Dzisiejszy
wpis nie do końca będzie dotyczyć tajemnic III Rzeszy choć związany
będzie z pewnym Niemieckim miastem na Górnym Śląsku. W maju 2016 roku na
zaproszenie mojego kolegi Macieja Bartkówa - badacza tajemnic historii,
pisarza oraz autora projektu "Tajemniczy Bytom" zostałem zaproszony do
wzięcia udziału w bardzo ciekawym przedsięwzięciu jakim było
zweryfikowanie legendy dotyczącej obecności tunelu biegnącego z kostnicy
znajdującej się na terenie obecnego Szpitala Specjalistycznego nr 4
prosto do pobliskiego zakładu pogrzebowego. Tym miastem był oczywiście pozostający do 1945 roku w niemieckich rękach Bytom, który może się pochwalić wieloma zabytkami architektury fortyfikacyjnej jak i schronowej oraz niezliczoną ilością tajemnic (w tym zagadką szybu południowego KWK Miechowice), które z detektywistyczną cierpliwością zgłębia Maciek na którego stronę zapraszam (link) moich czytelników.
Bytomski szpital na rycinie z początku XX wieku. (źródło szpital4.bytom.pl)
Zanim przejdę do przedstawienie tego co robiliśmy tego majowego, sobotniego popołudnia warto zapoznać się z ciekawą historią szpitala (za szpital4.bytom.pl), którego początki sięgają 1910 roku kiedy to z inicjatywy Reinholda Schirmeisena, proboszcza bytomskiej parafii świętej Trójcy oraz ówczesnego kardynała Wrocławia, dr Georga Knoppa przez dwa lata wybudowano nowoczesny zakład rehabilitacyjno-wychowawczy Krüppelheim zum Heiliger Geist (Dom dla Kalek pw. św. Ducha).
Kompleks składał się z gmachu centralnego z dwoma wieżami, budynku
operacyjnego, kuchennego, rzemieślniczego oraz domu sióstr zakonnych,
połączonych na poziomie parteru pasażami. Sala gimnastyczna, sala do
ćwiczeń, balkony i sale do leżakowania, własny odwiert solanki,
nowoczesne urządzenia i aparaty (dwa aparaty rentgenowskie, lampy
kwarcowe, lampy terapeutyczne sollux i liczne przyrządy do zabiegów
wodnych) pozwalały na leczenie następstw nieszczęśliwych wypadków,
porażeń, krzywic, gruźlicy kości i stawów oraz innych wad wrodzonych.
Personel zakładu stanowili: dr Seiffert - ordynator zakładu, czterech
lekarzy, 40 sióstr boromeuszek, 40 pielęgniarek i salowych, kilku
nauczycieli oraz pracownicy techniczni. Obok działalności leczniczo –
rehabilitacyjnej, zakład przygotowywał młodych pacjentów do
samodzielnego życia nauczając zawodów: piekarza, introligatora,
wikliniarza, ślusarza, mechanika, krawca, szewca, stolarza,
zegarmistrza, ogrodnika i rolnika a dziewczęta gotowania,
bieliźniarstwa, krawiectwa i opieki nad dziećmi. W okresie II Wojny
Światowej znajdował się szpital wojskowy, a po włączeniu Bytomia i
części Śląska do Polski od 1958 roku służył pomocą górnikom oraz ich rodziną będąc jednocześnie modernizowany oraz przebudowywany by ostatecznie od 1998 roku zostać przemianowanym na placówkę noszącą nazwę Wojewódzki Szpital Specjalistyczny nr 4 w Bytomiu.
Na pierwszy rzut oka wyglądający na niepozorny budynek kostnicy. (fot. Jakub Pomezański)
28
maja 2016 wraz z towarzyszącą mi praktycznie we wszystkich wyjazdach
narzeczoną Wiolą dotarliśmy do Bytomia. Pod budynkiem szpitala
spotkaliśmy się wraz z Maćkiem, jego kolegą Waldkiem jak i Grzegorzem ze
"Śląskiej Grupy Poszukiwawczej - Bytom", po kilku krótkich zdaniach z
portierem zostaliśmy wpuszczeni na teren szpitala. Wszystko dzięki
uprzejmości dyrektora placówki jak i wcześniejszemu załatwieniu
wszelkich formalności przez głównego inicjatora tej weryfikacji -
Macieja. W ramach ciekawostki, zanim zajęliśmy się "głównym punktem
programu" zostaliśmy najpierw wpuszczeniu do aktualnie działającej
kostnicy znajdującej się w nowej części placówki. Można powiedzieć, że
było to bardzo ciekawe doświadczenie. Nie jestem osobą strachliwą jednak
nie mam możliwość obcowania z takim miejscem na co dzień przez co
kilkukrotnie pojawiła się gęsia skórka. Zresztą nie tylko mi...
