czwartek, 9 marca 2017

Krüppelheim zum Heiliger Geist

Dzisiejszy wpis nie do końca będzie dotyczyć tajemnic III Rzeszy choć związany będzie z pewnym Niemieckim miastem na Górnym Śląsku. W maju 2016 roku na zaproszenie mojego kolegi Macieja Bartkówa - badacza tajemnic historii, pisarza oraz autora projektu "Tajemniczy Bytom" zostałem zaproszony do wzięcia udziału w bardzo ciekawym przedsięwzięciu jakim było zweryfikowanie legendy dotyczącej obecności tunelu biegnącego z kostnicy znajdującej się na terenie obecnego Szpitala Specjalistycznego nr 4 prosto do pobliskiego zakładu pogrzebowego. Tym miastem był oczywiście pozostający do 1945 roku w niemieckich rękach Bytom, który może się pochwalić wieloma zabytkami architektury fortyfikacyjnej jak i schronowej oraz niezliczoną ilością tajemnic (w tym zagadką szybu południowego KWK Miechowice), które z detektywistyczną cierpliwością zgłębia Maciek na którego stronę zapraszam (link) moich czytelników.

 Bytomski szpital na rycinie z początku XX wieku. (źródło szpital4.bytom.pl)

Zanim przejdę do przedstawienie tego co robiliśmy tego majowego, sobotniego popołudnia warto zapoznać się z ciekawą historią szpitala (za szpital4.bytom.pl), którego poctki sięgają 1910 roku kiedy to z inicjatywy Reinholda Schirmeisena, proboszcza bytomskiej parafii świętej Trójcy oraz ówczesnego kardynała Wrocławia, dr Georga Knoppa przez dwa lata wybudowano nowoczesny zakład rehabilitacyjno-wychowawczy Krüppelheim zum Heiliger Geist (Dom dla Kalek pw. św. Ducha). Kompleks składał się z gmachu centralnego z dwoma wieżami, budynku operacyjnego, kuchennego, rzemieślniczego oraz domu sióstr zakonnych, połączonych na poziomie parteru pasażami. Sala gimnastyczna, sala do ćwiczeń, balkony i sale do leżakowania, własny odwiert solanki, nowoczesne urządzenia i aparaty (dwa aparaty rentgenowskie, lampy kwarcowe, lampy terapeutyczne sollux i liczne przyrządy do zabiegów wodnych) pozwalały na leczenie następstw nieszczęśliwych wypadków, porażeń, krzywic, gruźlicy kości i stawów oraz innych wad wrodzonych. Personel zakładu stanowili: dr Seiffert - ordynator zakładu, czterech lekarzy, 40 sióstr boromeuszek, 40 pielęgniarek i salowych, kilku nauczycieli oraz pracownicy techniczni. Obok działalności leczniczo – rehabilitacyjnej, zakład przygotowywał młodych pacjentów do samodzielnego życia nauczając zawodów: piekarza, introligatora, wikliniarza, ślusarza, mechanika, krawca, szewca, stolarza, zegarmistrza, ogrodnika i rolnika a dziewczęta gotowania, bieliźniarstwa, krawiectwa i opieki nad dziećmi. W okresie II Wojny Światowej znajdował się szpital wojskowy, a po włączeniu Bytomia i części Śląska do Polski od 1958 roku służył pomocą górnikom oraz ich rodziną będąc jednocześnie modernizowany oraz przebudowywany by ostatecznie od 1998 roku zostać przemianowanym na placówkę noszącą nazwę Wojewódzki Szpital Specjalistyczny nr 4 w Bytomiu.

Na pierwszy rzut oka wyglądający na niepozorny budynek kostnicy. (fot. Jakub Pomezański)

28 maja 2016 wraz z towarzyszącą mi praktycznie we wszystkich wyjazdach narzeczoną Wiolą dotarliśmy do Bytomia. Pod budynkiem szpitala spotkaliśmy się wraz z Maćkiem, jego kolegą Waldkiem jak i Grzegorzem ze "Śląskiej Grupy Poszukiwawczej - Bytom", po kilku krótkich zdaniach z portierem zostaliśmy wpuszczeni na teren szpitala. Wszystko dzięki uprzejmości dyrektora placówki jak i wcześniejszemu załatwieniu wszelkich formalności przez głównego inicjatora tej weryfikacji - Macieja. W ramach ciekawostki, zanim zajęliśmy się "głównym punktem programu" zostaliśmy najpierw wpuszczeniu do aktualnie działającej kostnicy znajdującej się w nowej części placówki. Można powiedzieć, że było to bardzo ciekawe doświadczenie. Nie jestem osobą strachliwą jednak nie mam możliwość obcowania z takim miejscem na co dzień przez co kilkukrotnie pojawiła się gęsia skórka. Zresztą nie tylko mi...

Sala sekcyjna w nowej części szpitala. (fot. Jakub Pomezański)

Jak już wcześniej wspomniałem naszym głównym zadaniem było odnalezienie śladów po pojawiających się w lokalnych legendach tunelu prowadzącym z kostnicy wprost do pobliskiego zakładu pogrzebowego. W tym celu udaliśmy się do starego budynku prosektorium, jeszcze tylko kilka minut męczenia się z od dawna nie otwieraną kłódką i budynek stanął przed nami otworem. Po wstępnej penetracji piętra okazało się, że poza głównym poziomem jak i piwnicą znajdował się tam jeszcze strych, do którego niestety nie mieliśmy dostępu (głównie przez brak drabiny). Bardzo tego żałuję ponieważ to właśnie na nim znajdował się mechanizm jeszcze przedwojennej windy, która służyła do transportu ciał z piwnicy na piętro. Budynek ten był wykorzystywany do lat 80 kiedy rozpoczęto rozbudowę placówki gdzie na jego parterze cały czas były przeprowadzane sekcje zwłok. Można powiedzieć w skrócie, że nie zetknęliśmy się tam z niczym ciekawym. Najciekawsze miało dopiero nadejść...

 Od lewej: ziejące ciemnością wejście do piwnicy oraz parter budynku kostnicy wraz z windą i korytarzem do dawnego pomieszczenia sekcyjnego. (fot. Jakub Pomezański)

Po zejściu do piwnicy pierwsze co rzuciło się nam w oczy to stalowe drzwi częściowo zastawione szafą - je postanowiliśmy zachować sobie na koniec i zajęliśmy się penetracją pozostałych pomieszczeń. Wszechobecna łuszcząca się farba, wnętrza, których przeznaczenie trudno było dziś określić budowały tajemniczy nastrój. Niestety śladów po tunelu nie stwierdziliśmy. Co prawda znajdowała się tam jedna studzienka kanalizacyjna oraz wolna przestrzeń pod zatrzymaną na poziomie piwnicy windą pojawiło się pierwsze rozczarowanie. Cóż legenda okazała się być tylko legendą. Nadszedł czas na tajemnicze stalowe drzwi. 

Od lewej: znajdująca się w piwnicy winda, jedno z niezidentyfikowanych pomieszczeń, studzienka kanalizacyjna, Maciek z Waldkiem omawiają ulokowanie ewentualnego tunelu. (fot. Jakub Pomezański)

Po przestawieniu starej szafy naszym oczom ukazało się nic innego jak tylko tunel! Zapewne każdemu z nas zabiły mocniej serca jednak przyszedł czas na trzeźwy osąd. Biegł on w zupełnie innym kierunku niż dom pogrzebowy! Gdy na powierzchni sprawdziliśmy miejsce nad nim oraz odległość okazało się, że kierował się on prosto do budynku starego szpitala. Wracając jednak jeszcze na chwilę do podziemi to jego długość wynosiła kilkadziesiąt metrów, a kończył się ceglaną ścianą, na której rozbicie niestety nie mieliśmy zgody. Ślady olejnej farby oraz powojenne rury świadczyły o tym, że był on używany w okresie powojennym. Prawdopodobnie służył do transportu zwłok do kostnicy gdzie w piwnicy ze względu na niższą temperaturę proces rozkłady był częściowo spowolniony w oczekiwaniu na sekcję, następnie za pomocą windy przewożono ciała na piętro gdzie były poddawane badaniom.
Pomimo tego, że nie natrafiliśmy na to na co liczyliśmy wyprawę uznaję za udaną gdyż potwierdziła ona, że w każdej legendzie kryje się ziarno prawdy. Należy sprawdzać, weryfikować i zadawać pytania - tylko to może doprowadzić do rozwiązania każdej zagadki.


 Od lewej: Grzegorz w trakcie eksploracji tunelu, widok za stalowymi drzwiami, tunel wraz z PRL-owskim orurowaniem, widoczna w oddali ceglana ściana na końcu tunelu. (fot. Jakub Pomezański)

Na koniec zapraszam do zapoznania się z materiałem filmowym będącym jednym z odcinków serii "Tajemniczy Bytom" dotyczącym naszej wyprawy do kostnicy.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz