czwartek, 9 listopada 2017

Hitlerowskie złoto

Choć nie jestem poszukiwaczem, który owładnięty jest pogonią za złotem czy też dziełami sztuki zrabowanymi w okresie II Wojny Światowej przez Niemców niemniej jednak zdecydowałem się poruszyć ten temat w dzisiejszym wpisie. Temat ten oczywiście nie jest mi obcy, a wielokrotnie podczas swoich licznych kwerend oraz rozmów z ludźmi chcąc nie chcąc się z nim stykałem. Przyczynkiem do powstania tego tekstu były moje pierwsze odwiedziny 65 kilometra na linii kolejowej Wrocław-Wałbrzych, miejsca które ponad 2 lata temu rozpaliło wyobraźnię nie jednego odkrywcy. Niestety pomimo upływu czasu nie jesteśmy choćby o krok bliżej od odkrycia prawda i znalezienia odpowiedzi na pytanie brzmiąca: Co tak naprawdę stało się ze zrabowanymi przez III Rzeszę dobrami?

 65 kilometr linii kolejowej Wrocław-Wałbrzych, po prawej stronie widoczny nasyp gdzie przez ostatnie 2 lata spółka XYZ prowadziła swoje badania, stan na listopad 2017. (fot. Jakub Pomezański)

Oczywiście odpowiedzi na to pytanie szukano już wielokrotnie jednak "gorączka hitlerowskiego złota" rozpoczęła się na dobre gdy w kwietniu 1945 roku wojska US Army zajęły miasto Merkers. Dziś trudno już oszacować ilość ton złota jakie zostało zrabowane przez Niemców (czy też tego "pozyskanego" w obozach koncentracyjnych) jednak same szwajcarskie banki mogły otrzymać od rządu III Rzeszy aż 440 milionów dolarów w złocie! Oczywiście to dopiero wierzchołek góry lodowej ponieważ zagrabionych zostało również wiele bezcennych dzieł sztuki, również tych z Polski. Niestety znaczna część z nich zaginęła bezpowrotnie jak choćby najsłynniejszy obraz - "Portret Młodzieńca" pędzla Rafaela Santiego zrabowany w 1940 roku z Muzeum Czartoryskich w Krakowie. Pośród na zawsze zaginionych dóbr znajduje się również bardzo ciekawy przedmiot nazywany "grotem włóczni z Kowla". Odnaleziony w XIX w Szuczynie koło Kowla na Ukrainie (wtedy pozostającego w Polskich granicach) grot żelaznej włóczni zawierał runiczną inskrypcję o treści "tilardis" co oznacza "dążyć do celu". Przedmiot ten został zagrabiony przez Ahnenerbe, a jego wartość dla ówczesnych planów kolonizacyjnych na wschodzie pozostawał dla nich bezcennym przedmiotem spajającym ówczesnych Niemców, którzy podobnie jak starożytni Germanie zajmowali ziemię należące do - w/g ówczesnej propagandy - brudnych i nadających się jedynie na niewolników Słowian, a wszystko to miało mieścić się pod pojęciem "Drang Nach Osten". Jest to zresztą bardzo ciekawe zagadnienie gdyż poza samymi planami kolonizacji Himmler planował również stworzenie serii herbów rodów rolniczych, którzy mieli osiedlać się na zajętych ziemiach w specjalnie stworzonych tzw. "gospodarstwach osadniczych". Jedno z takich modelowych osiedli znajduje się do dzisiejszego dnia w okolicy mojego miejsca zamieszkania dla tego wrócę do tego tematu w przyszłości.

Zaginiony "grot włóczni z Kowla". (źródło: Wikipedia)

Wróćmy jednak do Merkers. To właśnie tam ponad 600 metrów pod ziemią, w dawnej kopalni soli znajdował się prawdziwy skarbiec III Rzeszy, do którego odnalezienia doprowadził przypadek. Jedna z wersji historii odnalezienia skarbca w dużym skrócie skupia się na głównej roli francuskich prostytutek, które przekazały wiedzę o nim amerykańskim żołnierzom - dla mnie jest to jednak mało prawdopodobne dlatego pozwolę sobie tylko z kronikarskiego obowiązku o niej wspomnieć. Druga wersja natomiast mówi o przypadkowym spotkaniu patrolu żołnierzy US Army, którzy w zajętym Merkers spotkali umundurowanego żołnierza SS. Pozostając w ukryciu zaczęli go tropić, a ten nieświadomie doprowadził ich do częściowo zamaskowanego wejścia prowadzącego do kopalni noszącej nazwę "Kaiseroda". Po ujęciu załogi pilnującej kopalni rozpoczęto jej penetrację, w trakcie wykonywania czynności służbowych natrafiono na prawdziwy skarb - niezliczoną ilość złota (którą ostatecznie zapakowano do ponad 11000 skrzyń) oraz zrabowanych dóbr kultury. Trzeba jednak pamiętać, że pośród znajdujących się tam sztabek znanych z wielu filmów były tam również drogocenne rzeczy osobiste należące do ludzi z obozów koncentracyjnych... Jak się okazało jednak po zakończeniu wojny gdy tylko przejęto niezniszczone do końca dokumenty pozostałe po III Rzeszy skarb z kopalni "Kaiserode" w Merkers był zaledwie częścią majątku zgromadzonego przez Niemców do 1945 roku, a dookoła sprawy związanej ze zgromadzonym tam złotem powstało wiele legend.

Generałowie Eisenhower, Bradley i Eddy wraz z pułkownikiem Bernsteinem oglądają znajdujące się w kopalni "Kaiserode" skarby. (źródło: archives.gov)

Posiadane przez aliantów informacje zadecydowały o powstaniu w 1946 roku "Komisji Trójstronnej do spraw restytucji złota monetarnego" (Tripartite Commission for the Restitution of Monetary Gold) w skład której weszły Wielka Brytania, Stany Zjednoczone i Francja. Zadaniem komisji było poszukiwanie śladów po hitlerowskim złocie poza granicami Niemiec oraz jego odzyskanie jak i ewentualne zwrócenie krajom do którego ono należało. Komisja została rozwiązana dopiero w 1998 roku i właśnie na ostatnich latach jej działalności chciałbym się skupić gdyż dotarłem do materiałów wywiadowczych zawierających raporty przeznaczone m.in. dla T.G.C. (skrót od Tripartite Gold Commision) dotyczące m.in. nie innego kraju jak... Argentyny. Ustalenia komisji były również druzgocące dla innych krajów jak choćby wcześniej wspomnianej Szwajcarii, Austrii ale również Turcji, której Reichsbank sprzedawał po okazyjnych cenach zrabowane złoto co czyniło ich czynnym uczestnikiem przy wspieraniu zbrodniczej działalności III Rzeszy. Pomijając jednak sprawy związane z pozostałymi państwami, a skupiając się na najistotniejszym dla mnie wątku Argentyńskim to informacje na temat tego kraju były bardziej przewidywalne niż szokujące. Stwierdzono, że pomimo tego iż Państwo Peróna (pozostającego do 1946 roku wiceprezydentem jednak jego rola w rządzeniu Państwem była znaczna jeszcze przed oficjalnym wybraniem go na prezydenta) które praktycznie do samego końca pozostawało neutralne w światowym konflikcie to w jej ostatnich tygodniach wypowiedziało na papierze wojnę hitlerowskim Niemcom. Podkreślono jednak, że cały czas wspierali i sympatyzowali z ówczesnym rządem III Rzeszy na różnych płaszczyznach - zarówno militarnej jak i ekonomicznej. Jednocześnie po zakończeniu wojny dzięki argentyńskiej ustawie Chapultepec zdecydowano się na współpracę z T.G.C. i rozpoczęcie śledztwa na terenie ich kraju. Komisja jak można się domyślać niczego nie znalazła - tzn. stwierdzono, że oficjalnie do Argentyny nie spłynęło jakiekolwiek poniemieckie złoto oraz jak podkreślono w raporcie: "Pod koniec 1946 roku relacje pomiędzy Stanami Zjednoczonymi, a Argentyną znacznie się poprawiły, a Stany Zjednoczone widzą w Argentynie sojusznika w walce z rozprzestrzeniającym się komunizmem...".

 Fragment omawianego dokumentu dotyczącego
Tripartite Commission for the Restitution of Monetary Gold. (źródło: archiwum CIA, zbiory Jakuba Pomezańskiego)

Słowa klucze znajdujące się w powyższym tekście to "sojusznik-walka z komunizmem", które całkowicie zamykają sprawą. Po zakończeniu wojny dla Stanów Zjednoczonych nie było już wroga w postaci Niemiec (przynajmniej tych zachodnich), pojawił się nowy wszechobecny wróg w postaci komunizmu. Dotychczasowi wrogowie zostali sprzymierzeńcami, a wszystkie grzechy jakie popełnili (nie ważne jak straszne by były) zostały im wybaczone - Reinhard Gehlen, Kurt Blome, Werhner von Braun... przykładów można by mnożyć. Biorąc pod uwagę powyższe oraz to, że komisja odnalazła około 65% zrabowanego przez Niemców w czasie II Wojny Światowej złota bardzo prawdopodobnym jest to, że mogło ono zostać wywiezione również do Argentyny jednak ze względu na nowy układ polityczny na świecie winy te zostały im zapomniane. Nieprzypadkowe jest również to, że aż do lat 80 XX wieku Amerykanie nie byli zainteresowani pracami Peróna nad bombą atomową (wspominałem o tym w poprzednim wpisie). 
Poszukiwania zrabowanych dóbr przez zachodnich aliantów to oczywiście nie tylko działalność T.G.C. ale również szereg raportów sporządzonych przez przeróżne organizacje jak na przykład OSS, które w ostatnich dniach działalności pod nazwą Office of Strategic Services zamieniło się w Central Inteligence Agency zebranych w jednym opracowaniu pod nazwą "Cultural Looting of the Ahnenerbe", którego jedną ze stronic zamieszczam poniżej jako przykład.

Jedna ze stron opracowania OSS pod nazwą "Cultural Looting of the Ahnenerbe" (źródło: NARA, archiwum Jakuba Pomezańskiego)

A co działo się na naszym podwórku? Każdy zapewne zna historię sprawy jaką prowadził agent bezpieki - Stanisław Siorek, który poszukiwał skarbów w Lubiążu lub przetrzymywanego w barczewskim więzieniu gauleitera Prus Wschodnich Ericha Kocha. Oczywiście równie pasjonująca jest historia złotego pociągu, która zaczęła się nie w Wałbrzychu, a... pod górą Sobiesz. To właśnie tam jeszcze w latach 70 rozpoczęto jego poszukiwania (czy też skarbu, który był jego ładunkiem), później przypomniano sobie o Panu Słowikowskim i badaniach prowadzonych przez niego z których skorzystała spółka XYZ szukając składu na 65 kilometrze. Nie mnie oceniać o słuszności prowadzenia prac poszukiwawczych w tym miejscu jednak gdy pomyślę sobie o wściekłym ataku z jakim zetknęli się jego poszukiwacze robi mi się po prostu przykro. Czy ktokolwiek z atakujących choć raz spróbował zweryfikować historię Pana Słowikowskiego? Oczywiście, że nie! A o to właśnie chodzi, trzeba weryfikować i szukać - zarówno w terenie jak i archiwach bo na tym polega nasza praca poszukiwacza. Możemy szukać czegoś - nawet przez całe życie - i tego nie znaleźć jednak najważniejsze jest to, że próbowaliśmy i wykorzystaliśmy wszystkie możliwe furtki weryfikacji.



Nasyp na 65 kilometrze - miejsce gdzie prowadzono poszukiwania tzw. "Złotego Pociągu". Stan na listopad 2017. (fot. Jakub Pomezański)
 
Jakie będą dalsze losy złotego pociągu? Z tego co się orientuję w 2018 rozpoczną się odwierty, które ostatecznie potwierdzą to czy pod nasypem znajduje się cokolwiek poza usypaną ziemią i kamieniami. Jednak moim zdaniem pociągu spółka XYZ tam nie znajdzie, złoto było potrzebne w zupełnie innym miejscu jednak prawdy na ten temat nie poznamy już nigdy - pozostały tylko domysły i spekulacje. Prawdziwym złotem dla całego powiatu Wałbrzyskiego jak i jego okolic były natomiast tłumy turystów, które nawiedziły ten rejon w ostatnich latach po wybuchu bańki medialnej związanej z hitlerowskim skarbem i to właśnie było największą wartością dodaną całej tej historii. A co do Panów ze spółki XYZ to życzę im naprawdę z całego serca aby nie zaprzestawali w pogoni za swoimi marzeniami. Spacerując 3 listopada w miejscu prowadzonych poszukiwań nie byłem w stanie poczuć tej atmosfery ostatnich lat jaka panowała na 65 kilometrze - po reporterach, kamerach telewizyjnych oraz poszukiwaczach nie pozostał nawet najmniejszy ślad za to wiał zimny wiatr zwiastujący zbliżającą się nieuchronnie zimę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz