" wprowadzania nowej religii dla mieszkańców ówczesnych Niemiec (choć powinienem tutaj raczej napisać "mrocznej ery") ale również okresem kiedy to Wiligut został zdyskredytowany w oczach Himmlera, a współpraca pomiędzy nimi - przynajmniej ta oficjalna - zakończona. Nie uprzedzając jednak faktów musimy jeszcze spojrzeć na okres kiedy to przeróżnymi sposobami najwyższe władze III Rzeszy zmieniały z sukcesami charakter świąt Bożego Narodzenia zastępując je nowym odpowiednikiem starogermańskiego święta Julfest. Czytelnik uważnie czytający ten tekst zapamięta, że jednym z ówczesnych Niemieckich urzędów stojących za tymi zmianami był Związek Narodowo-Socjalistycznego Nauczycielstwa Trzeciej Rzeszy. Wzmianka o nim pojawia się w zamieszczonym we wstępie wycinku z Polskiej gazety wydanej prawdopodobnie pomiędzy 1936, a 1939 rokiem, w której autor ze swoistą trwogą informuje o zaistniałej w III Rzeszy sytuacji i porównuje ją - zresztą bardzo słusznie - z sytuacją w ZSRS. Warto tutaj zauważyć, że w artykule tym można przeczytać o nakazie mówiącym o tym, że obchody Święta Bożego Narodzenia nie mogą mieć charakteru religijnego, a należy natomiast przywrócić tradycje odwołujące się do pragermańskich tradycji związanych ze świętem Julfest. W tekście jest również mowa o tych samych, a znanych nam również z fragmentu książki Fritza Wietzela wieńcach. Ze względu na kluczową gałąź państwowości jaką jest szkolnictwo pozwalające na kształtowanie umysłów młodych ludzi. Nacisk na wprowadzanie zmian właśnie w tak ważnym miejscu jakim jest szkoła musiał być szczególnie duży co znajduje odzwierciedlenie w tekście gdzie czytamy o organizowaniu specjalnych wydarzeń kulturalnych, tzw. "wieczorynek" podczas, których uczniowie mieli deklamować wiersze oraz scenki odnoszące się do walki pomiędzy światłem, a ciemnością - elementach nowego święta opisywanych już przeze mnie w dzisiejszym tekście.
Sposób
umiejscowienia Julleuchter podczas święta przesilenia zimowego na
fotografii pochodzącej z książki Fritza Weitzela pt. "Die Gestaltung der Feste im Jahres und Lebenslauf in der SS-Familie" (archiwum autora).
Młodzi ludzie ze względu na swoją plastyczność byli pod szczególnym "ostrzałem" propagandy nie tylko w szkole ale również poprzez publikacje, przykładem może być tutaj zamieszczona już powyżej książka "Przed Świętami", z której chciałbym przedstawić jeden bardzo ciekawy przykład propagandy przeznaczonej dla najmłodszych. Jak można się domyślić bardzo trudno jest w Świętach Bożego Narodzenia pominąć dwie najważniejsze dla nich postacie - Jezusa oraz jego matkę Marię. Wykorzystanie ich wprost poprzez przeniesienie z jednej tradycji do drugiej we wszystkich wymiarach było oczywiście niemożliwe ze względów oczywistych, najważniejsze dla tradycji chrześcijańskiej postacie były pochodzenia żydowskiego co niejako skreślało je już na starcie. Niestety dla władz III Rzeszy nie można było o nich zapomnieć poprzez wykreślenie ze świadomości ludzi - wtedy wydałoby się to zbyt podejrzane, a ponadto powstała by trudna do uzupełnienia pustka przez którą plany wprowadzania zmian w obrządku religijnym mogłyby spełznąć na niczym - dlatego należało znaleźć inne rozwiązanie. Rozwiązanie z dzisiejszego punktu widzenia dość absurdalne jednak o dziwo - trafiające do ówczesnych obywateli Niemiec. Zdecydowano się na zachowanie postaci Jezusa oraz Marii jednak w zupełnie innej postaci - germański odpowiednik rodzicielki Zbawiciela miał stać się mądrą, mieszkającą w leśnym domku kobietą o blond włosach, która podczas święta przesilenia zimowego urodziła cudowne dziecko (odpowiednik Jezusa). W historii tej zachowano również postacie odpowiadające trzem mędrcom tudzież królom, których zastąpiono drwalem, żołnierzem oraz jednym królem. Każdemu z nich mądra kobieta udziela rad w duchu narodowo-socjalistycznym, a żołnierz jest przez nią dodatkowo sławiony za to, że "stoi na straży wszystkich dzieci naszego ludu".
Ilustracja obrazująca opowieść z książki "Vorweihnachten" (Przed Świętami) przedstawiająca germańską wersję historii o Jezusie i Maryi (archiwum autora).
Innymi przykładami propagandy jednak już o innym charakterze jednak w dalszym ciągu przeznaczonej dla dzieci są utrzymane w stylu militarnym obrazki do kolorowania pochodzące z wydanej w 1943 roku książki "Deutsche Kriegsweihnacht". Trzeba podkreślić, że tak samo jak zasady nowej religii ewoluowały na przestrzeni lat tak samo historia o mądrej kobiecie doczekała się pewnej transformacji do opowieści o dziecku w złotej kołysce, w której nacisk był położony w większym stopniu na postać będącą odpowiednikiem Jezusa. Przykłady tych form zamieszczam do wglądu poniżej.
Od lewej: kolorowanka dla dzieci z wydanej w 1943 roku książki "Deutsche Kriegsweihnacht" oraz "przypowieść" o dziecku w złotej kołysce będącej przeniesieniem po uprzednim przystosowaniu na potrzeby nowych świąt III Rzeszy historii o Bożym Narodzeniu (archiwum autora).
Dzieci to jednak nie była jedyna grupa społeczna do której władze Niemiec musiały dotrzeć z przekazem o nowych świętach i religii, nie było to jednak tak trudne jakby się początkowo wydawało. W tak silnie wodzowskim kraju ukierunkowanym na kult jednostki w postaci przywódcy jakim pozostawały przed laty Niemcy, w którym praktycznie każdy mieszkaniec był w pewien sposób poddany procesowi instytucjonalizacji (poprzez członkostwo w przeróżnych organizacjach jak NSDAP, SS, RAD, OT itd.) sprawa była prosta - wszechobecna indoktrynacja poprzez instytucje oraz wiara w Führera doskonale spełniały swe zadania. No bo przecież trudno się oprzeć temu co mówi "nasz ukocany przyówdca", a także partia - nawet gdy wewnętrznie pojawiają się jakieś wątpliwości to publicznie należało mówić to co wszyscy. Ponadto Niemcy byli niejako przyzwyczajeni do zmian w życiu religijnym poczynając od wspomnianej już przeze mnie Reformacji Marcina Lutra ale także dzięki trendowi przemian duchowych jaki pojawił się jeszcze w XIX wieku, na którego kanwie wyłoniły się grupy okultystyczne niejako mające inspirować Himmlera czy też Hitlera w postaci chociażby Ordo Templi Novi. Rozwijając dalej ten wątek, nawet jeśli wielu Niemców było przeciwnych wprowadzaniu tego typu zmian to i tak nie mogli tego otwarcie mówić poprzez wszechobecny aparat Państwa, który wychwytywał takie "odchylenia od normy" traktując za czynnik niepożądany. Dodatkowym hamulcem były również represje, które nie dotykały samych obywateli niemieckich w takim stopniu jak ludzi zamieszkujących na terenach okupowanych ale jednak się zdarzały. W skali kraju była to jednak niewielka grupa głosząca słowa sprzeciwu przeciwko nowym praktykom religijnym, aby być tutaj całkowicie obiektywnym poza katolikami należy zaliczyć do niej również pewną ilość ewangelików zrzeszonych w tzw. Niemieckim Kościele Wyznającym, którzy dość otwarcie sprzeciwiali się władzom III Rzeszy. Aby jednak sobie z tym wszystkim poradzić hitlerowscy dygnitarze w 1937 roku sformułowali program pozwalający na zapanowanie nad kierunkiem, w którym miał podążyć rozwój nowej religijności wszystkich mieszkańców Niemiec (nie wliczając w to SS gdyż tam ze względu na silną indoktrynację oraz charakter zakonny organizacji niejako wyprzedzano to co miało dopiero stać się codziennością w Rzeszy). Poniżej zamieszczam go we fragmentach do wglądu czytelnika, warto tutaj podkreślić, że możemy tam również znaleźć odniesienia do pragermańskich tradycji dlatego szczególnie polecam zapoznać się ze źródłem.
Ozdoby
choinkowe wykorzystywane do przystrajania drzewek podczas święta
przesilenia zimowego w rodzinach SS znajdujące się w zbiorach muzeum
zamku Wewelsburg. Stan na grudzień 2017.
Z jednej strony musimy tworzyć nowe idee i nowe zwyczaje, z drugiej zaś strony musimy dostosować te zwyczaje, które wyrosły z ludzi do "nowej wspólnoty Niemców", co oznacza nadanie tym odziedziczonym zwyczajom nowych, ludowych treści. (…) Znaczenie świąt i rytuałów - z politycznego punktu widzenia - leży w duchowym lub emocjonalnym pogłębieniu doświadczenia wspólnoty. Dlatego te historycznie odziedziczone okazje do świąt i rytuałów wraz z ich żywym przeżywaniem nie mogą w żaden sposób być uważane za mniej ważne w działaniach edukacyjnych i politycznych niż te, które powstały w naszych czasach. Jeśli mamy próbować uczynić odziedziczone zwyczaje użytecznymi politycznie, musimy jasno powiedzieć, że jest to możliwe tylko wtedy, gdy damy im całkowicie nową treść. Nawet jeśli fanatycy religijni sprzeciwiają się temu, robimy to w celu pogłębienia poczucia przynależności. Oczywiście nie czynimy tego powodów religijnych, ale dlatego, że tylko w ten sposób można zmienić odziedziczoną religijną narrację. (…) Tak zwane "Boże Narodzenie" jest dobrym przykładem takiego działania. Kiedy celebrujemy podobne uroczystości, chcemy - jak we wszystkim innym - zmobilizować duchowe lub emocjonalne mocne strony społeczeństwa dla narodowego socjalizmu. Boże Narodzenie jest tradycyjnym świętem mówiącym o teoretycznym pokoju dla całej ludzkości. Nie ma w nim żadnej narodowej lub społecznej wartości. Możemy jednak przedstawić to jako święto rzeczywistego wewnętrznego pokoju narodowego, co w rzeczywistości bez wątpienia stanowi krytyczny postulat społeczności narodowych socjalistów. (…) święta Bożego Narodzenia można przedstawić jako festiwal narodu (…). Jeśli poprawnie spojrzymy na sprawy, nie mamy powodu, aby odrzucić nadawanie nowego znaczenia odziedziczonym zwyczajom, o ile widzimy różne możliwości polityczne, na przykład w popularnym zwyczaju strojenia choinki. (…) Nie mamy powodu, aby zapominać, że niedawno papież nazwał niemieckie zwyczaje bożonarodzeniowe "pogańskimi"(…).
Obchody Ludowego Święta pracowników Niemieckich Autostrad (Reichsautobahn), Berlin 1938 (archiwum autora).
Po części program ten brzmi jak inżynieria społeczna cynicznie wykorzystująca aspekty religijne do manipulowania ludźmi mogąca stawiać dwie najważniejsze osoby w III Rzeszy - Hitlera oraz Himmlera - jako tych chcących osiągnąć zamierzony przez siebie cel jakim była władza wykorzystując przy tym na swe potrzeby masy ludzkie. W rzeczywistości, przynajmniej jeśli chodzi o Heinricha Himmlera nie mogło to mieć miejsca ponieważ jak już wiemy z poprzednich części mojego cyklu był on całkowicie przekonany o słuszności powrotu do pogańskiej wiary oraz głęboko wierzył w we wprowadzanie zmian w aspektach życia religijnego. Przykładem niejako znajdującym się pod ręką jest najzwyczajniej w świecie sam zamek Wewelsburg przebudowywany na jego zalecenie z umiejscowieniem w nim mistycznej sali Gruppenführerów czy też krypty jakie znalazły się w północnej wieży. Nalezy również odnieść się tutaj do jeszcze niezbyt poruszanego przeze mnie w dzisiejszym tekście Adolfa Hitlera, tutaj ponownie posłużę się cytatem charakteryzującym jego postać w aspekcie religijnym za pośrednictwem słów Josepha Goebbelsa.
Führer jest głęboko religijny, choć całkowicie antychrześcijański. Uważa chrześcijaństwo za objaw zepsucia. Słusznie – wszak jest ono odgałęzieniem wiary żydowskiej. Widać to nawet w podobieństwie obrzędów religijnych. Judaizm i chrześcijaństwo mają w sobie pierwiastek zwierzęcy, a zatem ostatecznie zostaną zniszczone.
W pewnym sensie głęboka religijność w antychrześcijańskim aspekcie nie stoi w sprzeczności z cynicznym wykorzystywaniem swoich obywateli jednak trzeba na to zagadnienie spojrzeć z perspektywy narodowego socjalizmu. Gdy oceniamy działania najwyżej postawionych w III Rzeszy osób poprzez tak bliską nam wszystkim wychowanym w duchu kultury chrześcijańskiej (odnoszę to do wszystkich zakładając, że zostaliśmy wychowani w Europie, która przynajmniej do niedawna pozostawała pod silnym wpływem tego ducha) moralność to ich głęboka choć niechrześcijańska religijność stałaby w sprzeczności z wykorzystywaniem ludzi. W tym momencie musimy pamiętać, że ludźmi pozostawali najogólniej biorąc Niemcy (o ile idą zgodnie z aktualnie wyznaczaną przez mądrość etapu linią partii), wszyscy inni byli określani jako podludzie - untermensch. Jest to dość oczywiste jednak zagłębiając się w meandry religijności w III Rzeszy czasem można zapomnieć, że religia tam panująca była oparta na sile, władzy, wyższości jednej grupy etnicznej nad innymi, a jednocześnie pozostawała bardzo silnie wspólnotowa, odwołująca się do najbardziej ciemnych zakamarków niemieckich dusz. W tej perspektywie cynizm jest jak najbardziej czymś normalnym, a w niektórych przypadkach nawet koniecznym, szczególnie gdy chodzi o dobro grupy gdyż podobnie jak w sowieckim komuniźmie tak samo w narodowym socjaliźmie jednostka nie ma żadnego większego znaczenia. A zatem patrząc z tej perspektywy nie ma najmniejszeog problemu w zmianie religii, większości osób to nie przeszkadza, a nawet jeśli pojawiają się niezadowolone jednostki to i taknie ma to jakiegokolwiek znaczenie. W tym ujęciu Hitler pozostaje w moich oczach raczej pragmatykiem niż ideowcem chcącym doprowadzić do przywrócenia wiary w dawne, germańskie bóstwa. Doskonałym przykładem potwierdzającym moją teorię na temat Führera kolejny, pochodzący z 1928 roku cytat Goebbelsa.
Narodowy socjalizm jest religią, a jedyną rzeczą, której nam brakuje, jest geniusz religijny zdolny do wykorzenienia przestarzałych praktyk religijnych i wprowadzania nowych na ich miejsce. Aby niebawem narodowy socjalizm stał się religią wszystkich Niemców, brak nam tylko tradycji i rytuału.
Niemiecka kartka świąteczna z okresu III Rzeszy z widoczną na niej choinką oraz wirującą swastyką symbolizującą słońce czy też światłość stanowiącą nawiązanie do święta przesilenia zimowego (archiwum autora).
Zapewne Goebbels w cytowanym tekście nawet nie przypuszczał, że wystarczy tak naprawdę kilku lat aby religia narodowo-socjalistyczna oparta na pradawnych wierzeniach, której kształtu nadał za przyzwoleniem Himmlera jego mentor - Karl Maria Wiligut trafiła do gustu społeczeństwa Niemieckiego. Ba! Nawet udało jej się wykształcić własną tradycję i rytuał, o którym wspominał. Podobnie jak dla najmłodszych tak samo i dla dorosłych drukowano książki nadające odpowiedni kierunek utrwalający obraz nowej religii, tworzono specjalne świąteczne śpiewniki z wybranymi pieśniami zgodnymi z ideologią nazistowską czy też równie idące z duchem czasu kartki z życzeniami. Wytworzono również specjalne rytuały Julfestu - zarówno dla świętowania wspólnotowego jak i w domu. Już nie tylko dotyczyły one SS ale zaczęły docierać do całego przekroju społeczeństwa Niemieckiego. Jak wyglądał taki typowy festyn można przeczytać poniżej.
W mniejszych miejscach cała społeczność wiejska może zebrać się wokół jednego ognia. W większych miastach muszą to robić lokalne grupy, a nawet poszczególne organizacje partyjne. W takich przypadkach doświadczenie społeczności jest utrzymywane poprzez jednoczesne zapalenie ognia i powrót do centralnego miejsca spotkań społeczności. Pochodnie tych, którzy spotykają się razem, mogą zostać wrzuceni do ognia wspólnoty. Ognisko społeczności zostanie rozpalone przez organizacje partyjne 24 grudnia. 24 grudnia rodziny mogą zapalić świecę z tego ognia i użyć jej do zapalenia świeczek świątecznych w domu. Wielu uczestniczyło w tej ceremonii w ostatnich latach w Augsburgu, Zittau i Koblencji. Ten zwyczaj wydaje się odpowiedni, aby stać się ogólną praktyką, ponieważ oznacza istnienie i wzrost społeczności naszego ludu z iskry światopoglądu, którą Führer oświeca w naszych sercach. (…) Utarł się zwyczaj upamiętnienia poległych na wojnie i dla ruchu poprzez rzucanie wieńców w ognisko palone podczas przesilenia. Od kilku lat esesmani organizują silny, męskie tańce z pochodniami (…)
Kolejny znajdujący się w mojej kolekcji przedmiot będący wydanym przez NSDAP na Święta Bożego Narodzenia śpiewnikiem. Zawierał on zestawy nut raz słowa specjalnie wytypowanych na tę okazję pieśni bez elementów religijnych. Znajdziemy w nim m.in. utwory takie jak: "O Tannenbaum", "Hohe Nacht Der Klaren Sterne" czy "So Singen Wir Den Winter An".
Nie należy mieć jednak złudzeń, że święta te miały łączyć wszystkich ludzi wierzących ponieważ wiara ta odnosiła się bezpośrednio do Niemców i ich pradawnych obrzędów dlatego jej wyznawcami mogli być tylko przedstawiciele uprzywilejowanej grupy etnicznej. Potwierdzenie tego znajdujemy raz jeszcze w cytacie z Goebbelsa.
Kiedy obchodzimy niemieckie święta Bożego Narodzenia, włączamy w krąg rodziny wszystkich tych, którzy są z krwi niemieckiej, i którzy potwierdzają swój niemiecki pochodzenie etniczne, wszystkich Tych, którzy przyszli przed nami i którzy przyjdą po nas (…).
Nawiązując jeszcze do Hitlera i jego zapatrywań na nowy kształt Świąt Bożego Narodzenia jako osoby nr 1 w III Rzeszy możemy mieć pewność, że skoro w życie wchodziły chociażby ustalenia powstałe na linii Wiligut-Himmler, drukowano śpiewniki ze specjalnie wyselekcjonowanymi "kolędami", publicznie organizowane były spotkania wspólnotowe etc. i jeśli mu się to nie podobało to przynajmniej musiał to aprobować. Natomiast osobiście uważam, że Führer nie lubił świąt ze względów osobistych - w tym okresie zmarła jego matka - jednak po dziś dzień trudno powiedzieć jaka rzeczywiście była ta jego duchowość. Moim zdaniem nie ma w tym nic dziwnego, jako doskonały polityk (proszę mi nie zarzucać, że chciałbym tę postać w jakiś sposób gloryfikować - jest to po prostu stwierdzenie oczywistego faktu) był zmuszony wielokrotnie maskować swoje prawdziwe intencje. I tutaj musimy ponownie powrócić do jego pragmatyzmu i pamiętać, że w jego sytuacji koniecznym było dostosowywać się chociażby na pokaz do sytuacji w jakiej się znajdował przez co niekiedy niektóre wygłaszane przez niego tezy czy też zachowania mogły stać w sprzeczności z tym co chociażby tu dziś opisuję. Na szczęście zachowały się również cytaty jego wypowiedzi z prywatnych, nocnych spotkań kiedy to podczas objadania się ciastkami z kremem osiągał największą aktywność oratorską. Ze względu na to, że tekst ten cytatami stoi spójrzmy na wypowiedź Hitlera z 1941 roku wygłoszoną właśnie podczas jednej z takich nocy kiedy mógł sobie pozwolić na zdjęcie maski pragmatyzmu i powiedzieć więcej.
Trzeba się zastanowić: czy nie łatwiej rządzić, zawarłszy konkordat? Po gruntownym rozważeniu otrzymujemy taką odpowiedź: Jest to oddanie się władzy państwa w ręce trzeciej siły,o której nie wiadomo jak długo będzie można na niej polegać. Anglikański Kościół nominalny - tak, na nim Anglia może polegać. Ale Kościół katolicki? Czy nie ryzykujemy, że pewnego dnia zmieni kurs. chociaż początkowo w imię utrzymania swoich wpływów poszedł na służbę władzy państwowej? Jeśli pewnego dnia Kościołowi czy księżom polityka państwa przestanie odpowiadać, zwrócą się przeciwko państwu. Teraz właśnie coś takiego widzimy, z przeszłości też mamy zniechęcające przykłady.
Choć na pierwszy rzut oka cytat ten nie licuje z tym co tu dziś przedstawiam jednak jak już wspomniałem wprowadzanie nowych tradycji było podzielone na różne etapy, a tak naprawdę nie udało się ich w pełni wprowadzić dla wszystkich w III Rzeszy nie wspominając już o nowym systemie religijnym. Stanowi on jednak dobre uzupełnienie wiedzy na temat religijności Hitlera, a ponadto ukazuje irracjonalność wodza, który pomimo tego, że był już 1941 rok to nadal myślał o jakimś radykalnym rozwiązaniu kwestii katolików w Niemczech.
Tradycyjne spotkanie wspólnotowe z okazji święta przesilenia zimowego (Jullfest) w III Rzeszy przed obecną gospodą Ottenshof w Wewelsburgu pełniącą od 1933 do 1945 roku funkcję centrum kulturowego miasta (archiwum autora).
W ten właśnie sposób możemy zakończyć drugi etap wprowadzania nowej religii w III Rzeszy, który kończy się na 1939 roku. Nie przez przypadek nazwałem go "złotym okresem" ponieważ to właśnie wtedy bardzo wiele Niemieckich instytucji było zaangażowanych w ten proces ze szczególnym uwzględnieniem organizacji Ahnenerbe, która prowadząc swe "badania" m.in. nad historią wyciągała odpowiednie wnioski dla przyszłej religijności nowych Germanów. Wnioski te oczywiście były wielokrotnie bardzo naciągane i nie miały jakichkolwiek naukowych podstaw, a ich znaczenie pozostawało stricte propagandowe. Notabene: działalność Ahnenerbe nie kończyła się tylko i wyłącznie na prowadzeniu badań historycznych czy też archeologicznych (jak na przykład w kompleksie Externstein nieopodal zamku Wewelsburg) - ta organizacja, uznana za zbrodniczą podczas tzw. procesów Norymberskich zajmowała się również pseudomedycznymi badaniami przeprowadzanymi na ludziach w obozach koncentracyjnych (chociażby komory ciśnieniowe w celu weryfikacji zachowania żywego organizmu na dużych wysokościach), badaniami nad możliwością wykorzystania roślin oleistych przy produkcji paliw, grabieżą dzieł sztuki z okupowanych terytoriów czy też szeregiem awangardowych badań nad Wunderwaffe, medycyną i najogólniej mówiąc wszystkim tym co mogłoby się w jakikolwiek przydać III Rzeszy. Sytuacja ta po wrześniu 1939 nie zmieniła się w sposób diametralny choć ze względu na działania wojenne stanęła w miejscu - ustalane i wdrażane przez poprzednie 6 lat rządów narodowych socjalistów reguły były utrzymywane tak długo na ile pozwalała sytuacja froncie. Podjęto natomiast pewne radykalne kroki mające na celu zabezpieczenie się przed ewentualną chęcią powrotu (przynajmniej w przestrzeni publicznej) do tradycji chrześcijańskiej zakazując używania określenia Boże Narodzenie. Spójrzmy jednak na kolejny etap, w którym znaleźli się Niemcy oraz jak w okresie działań wojennych wyglądały Święta Bożego Narodzenia. Po początkowych sukcesach armii Niemieckiej na wszystkich frontach, a także wprowadzania polityki rasowej na terenie podbitej Polski przy jednoczesnym bandyckim działaniu Einsatzgruppen i tworzeniu na jej ziemiach podlegających Niemieckiemu zwierzchnictwu obozów koncentracyjnych nadszedł czas klęski.
Charakterystyczna
dla okresu od 1943 roku, Niemiecka kartka świąteczna tak odbiegająca od
jeszcze niedawnej retoryki przepełnionej starogermańską symboliką nawiązującą do święta przesilenia zimowego. Podobnie jak w zamieszczonym na początku tekstu zdjęciu z magazynu "Hilf Mit" tak i tutaj widzimy samotną matkę jednak tym razem z dwójką, a nie jednym dzieckiem (archiwum autora).
Atak na ZSRS poprzedzony spotkaniem dwunastu Obergruppenführerów w zamku Wewelsburg zakończył się ostatecznie fiaskiem. Poziom dobrobytu w III Rzeszy spadał wprost proporcjonalnie do klęsk ponoszonych przez wojska Niemieckie na wszystkich frontach i właśnie ze względu na pogarszające się nastroje w Państwie zadecydowano o stopniowym złagodzenie nacisku w stawianiu na specyficzny charakter Bożego Narodzenia ustanowiony po 1933 roku (choć jak pokazuje przedstawiony powyżej cytat Hitler prywatnie był innego zdania). W końcu jak mówi stare przysłowie - gdy trwoga to do Boga - i właśnie tej trwogi obawiali się narodowi socjaliści. Jeśli ludziom żyje się coraz gorzej, coraz więcej rodzin przy świątecznym stole nie zobaczy już więcej swych zmarłych na frontach synów, ojców czy też mężów to ludzie w pewnym momencie przypomną sobie o innym Bogu niż ten substytut, który został im zaproponowany. Kwestia powrotu do wiary i tradycji chrześcijańskiej była również o tyle delikatna, że gdyby rozpoczęto zbyt zaciekłą walkę z nią ludzie mogliby się najzwyczajniej w świecie zbuntować. Co oczywiście z perspektywy sytuacji w jakiej znaleźli się Niemcy było czymś niepożądanym dlatego władze chcąc nie chcąc musiały się do tego wszystkiego dostosować i zmienić "mądrość etapu". Uprzedzając tego typu kierunek myślenia ludzi zdecydowano się już nie tylko na pojawiające się od 1939 roku na kartkach świątecznych zwroty "Kriegsweihnacht" ale usunięto praktycznie w całości z przed oczu szerokiej opinii publicznej symbole w sposób sugestywnie odnoszący się do pragermańskich wierzeń. Za początek tych działań należy przyjąć 1944 rok jednak zmiany te nie dotknęły SS - przyczynił się do tego silny fanatyzm tej formacji jak i sam Heinrich Himmlerem, który głęboko wierzył w swe okultystyczne inklinacje. Święta nabrały również charakteru refleksyjnego, wspominano podczas nich poległych zmarłych żołnierzy, a także przypominano, że to właśnie oni stoją na straży porządku świata wyznaczanego przez coraz bardziej osaczane przez wrogów Niemcy. Okres działań wojennych był jednak doskonały pod względem wykorzystania go w sensie propagandowym podczas świąt, to właśnie wtedy najwyższe władze III Rzeszy, a szczególnie Hitler bardzo lubiły fotografować się pośród żołnierzy stacjonujących na froncie dzięki czemu był odbierany jako ojciec zatroskany losem swych synów.
Hitler wizytujący żołnierzy Wermachtu na froncie podczas Świąt Bożego Narodzenia w 1940 roku. Zdjęcie pochodzi z niemieckiego magazynu "Kleine Kriegshefte" (archiwum autora).
W tym momencie zamknijmy już rozdział związany z szerokim społeczeństwem III Rzeszy ponieważ status poziomu przywiązania do nowej religii coraz bardziej malał a utrzymywał się przede wszystkim w najwyższych i najbardziej fanatycznych kręgach aparatu władzy Niemiec. Dodajmy jednak jeszcze kilka słów na temat SS, którzy pomimo oczywistej klęski cały czas wierzyli w kult stworzony przez Wiliguta i Himmlera. Teza ta znajduje potwierdzenie w fakcie, że firma Allach produkowała Julleuchter aż do świąt 1944 (dłużej już po prostu nie mogła ze względu na to, że III Rzesza nie dotrwała do Bożego Narodzenia 1945). Ponadto zachował się ciekawy zapis mówiący o tym, że na kilka dni przed upadkiem Berlina francuscy ochotnicy będący członkami Waffen-SS otrzymywali honorowe odznaczenia właśnie w postaci świeczników Julleuchter pochodzące jeszcze z zapasów z roku 1944... Zakończmy jednak tę opowieść nie w Berlinie, a oddalonym od niego o kilkaset kilometrów zamku Wewelsburg gdyż o ile zdobycie stolicy Niemiec było symbolem upadku całej III Rzeszy tak nieudana próba wysadzenia zamku Wewelsburg jest symbolem upadku nowej religii Himmlera. Nie chciałbym się tutaj wdawać w szczegóły na temat tego jak przebiegał cały proces podjęcia decyzji o zniszczeniu tego miejsca będącego centrum religijności ówczesnych Niemiec gdyż temat ten poruszę jeszcze w innej cześci cyklu "Wewelsburg - Nazistowski Watykan". Nadmienię jednak, że zadecydował o tym sam szef SS, który kilka tygodni później, zaraz po schwytaniu przez aliantów popełnił samobójstwo kończąc w ten sposób jeden z najmroczniejszych okresów w historii świata kiedy władzę nad ludźmi objęła prawdopodobnie najstraszliwsza religia jaka kiedykolwiek istniała. Religia stworzona w znacznym stopniu przez SS, oparta na kulcie wodza, bezwzględna i szowinistyczna dająca upust najgorszym instynktom drzemiącym w Niemcach. Czasem jednak gdy o tym myślę jestem zdania, że to jednak nie był taki ostateczny koniec gdyż podobnie jak Niemiecki narodowy socjalizm tak samo Sowiecki międzynarodowy socjalizm oparte były na podobnych wartościach, a piętna tych dwóch zbrodniczych ideologii jeszcze na kolejne dziesiątki lat wywierały wpływ na życie mieszkańców już nie tylko Europy, a nawet całego Świata. Przykładów na to nie trzeba szukać jakoś specjalnie daleko, nawet w dzisiejszych czasach również powraca się do etapu tworzenia "nowych tradycji" zakazując jednocześnie religijnego charakteru Świąt Bożego Narodzenia. Czym jednak okres ten byłby właśnie bez tego chrześcijańskiego pierwiastka? Uznajmy to pytanie za retoryczne. Nasuwa mi się tutaj jeszcze jedna refleksja oraz idące za nią ostrzeżenie dotycząca zagłębiania się w tematykę Niemieckiego okultyzmu. Oczywiście jest to fascynujące, a odkrywanie nowych lub praktycznie nikomu nie znanych informacji na ten temat pozwala poczuć się niczym jak pierwsi badacze Riese eksplorujący jeszcze nikomu nieznane sztolnie w Górach Sowich jednak pojawia się tu pewne niebezpieczeństwo. Praktycznie wszystko co jest z tą tematyką związane trąci jakąś groteską, a czasem wręcz abstrakcją. Wystarczy spojrzeć na postać Karla Marii Wiliguta - wprowadzonego do SS byłego pensjonariusza zakładu psychiatrycznego, rozdającego prezenty Odyna, nowych tradycji Wigilijnych opartych o absurdalne opowieści o kobiecie z domku w lesie i jej cudownym dziecku, kosztownej i nic w zasadzie nie wnoszącej przebudowie zamku Wewelsburg przez Himmlera czy też rozdawanych przez niego z okazji świąt lampkach Julleuchter. Można by wymieniać jeszcze długo jednak nie miałoby to najmniejszego sensu dlatego przejdę do sedna. Przedstawiając takie informacje szerszemu audytorium może w końcu dojść do tego, że znajdzie się grupa twierdząca iż SS było tylko zbiorowiskiem zwariowanych i generalnie niezbyt groźnych ludzi trudniących się okultyzmem i dawnymi wierzeniami gdyż właśnie przez tę groteskowość ich zbrodnie zostaną niejako rozmyte. Dlatego właśnie nigdy nie możemy o nich zapomnieć, tak samo jak o tym, że wynikały one właśnie z ich wierzeń oraz specyficznych praktyk parareligijnych co przy każdej możliwej okazji będę podkreślać.
Pozostałe części cyklu "Wewelsburg - nazistowski Watykan" znajdziesz pod poniższymi linkami:
- część I: Wprowadzenie
- część II: Nowa Religia
- część III: SS-Brigadeführer Weisthor
Choinka znajdująca się w moim gabinecie - miejscu gdzie powstają zamieszczane na tym blogu teksty. Święta Bożego Narodzenia 2019.
Pomimo tego, że mamy Święta - okres radości - to zakończenie dzisiejszego tekstu nie wypadło zbyt optymistycznie nie jest jednak jeszcze zbyt późno aby to zmienić. Żyjemy w dość specyficznych czasach - to niepodważalny fakt dlatego starajmy się jednak czerpać wszystko to co najlepsze z naszej tradycji, przeszłości i historii tak aby wydarzenia z przed lat już nigdy więcej się nie powtórzyły. Unikajmy wszystkich skrajnych ideologii i zadbajmy o to co powinno być dla nas najważniejsze, a czym jest niezakłamana historia gdyż to właśnie ona jest wyznacznikiem przeszłości. Tego jak i Szczęśliwego Bożego Narodzenia, czasu spędzonego w rodzinnym gronie, bogatych prezentów oraz owocnego, pełnego samych dobrych postanowień roku 2020 życzę Wam moi czytelnicy.
- część I: Wprowadzenie
- część II: Nowa Religia
- część III: SS-Brigadeführer Weisthor