Sala sekcyjna w nowej części szpitala. (fot. Jakub Pomezański)
Jak
już wcześniej wspomniałem naszym głównym zadaniem było odnalezienie
śladów po pojawiających się w lokalnych legendach tunelu prowadzącym z
kostnicy wprost do pobliskiego zakładu pogrzebowego. W tym celu udaliśmy
się do starego budynku prosektorium, jeszcze tylko kilka minut męczenia
się z od dawna nie otwieraną kłódką i budynek stanął przed nami
otworem. Po wstępnej penetracji piętra okazało się, że poza głównym
poziomem jak i piwnicą znajdował się tam jeszcze strych, do którego
niestety nie mieliśmy dostępu (głównie przez brak drabiny). Bardzo tego
żałuję ponieważ to właśnie na nim znajdował się mechanizm jeszcze
przedwojennej windy, która służyła do transportu ciał z piwnicy na
piętro. Budynek ten był wykorzystywany do lat 80 kiedy rozpoczęto
rozbudowę placówki gdzie na jego parterze cały czas były przeprowadzane
sekcje zwłok. Można powiedzieć w skrócie, że nie zetknęliśmy się tam z
niczym ciekawym. Najciekawsze miało dopiero nadejść...
Od
lewej: ziejące ciemnością wejście do piwnicy oraz parter budynku
kostnicy wraz z windą i korytarzem do dawnego pomieszczenia sekcyjnego.
(fot. Jakub Pomezański)
Po
zejściu do piwnicy pierwsze co rzuciło się nam w oczy to stalowe drzwi
częściowo zastawione szafą - je postanowiliśmy zachować sobie na koniec i
zajęliśmy się penetracją pozostałych pomieszczeń. Wszechobecna
łuszcząca się farba, wnętrza, których przeznaczenie trudno było dziś
określić budowały tajemniczy nastrój. Niestety śladów po tunelu nie
stwierdziliśmy. Co prawda znajdowała się tam jedna studzienka
kanalizacyjna oraz wolna przestrzeń pod zatrzymaną na poziomie piwnicy
windą pojawiło się pierwsze rozczarowanie. Cóż legenda okazała się być
tylko legendą. Nadszedł czas na tajemnicze stalowe drzwi.
Od
lewej: znajdująca się w piwnicy winda, jedno z niezidentyfikowanych
pomieszczeń, studzienka kanalizacyjna, Maciek z Waldkiem omawiają
ulokowanie ewentualnego tunelu. (fot. Jakub Pomezański)
Po
przestawieniu starej szafy naszym oczom ukazało się nic innego jak
tylko tunel! Zapewne każdemu z nas zabiły mocniej serca jednak przyszedł
czas na trzeźwy osąd. Biegł on w zupełnie innym kierunku niż dom
pogrzebowy! Gdy na powierzchni sprawdziliśmy miejsce nad nim oraz
odległość okazało się, że kierował się on prosto do budynku starego
szpitala. Wracając jednak jeszcze na chwilę do podziemi to jego długość
wynosiła kilkadziesiąt metrów, a kończył się ceglaną ścianą, na której
rozbicie niestety nie mieliśmy zgody. Ślady olejnej farby oraz powojenne
rury świadczyły o tym, że był on używany w okresie powojennym.
Prawdopodobnie służył do transportu zwłok do kostnicy gdzie w piwnicy ze
względu na niższą temperaturę proces rozkłady był częściowo spowolniony
w oczekiwaniu na sekcję, następnie za pomocą windy przewożono ciała na
piętro gdzie były poddawane badaniom.
Pomimo tego, że nie
natrafiliśmy na to na co liczyliśmy wyprawę uznaję za udaną gdyż
potwierdziła ona, że w każdej legendzie kryje się ziarno prawdy. Należy
sprawdzać, weryfikować i zadawać pytania - tylko to może doprowadzić do
rozwiązania każdej zagadki.
Od
lewej: Grzegorz w trakcie eksploracji tunelu, widok za stalowymi
drzwiami, tunel wraz z PRL-owskim orurowaniem, widoczna w oddali ceglana
ściana na końcu tunelu. (fot. Jakub Pomezański)
Na koniec zapraszam do zapoznania się z materiałem filmowym będącym jednym z odcinków serii "Tajemniczy Bytom" dotyczącym naszej wyprawy do kostnicy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz