niedziela, 16 kwietnia 2017

Góra Cheyenne, a kompleks Riese

Przeglądając dziś zdjęcia z jednej ostatnich wypraw poza Dolnym Śląskiem naszła mnie pewne refleksja, a mianowicie czy w budowa wykutego w skale podziemnego kompleksu w Górach Sowich wpłynęła na powstanie amerykańskiej bazy Cheyenne Mountain Air Force Station znajdującej się na terenie stanu Kolorado. Takie przemyślenia oczywiście nie wzięły się znikąd gdyż wyprawa ta do jakiej doszło w listopadzie 2016 roku odbyła się do opuszczonej podziemnej bazy, a dokładniej do sięgającego w głąb ziemi na trzy kondygnacje podziemnego stanowiska dowodzenia we wsi Złotkowo nieopodal Poznania. Wieś, jak i sąsiadujące z nią tereny były po części wcielone w skład powstałego w okresie zaboru pruskiego poligonu wojskowego, który istnieje do dzisiejszego dnia. Ta rodem z PRL konstrukcja, zbudowana głównie z prefabrykatów wywołała we mnie właśnie takie, a nie inne skojarzenia gdyż unoszący się tam duch Zimnej Wojny pozostawał cały czas bardzo mocno wyczuwalny. Nie chciałbym się teraz zbyt mocno zagłębiać w szczegóły gdyż obiekt ten zasługuje na osobny wpis jednak już teraz chciałbym jeszcze raz podziękować za świetnie spędzony czas chłopakom związanym z "Poznańską Grupą Eksploracyjną", a w szczególności Damianowi i jego żonie za wspaniałe ugoszczenie mnie na wieczór poprzedzający wyruszenie na poligon.

 Wnętrze podziemnego stanowiska dowodzenia ze Złotkowa. Po lewej: serce obiektu czyli główne stanowisko dowodzenia. Po prawej: jeden z korytarzy w obiekcie. Stan na listopad 2016. (fot. Jakub Pomezański)

Co jednak jest takiego w górze Cheyenne, że skojarzyłem ją z Riese? W okresie Zimnej Wojny, a dokładniej w 1961 roku w górze tej rozpoczęto drążyć kilometry korytarzy na wzór "Olbrzyma", w których znalazła się m.in. górska baza narodowych sił zbrojnych USA, koszary, magazyny jak i również pomieszczenia dla ważniejszych osób w Stanach Zjednoczonych związanych ze stanami zjednoczonymi. Ulokowano tam również główne stanowisko dowodzenia dla NORAD - North American Aerospace Defense Command (Dowództwo Obrony Północnoamerykańskiej Przestrzeni Powietrznej i Kosmicznej). Budowa zakończyła się w 1965 i kosztowała około 200 milionów dolarów. Jak twierdzą amerykanie obiekt ten jest odporny na uderzenie bomby atomowej, użycie broni chemicznej lub biologicznej jak i na ataki konwencjonalne. Użycie specjalnego systemu sprężyn pod wybudowanymi w wydrążonych sztolniach budynkami powoduje to, że ewentualne wstrząsy naturalne lub wywołane ewentualnym atakiem są redukowane do minimum i praktycznie nieodczuwalne przez pracujących wewnątrz żołnierzy. 

Od lewej: główne wejście do kompleksu wykutego w górze Cheyenne (źródło: Wikimedia Commons). Następnie: częściowo zasypane wejście do sztolni nr 3 na Soboniu, Góry Sowie, stan na marzec 2017. (fot. Jakub Pomezański)

Poza samą funkcją defensywną bazy, obiekt miał spełniać również funkcję reduty gdyż to właśnie z niego w razie ewentualnego ataku można sterować systemem rakiet balistycznych, a także na jego zboczach miały zostać ulokowane działa broniące dostępu do jego wnętrza. Kompleks działa do dzisiejszego dnia i jest cały czas unowocześniany, pomimo tego przestał być już tak wielką tajemnicą jak jeszcze 50 lat temu. Wpuszczane są do niego m.in. wycieczki szkolne, oczywiście możemy być pewni, że nie widzą one wszystkiego. Cheyenne Mountain Air Force Station pozostaje cały czas jednym z najważniejszych miejsc dla US Army, a w jego wnętrzach może kryć się nie jeden sekret. 
Zastanówmy się jednak skąd Amerykanie wzięli pomysł aby w ogóle rozpocząć budowę wydrążonych w skale sztolni-schronu o przeznaczeniu militarnym? Czy był to ogólnie przyjęty koncept, z którego korzystało wiele Państw? Oczywiście odpowiedź brzmi: nie! Do czasu powstania "podziemnej" bazy w Kolorado jedynym podobnym obiektem był kompleks w Górach Sowich. Z tą różnicą, że Amerykanie wykorzystali do tego jedną dużą, a Niemcy kilkadziesiąt lat wcześniej kilka mniejszych gór. Można tutaj stwierdzić iż jest to bzdura, gdyż Niemcy posiadali jeszcze kilka innych obiektów jak chociażby sławna "Dora" gdzie produkowano rakiety balistyczne V-2 jednak trzeba mieć tutaj świadomość iż prawdopodobnie wszystkie pozostałe podziemne obiekty Niemców były o przeznaczeniu fabrycznym.

 Od lewej: prace budowlane w górze Cheyenne (źródło Wikimedia Commons). Następnie: największa znana hala w kompleksie Osówka, Góry Sowie, stan na kwiecień 2015. (fot. Jakub Pomezański)

Oczywiście do dnia dzisiejszego nie wiemy czym miało być (bo to, że obiekt nie został w pełni ukończony jest bezsprzeczne) Riese, jednak jeśli przyjmiemy koncepcję, której "wyznawcą" jestem m.in. ja, a dotyczącą wykorzystania już wykończonych sztolni na potrzeby m.in. stanowiska dowodzenia, schronu oraz kompleksu o przeznaczeniu militarnym ze stanowiskami broni odwetowej powiązania z górą Cheyenne są jak najbardziej słuszne. Niestety tak jak zawsze gdy ma to związek z Górami Sowimi są to tylko i wyłączenie przypuszczenia jednak podobieństwo amerykańskiej jak i niemieckiej bazy jest momentami bardzo uderzające. Co prawda zostały wydrążone innymi metodami oraz w innych skałach - w Riese mamy głównie gnejsy, natomiast w górze Cheyenne granit (choć jak dowodzi profesor Christine Siddoway skały te posiadają strukturę podobną do granitu, a są od niego młodsze).

  Od lewej: prace budowlane w górze Cheyenne (źródło Wikimedia Commons). Następnie: jeden z korytarzy w kompleksie Rzeczka, Góry Sowie, stan na grudzień 2016. (fot. Jakub Pomezański)

W tym momencie należy sobie również odpowiedzieć na pytanie czy skąd amerykanie wpadli na pomysł wybudowania tego typu konstrukcji. Oczywistym jest, że do USA po zakończeniu II Wojny Światowej w ramach operacji "Paperclip" (Spinacz) trafiło wielu naukowców, inżynierów, techników itp. związanych z projektami tajnych broni. Być może pośród nich znalazł się również ktoś kto miał jakiś bezpośredni lub pośredni związek z Sonderbauvorhaben Niederschlesien. Kolejną dość kontrowersyjną osobą była postać Alberta Speera, który na temat budowy "lochów" (bo tak nazywano sowiogórskie sztolnie w polskiej prasie po II Wojnie Światowej) na Dolnym Śląsku wiedział bardzo wiele. Być może zdradził jego kilka sekretów zachodniemu wywiadowi. Obiekty te nie były już od lat 50 tajne, a Polska prasa pisała o nich dość szeroko. Jak udało mi się dowiedzieć CIA było bardzo zainteresowane Dolnym Śląskiem jednak w dokumentach do jakich udało mi się dotrzeć nie ma jakiejkolwiek wzmianki na temat "Riese" choć inne podziemne obiekty, jak np. bodaj najciekawszy czeski kompleks "Richard" w Litomierzycach był rozpracowywany przez wywiadowców po czym zachował się ślad w postaci raportów.


 Powyżej: fragment raportu wywiadowczego CIA na temat podziemi "Richard" w Litomierzycach (źródło: archiwum CIA, zbiory Jakuba Pomezańskiego).

Na tym właśnie polega magia "Riese". Przez brak jakichkolwiek zachowanych do dzisiejszego dnia dokumentów, z których wynikałoby jakiego przeznaczenia były sztolnie "Olbryzma" możemy do niego przypasować praktycznie wszystko, oczywiście należy robić to w granicach zdrowego rozsądku bez niepotrzebnego dopisywania niestworzonych teorii. Oczywiście jeśli kiedyś znajdą się na tyle rzetelne dokumentu, z których będzie bezsprzecznie wynikać czym miało być "Riese", a będą one sprzeczne z tym co dziś tutaj napisałem nie pozostanie mi nic innego jak tylko przekreślenie wszystkiego co do tej pory twierdziłem. Choć być może będzie zupełnie inaczej, a prawda jeszcze nas wszystkich zaskoczy.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz