wtorek, 24 grudnia 2019

Wewelsburg - nazistowski Watykan, cz. IV - Święta Bożego Narodzenia w III Rzeszy

Mamy dziś 24 grudnia 2019 roku, już za kilka godzin zasiądziemy z rodzinami przy Wigilijnych stołach, podzielimy się opłatkiem oraz zaczniemy zajadać się świątecznymi potrawami. Nie można zapomnieć również o prezentach, które dostarcza (zależności od miejsca gdzie mieszkamy) Gwiazdor, Aniołek, a czasem Dzieciątko czy też o Pasterce czy śpiewaniu kolęd. Właśnie w taki sposób większość z nas wyobraża sobie początek świąt, podczas których najważniejsze są przepełnione ciepłem i radością chwile spędzone w gronie najbliższych. To jednak nie wszystko bo tak samo jak z Wigilią tak i z całymi świętami Bożego Narodzenia związane są pewne obrządki wynikające z tradycji chrześcijańskiej ale również te pochodzące z kręgu jeszcze starszych wierzeń po których ślad zachował się chociażby w postaci choinki czy też wszechobecnych lampkach odnoszących się do okresu kiedy czczono mniej więcej w tym samym czasie dzień przesilenia zimowego. Nie przez przypadek właśnie teraz zdecydowałem się na napisanie już czwartej części cyklu "Wewelsburg - nazistowski Watykan" odnoszącej się bezpośrednio do Świąt Bożego Narodzenia w III Rzeszy. Choć jest to zagadnienie dość ogólne i odnoszące się nie tylko do ówczesnego, niemieckiego okultyzmu czy zamku Wewelsburg to w pewnym sensie poprzez ludzi związanych z tworzeniem "nowej religii" ma z  tym wszystkim bardzo wiele wspólnego.  Proszę natomiast tekst ten traktować jako reaktywację mojej zdecydowanie ulubionej serii odnoszącej się do niemieckiego okultyzmu w okresie II Wojny Światowej poprzez nazwijmy to "Świąteczny odcinek specjalny". 

Fotografia ilustrująca artykuł o ludowym święcie jaki został opublikowany w 3 numerze niemieckiego magazynu "Hilf Mit" w 1940 roku. Co charakterystyczne dla okresu wojny na zdjęciu nie ma ojca - on domyślnie przebywa na froncie, widzimy tam natomiast matkę z dzieckiem siedzące przy tradycyjnym Julkranzen - wieńcu przesilenia zimowego (archiwum autora).

Można sobie w tym momencie zadać pytanie dlaczego poruszam ten temat skoro Świąt Bożego Narodzenia w okresie hitlerowskich Niemiec były już tematem niejednego artykułu i jest to zagadnienie jak wydawać by się mogło już wystarczająca przedstawione. No właśnie nie jest tak do końca i  zapewniam, że spojrzymy na nie z zupełnie innej strony. Nie będę rozpisywać się o akcji charytatywnej Winterhilfswerk jaka towarzyszyła okresowi świąt, nie będę również poruszać zagadnień związanych z tym jak wyglądały święta niemieckich żołnierzy na froncie. Spojrzymy natomiast na to jak pracowano nad przywróceniem starogermańskich, a nawet tworzono nowe pseudo starogermańskie tradycje dostosowane do systemu narodowo-socjalistycznego mające wypierać przewodni, chrześcijański charakter Świąt Bożego Narodzenia. Gwoli wyjaśnienia muszę tutaj wspomnieć również o tym, że czytając dzisiejszy tekst można spotkać się z różnymi określeniami na ten ówczesny "ersatz" dla bodaj najważniejszego w chrześcijańskim kręgu kulturowym wydarzenia jak święto ludowe, Jullfest, święto wspólnotowe, święto przesilenia zimowego itd. Pojawi się tutaj również słowo Weihnachten, tłumaczone dziś jako Boże Narodzenie jednak de facto w swej etymologii odnoszące się jeszcze do czasów przedchrześcijańskich, a dosłownie oznaczające świętą noc. Nawiązuje ono do germańskiej tradycji dnia przesilenia zimowego wypadającego w okolicach 24 grudnia, a noszących nazwę święta Jul. Jednak bez względu na nazewnictwo nadmieniam, że wszystkie te określenia są prawidłowe, a ich zastosowanie w III Rzeszy wynikało z przeróżnych powodów - czy to dla podkreślenia państwowego charakteru świąt czy to do dodania mistycznej aury dla tych "nowych tradycji" tak potrzebnych każdemu obrządkowi religijnemu lub też wyrażenia ich ekskluzywności gdy odnoszono je do członków SS.

Artykuł z Polskiej, przedwojennej gazety poruszający kwestie zmian w postrzeganiu świąt Bożego Narodzenia w III Rzeszy na podstawie rozporządzenia kierownictwa Związku Nauczycielstwa Niemieckiego (archiwum autora).

Wprowadzanie zmian nie tylko w wyglądzie Świąt Bożego Narodzenia ale generalnie przy tworzeniu podwalin pod nową, niemiecką religię nie odbywało się w trybie natychmiastowym i o ile wszystkie rytuały odnoszące się do chrzcin, ślubów, pogrzebów, przebiegu świąt itd. początkowo były niejako testowane na samych doskonale przygotowanych do tego pod względem ideologicznym "czarnych rycerzach z SS" tak w przyszłości miały dotyczyć wszystkich mieszkańców Rzeszy. Co ciekawe najbardziej podatne na tego typu zmiany jak przypuszczam były landy, w których Hitler uzyskał największe poparcie pozostające jednocześnie pod silnym wpływem protestantyzmu - to właśnie tam można było zaobserwować największe odejście od tradycji chrześcijańskich zarówno jeśli chodzi o ceremonie dotyczące życia samych mieszkańców, a także zmian wprowadzanych w obrządku świątecznym. Potwierdzenie tego stanu znajdziemy w opublikowanym poniżej cytacie, w którym przeczytamy jak "nowe tradycje" zostały entuzjastycznie przyjęte w najważniejszym dla protestantów mieście Augsburg. Być może spowodowane było to tym, że landy w których większość stanowili nieliczni w III Rzeszy katolicy obawiali się krytyki Papieża, który nowe, niemieckie tradycje odnoszące się do święta Bożego Narodzenia nazywał takimi jakimi w rzeczywistości były czyli pogańskimi. Nie bez znaczenia pozostawał tu również stosunek protestantów do religii, którzy niejako przyzwyczajeni już do rewolucji, na drodze której wprowadzili swoje "nowe tradycje" mieli mniejsze opory niż katolicy przed zaakceptowaniem kolejnej, tym razem nazistowskiej. Rewolucja ta jednak nie była tak owocna jak protestancka, "nowe tradycje" powstałe po 1933 roku odnoszące się do chociażby ślubów nie przyjęły się szeroko w społeczeństwie Niemieckim w przeciwieństwie do obrządku świątecznego, który był dość silnie rozpropagowany przez agresywne (i skuteczne) propagowanie nowych rytuałów. Notabene: występuje tu pewna analogia pomiędzy rewolucją protestancką, a rewolucją hitlerowską ponieważ zarówno Luter jak Hitler byli nazywani per Führer. Warto w tym momencie nakreślić swoistą oś czasu mojego pomysłu, na którą można nanieść poszczególne etapy wprowadzania w życie ustaleń najwyższych władz ówczesnych Niemiec w odniesieniu do świąt Bożego Narodzenia, a także wydarzenia mających wpływ na ich kształt.

Wschodnie skrzydło zamku Wewelsburg wraz z drogą prowadzącą do głównej bramy oraz widoczną na jego końcu północną wieżą. To właśnie w tym miejscu Karl Maria Wiligut opracowywał podwaliny pod nową religię SS, sam zamek w przyszłości miał stać się centrum nowego świata, swoistym "Watykanem III Rzeszy". Stan na grudzień 2017. 

1933-1936
- Karla Maria Wiligut poznaje Himmlera
- wstąpienie Wiliguta do SS
- przejęcie przez SS zamku Wewelsburg oraz jego rozbudowa pod czujnym okiem Hermanna Bartelsa
- prace badawcze w znajdującym się nieopodal zamku Wewelsburg kompleksie skalnym Externstein
- tworzenie przez Wiliguta w zamku Wewelsburg podwalin pod nową religię III Rzeszy (w tym wykrystalizowanie obrządku ślubu, chrztu, pochówku czy też kształtu nowych świąt - Bożego Narodzenia oraz Wielkiej Nocy)

1936-1939
- wprowadzenie ustawy zakazującej religijnego charakteru świąt w szkołach, oraz jednoczesne przejście w dwa kierunki rozwoju nowej religii - nazwijmy je tutaj religii w wersji przeznaczonej dla SS gdzie w kontekście bożego Narodzenia używa się najczęściej określenia Jullfest (można to przetłumaczyć jako Święto Przesilenia Zimowego) oraz wersji dla pozostałych Niemców w postaci Volkswiehnaht (Święto Ludow), generalnie te dwa kierunki nie różniły się od siebie, a używanie dwóch różnych nazw prawdopodobnie miało jedynie cel nadania prestiżowego charakteru nowych obrzędów przeznaczonych ekskluzywnie dla SS czy też podkreślenia ich państwowego charakteru
- rozpoczęcie masowej produkcji świeczników Julleuchter przeznaczonych tylko i wyłącznie dla członków SS
- prowadzenia agresywnej kampanii na rzecz przekształcenia świąt Bożego Narodzenia w święto państwowe odnoszące się do przedchrześcijańskich wierzeń 
- wprowadzanie elementów nowej religii dla obywateli Niemiec niebędących członkami SS
- rzekoma dyskredytacja Wiliguta w oczach Himmlera i wyrzucenie go z SS, pomimo tego Wiligut prowadzi dostatnie życie do końca II Wojny Światowej

1939-1945
- rozpoczęcie II Wojny Światowej przez atak Niemiec na Polskę
- koniec "złotej ery" wprowadzania nowej religii do życia Niemców
- spotkanie w zamku Wewelsburg Obergruppenführerów SS na dzień poprzedzający atak rzeszy na Związek Sowiecki
- wstrzymanie projektu wprowadzania elementów nowej religii dla wszystkich Niemców 
- przewartościowanie priorytetów polegające na większym skupienie się przy pracach nad projektami cudownych broni, podziemnych kwater oraz fabryk odpornych na alianckie bombardowanie niż nad wprowadzaniem w życie projektów społecznych
- załamanie na froncie wschodnim oraz zachodnim
- złagodzenie nacisku na pogański charakter świąt Bożego Narodzenia, stopniowe przekształcanie tego dnia w dzień zadumy nad zmarłymi na frontach żołnierzami
- wstrzymanie produkcji Julleuchter przez fabrykę Allach
- zakończona niepowodzeniem próba wysadzenia zamku Wewelsburg przez SS przed zbliżającymi się wojskami US Army, pomimo tego dochodzi do pożaru, który częściowo strawił m.in. północną wieżę
- klęska III Rzeszy

Okładka niemieckiej książki dla dzieci i młodzieży, której tytuł można przetłumaczyć jako "Przed Świętami" (Vorweihnachten), widoczny jest tam również napis "Wydanie 1943" (Ausgabe 1943). Znaleźć w niej można było m.in. wiersze i piosenki o charakterze odnoszącym się do "nowej tradycji" świątecznej jaka zapanowała w III Rzeszy. Szczególną uwagę zwraca fakt brak jakichkolwiek odniesień w okładce dla chrześcijańskiego charakteru tych świąt, w zamian za to widnieje wykonana z iglastych gałązek runa "Leben" będąca symbolem życia. Widniała ona m.in. w logo niemieckiej organizacji Lebensborn,. (archiwum autora).

Koniecznym jest przyjrzenie się każdemu z przedstawionych powyżej okresów z osobna podając co ciekawsze materiały potwierdzające ich trafność dlatego zacznijmy od 1933 roku kiedy to Himmler poznał Karla Marię Wiliguta, a ich powiedzmy przyjaźń zaowocowała wieloma zmianami w kulturze ówczesnych Niemiec. Można tutaj pomyśleć, że przesadzam jednak pamiętajmy, że to właśnie Wiligut był architektem nowych obrządków religijnych na które Himmler bardzo ochoczo przystawał, a ponadto skonstruował swoje 10 tez, których wypełnienie przyczynić się miało do utworzenia nowego porządku religijnego. Nie bez znaczenia pozostaje również swoista przyjaźń pomiędzy nim, a Himmlerem opierająca się na relacji uczeń-mistrz, w której ten pierwszy wyraźnie wybijał się na prowadzenia tego tandemu zajmując pozycję znacznie bardziej zaawansowanego mistyka. Nie chciałbym się w tym momencie rozpisywać po raz kolejny na ten temat gdyż zrobiłem to już w II i III części cyklu "Wewelsburg - nazistowski Watykan" dlatego wszystkich zainteresowanych poszerzeniem swojej wiedzy na ten temat odsyłam do poprzednich materiałów (linki zamieszczone na końcu tekstu). Chciałbym natomiast skupić się tylko i wyłącznie na kwestiach odnoszących się bezpośrednio do Świąt Bożego Narodzenia czy też "Ludowego Święta" jak również nazywano ten okres w Niemczech podczas trwania III Rzeszy. Niezaprzeczalnym faktem pozostaje, że na kształt tego święta, a także na wszystkie obrzędy z nim związane wpływ miał nie kto inny jak Karl Maria Wiligut, członek SS, Ahnenerbe, a także osobisty mag Himmlera co już uprzednio wspomniałem. To właśnie on w święcie tym nakazał powrócić do przedchrześcijańskiej tradycji przesilenia zimowego, którego głównym symbolem były światła symbolizujące nowe życie czy też odrodzenie. Światło miało wyciągać świat z mroku, który zaczynał panować w tym okresie, a także przypominać o odrodzeniu, które miało nadejść wraz ze świętem wiosennego przesilenia, mającego natomiast zastąpić Wielkanoc. Ze względu na przywiązanie obywateli Niemiec do pewnych symboli nie zrezygnowano jednak choćby z tradycji obdarowywania się prezentami, która była tak bardzo istotna chociażby dla najmłodszych dlatego lansowano tutaj postać nie Świętego Mikołaja, pochodzącego z Azji Mniejszej biskupa, a... Odyna. Był on ubrany w strój łudząco przypominający znanego nam dziś, a wpisanego w tradycję dzięki kulturze anglosaskiej Santa Clausa i obdarowującego prezentami zarówno dorosłych jak i dzieci.

Hitler otrzymujący prezenty od Odyna podczas Ludowego Święta w III Rzeszy Niemieckiej (archiwum autora).

Nie zrezygnowano również z odnoszących się do tradycji chrześcijańskiej spotkań w rodzinnym gronie przy wspólnym stole czy też choinki. Co ciekawe w związku z choinką ozdabiano ją nie tylko tradycyjnymi bombkami ale również pojawiały się ozdoby ze swastykami, symbolami runicznymi czy też bombkami mającymi kształt głów Hitlera. Zrezygnowano jednak z nich dość szybko ponieważ uznano, że uwłaczają one godności Führera. Należy pamiętać, że te "nowe tradycje" były w owym okresie przeznaczone głównie w początkowej fazie tylko i wyłącznie dla członków SS, a później stopniowo przenoszono je na przedstawicieli administracji Rzeszy aby ostatecznie trafiły do wszystkich Niemców. Ciekawym wątkiem jest zachowana instrukcja dla członków SS jak prawidłowo należy obchodzić święto zimowego przesilenia, ze względu na jej specyficzny charakter prawdopodobnym autorem mógł być Karl Maria Wiligut, a dlatego, że odnosi się ona bezpośrednio dla ludzi związanych z Schutzstaffel przypuszczam, że powstała pomiędzy 1933, a 1936 rokiem. Poniżej zamieszczam ją we fragmencie do wglądu za Panem Markiem Piotrowski, autorem publikacji "Kościół Oskarżony".

Po spotkaniu w górach wokół ognisk przesilenia zimowego i wysłuchaniu słów kontemplacji i napomnienia, ludzie z SS przynoszą do domu jedno z małych drzew, które „widziały ogień”. Drzewko to stawiają wewnątrz przesileniowego wieńca i ozdabiają światełkami.

Pan Marek Piotrowski jest zresztą kopalnią doskonałych materiałów źródłowych odnoszących się do tego czym w rzeczywistości były Świąt Bożego Narodzenia w III Rzeszy. Dziś jeszcze wielokrotnie będę je tutaj zamieszczać jednak aby ograniczyć ciągłe pisanie komu jako pierwszemu udało się do nich dotrzeć pozwolę sobie pomijać źródło dlatego wszystkie zamieszczone tu cytaty proszę traktować jako pochodzące od niego.

Obchody Święta Ludowego w III Rzeszy, 1940 rok. Warto zwrócić uwagę, że tutaj również nie znajdziemy żadnych typowych symboli dla chrześcijańskiego charakteru tego święta - choinka się nie liczy gdyż odnosi się do jeszcze przedchrześcijańskich wierzeń (źródło: Bundesarchive, archiwum autora).

W mojej chronologii wprowadzania nowej religii w ówczesnych Niemczech wspomniałem o rozdziale w nazewnictwie święta zastępującego chrześcijański obrządek z 24 grudnia oraz ekskluzywności obchodów przeznaczonych dla SS. Bynajmniej nie jest to przesada ponieważ tak samo jak członkostwo w armii Himmlera było czymś ekskluzywnym (przynajmniej do czasu aż Niemcy nie zaczęli przegrywać na wszystkich frontach i zaczęto wciągać do tej formacji nawet muzułmanów czy też inne narodowości uznawane za nieczyste z punktu widzenia niemieckiego narodowego socjalizmu) i wiązało się z przeróżnymi przywilejami tak samo wszystko co miało ich dotyczyć musiało niejako być ponad innymi, zwykłymi obywatelami Niemiec. Odzwierciedlenie tego stanu znajdujemy również w nowych tradycjach przeznaczonych tylko i wyłącznie dla tej "elity" III Rzeszy. Jednym z najbardziej charakterystycznych przejawów elitarności Schutzstaffel było obdarowywanie każdego członka SS przez samego szefa tej organizacji - Heinricha Himmlera - specjalnie dla tego celu stworzonymi lampkami Julleuchter. Produkowane były one przede wszystkim w zakładach ceramicznych znajdujących się w monachijskiej dzielnicy Allach od której zresztą wzięły swoją nazwę. Co ciekawe fabryka ta zaledwie po roku swojej działalności została wykupiona w 1936 przez SS stając się ich oficjalną firmą zajmującą się produkcją wyrobów z porcelany w postaci zastaw stołowych, wszelakich figurek czy też właśnie owych lampek przeznaczonych ekskluzywnie na obchody nowych świąt w szeregach żołnierzy z trupią główką na czaszkach. Oczywiście jak można się domyślić wykup fabryki porcelany Allach przez SS nie miało znaczenia tylko zarobkowego, Himmlerowi zależało przede wszystkim na tym aby poprzez produkowaną na szeroką skalę ceramikę szerzyć w podbitych krajach wyższość kultury aryjskiej gdyż produkty tej firmy były szeroko dostępne wszędzie tam gdzie rzekoma Niemiecka kultura podczas II Wojny Światowej sięgała. 

 Jedna ze stron katalogu produktów należącej do SS firmy Allach na lata 1938/1939 przedstawiająca m.in. Julleuchter wraz ze świecą. Produkt ten został w katalogu zamieszczony tylko i wyłącznie w celach poglądowych i jako jedyny nie posiada ceny (dla porównania zostawiłem drugi przedmiot z tej samej strony - germańską urnę na prochy, przy której widnieje cena 14 Reichsmarek) gdyż był to ekskluzywny prezent Himmlera dla członków SS nie podlegający zakupowi przez ewentualnych klientów. Widnieje przy nim również interesujący opis: "Julleuchter (kopia), produkcja na specjalne zamówienie, wykonanie w glinie. Prezent Reichsführera SS Heinricha Himmlera dla wszystkich członków SS" (archiwum autora).

Wracając do lampek czy też raczej świeczników Julleuchter to bardzo istotne jest to, że były one wydawane w formie prezentów od Reichsführera-SS dla podlegających mu ludzi. Osoba, która została wyróżniona w ten sposób otrzymywała poza samym Julleuchter również list-dedykację od Himmlera z krótkimi życzeniami "świątecznymi" oraz 12 świecami przeznaczonymi specjalnie do użytkowania razem ze świecznikiem. Wszystko to oczywiście w odniesieniu do charakteru święta Jullfest mającego na celu dążenie do światłości szerokiej rzeszy obywateli ówczesnych Niemiec. Według tego co twierdził Wiligut (a za nim Himmler) Julleuchter miały być rzekomo doskonałym odwzorowaniem świeczników używanych przez starożytnych Germanów w okresie przesilenia zimowego na potrzeby swoich obrzędów choć po prawdzie najstarsze znane źródło przedstawiające Julleuchter w formie użytkowanej przez SS pochodzi z 1888 roku. Dwanaście świec miało być natomiast zapalane codziennie aż do 31 grudnia kiedy według starożytnych wierzeń księżyc miał zacząć rozbłyskać w pełni swego światła, a ich symbolika odnosiła się do wszystkich miesięcy w roku. Co ciekaw we współczesnej kulturze do dzisiejszego dnia znajdujemy odniesienie do tych dawnych wierzeń chociażby w postaci znanej głównie w kręgach anglosaskich wesołej piosenki świątecznej "The Twelve Days of Christmas" (Dwanaście Dni Świąt).

Dołączane do prezentu w postaci Julleuchter życzenia od Reichsführera-SS Heinricha Himmlera, które w tłumaczeniu brzmiały w następujący sposób: "Moje serdeczne życzenia z okazji świąt i na nowy rok walki 1943" (archiwum autora).  

Zanim przejdę do dalszego przedstawienia charakteru "nowych Świąt Bożego Narodzenia" w III Rzeszy pozwolę sobie na dłuższe zatrzymanie się przy temacie Julleuchter. Robię to przede wszystkim dlatego, że jest to jeden z najmniej znanych artefaktów związanych z SS dlatego warto poszerzyć wiedzę na jego temat wśród osób zainteresowanych historią II Wojny Światowej. Ten "mistyczny świecznik" był już raz opisywany przeze mnie w poprzedniej części cyklu o zamku Wewelsburg jednak od tego czasu w znaczny sposób poszerzyłem swoją wiedze na jego temat dlatego warto do tego tematu powrócić. Zacznijmy od tego co rzuca się jako pierwsze czyli jego wygląd. Pomijając dość oczywisty kształt przypominający delikatny, odwrócony do góry nogami stożek, bogate i pieczołowicie wykonane zdobienia to równie dość wyraźnie widoczna jest na nim runa  "hagal" w postaci koła przeciętego trzema prostymi symbolizująca tradycyjnie wiarę. Co jest tutaj oczywiste ze względu na już przedstawione fakty odnośnie charakteru tych świąt w Niemczech symbol wiary nie odnosił się oczywiście do wiary w chrześcijańskiego Boga. Widniejące na nim serce w tym kontekście oznaczało miłości i ciepło rodzinnego ogniska dookoła, którego mieli zbierać się pradawni Germanie. Niestety nie jest znany dokładny okres czasu, w którym Julleuchter były wykonywane jednak należy przypuszczać, że ich produkcja seryjna rozpoczęła się w 1936, a trwała najpóźniej do 1944. Obdarowywani nimi SS-mani byli instruowani aby świeczniki te instalowane były najlepiej w środkowej części ściany głównych pokojów. Choć głównym przeznaczeniem Julleuchter było wykorzystanie ich wraz z tradycyjnymi wieńcami (Julkranzen) przede wszystkim podczas "zimowego święta" to pojawiają się również źródła mówiące o tym, że ogień ze świątecznych świec z Julleuchter miał symbolizować duchową tarczę jaką miały być otaczane kobiety będące żonami mężczyzn należących do SS, symbolizować wielką migrację ludów nordyckich, a także stanowić miał nieodłączny element wszystkich świąt rodzinnych. Informacje na temat jak użytkować Julleuchter pojawiały się w ówczesnej prasie przeznaczonej głównie dla SS jak chociażby w periodyku "SS-Leithefte" jednak najlepszym źródłem poruszającym kwestię jego wykorzystania jest napisana w 1939 roku przez wysoko postawionego członka SS Fritza Wietzela książka pod oryginalnym tytułem “Die Gestaltung der Feste im Jahres und Lebenslauf in der SS-Familie” (pol. "Obchody Specjalnych Uroczystości w Życiu Rodzin SS"), której fragment odnoszący się do "Bożego Narodzenia" w tłumaczeniu zamieszczam poniżej.

Nie tylko prezenty ale cała uroczystość powinna być pełna niespodzianek dla wszystkich członków rodziny. Ojciec zapala świecę w Julleuchter lub "ceramicznym świeczniku Jul" [odniesienie prawdopodobnie do rodzin nie będących członkami SS kultywujących "nową tradycję" nie posiadających jednak ofiarowywanych przez Himmlera Julleuchter stanowiących ekskluzywny artefakt przeznacozny tylko dla członków tej formacji - przyp. autora], od której pozostałe świece na drzewkach nabierają blasku. Julleuchter będący prezentem Reichsführera-SS Himmlera jest najważniejszym symbolem używanym przez cały rok do podkreślenia świąt oraz uroczystości. Jego wycięte serce reprezentuje palenisko i dom, a runa hagal pokój poprzez zwycięstwo. O północy kiedy na wieńcu przesilenia zimowego wypalają się świece SS-man kładzie Julleuchter na stole. Świecznik z jego świecą zapalaną podczas każdej uroczystości w mijającym roku powinna wypalić się do końca, a w jej miejsce należy włożyć nową. Tak jak nasi przodkowie nigdy nie dopuszczali do zgaśnięcia ognia w świętym palenisku, tak nasz Julleuchter zawsze musi mieć światło. W ten sposób staje się symbolem nigdy nie gasnącego światła słonecznego. Wszyscy stają się bardzo zadumani kiedy stara świeca dogasa, a jej miejsce zajmuje nowa.

Julleuchter z mojej prywatnej kolekcji będący powojenną kopią świecznika firmy Allach. Co ciekawe jest on wykonany o niebo lepiej niż powojenne kopie Julleuchter jakie znajdują się w zbiorach muzeum zamku Wewelsburg. 

Oczywistym wydało się, że powyższy tekst będący "instrukcją użytkowania" Julleuchter winien być napisany przez Karla Marię Wiliguta jednak jak napisałem w zamieszczonej powyżej osi czasu rok 1939 był nie tylko zakończeniem "złotej ery" wprowadzania nowej religii dla mieszkańców ówczesnych Niemiec (choć powinienem tutaj raczej napisać "mrocznej ery") ale również okresem kiedy to Wiligut został zdyskredytowany w oczach Himmlera, a współpraca pomiędzy nimi - przynajmniej ta oficjalna - zakończona. Nie uprzedzając jednak faktów musimy jeszcze spojrzeć na okres kiedy to przeróżnymi sposobami najwyższe władze III Rzeszy zmieniały z sukcesami charakter świąt Bożego Narodzenia zastępując je nowym odpowiednikiem starogermańskiego święta Julfest. Czytelnik uważnie czytający ten tekst zapamięta, że jednym z ówczesnych Niemieckich urzędów stojących za tymi zmianami był Związek Narodowo-Socjalistycznego Nauczycielstwa Trzeciej Rzeszy. Wzmianka o nim pojawia się w zamieszczonym we wstępie wycinku z Polskiej gazety wydanej prawdopodobnie pomiędzy 1936, a 1939 rokiem, w której autor ze swoistą trwogą informuje o zaistniałej w III Rzeszy sytuacji i porównuje ją - zresztą bardzo słusznie - z sytuacją w ZSRS. Warto tutaj zauważyć, że w artykule tym można przeczytać o nakazie mówiącym o tym, że obchody Święta Bożego Narodzenia nie mogą mieć charakteru religijnego, a należy natomiast przywrócić tradycje odwołujące się do pragermańskich tradycji związanych ze świętem Julfest. W tekście jest również mowa o tych samych, a znanych nam również z fragmentu książki Fritza Wietzela wieńcach. Ze względu na kluczową gałąź państwowości jaką jest szkolnictwo pozwalające na kształtowanie umysłów młodych ludzi. Nacisk na wprowadzanie zmian właśnie w tak ważnym miejscu jakim jest szkoła musiał być szczególnie duży co znajduje odzwierciedlenie w tekście gdzie czytamy o organizowaniu specjalnych wydarzeń kulturalnych, tzw. "wieczorynek" podczas, których uczniowie mieli deklamować wiersze oraz scenki odnoszące się do walki pomiędzy światłem, a ciemnością - elementach nowego święta opisywanych już przeze mnie w dzisiejszym tekście.

Sposób umiejscowienia Julleuchter podczas święta przesilenia zimowego na fotografii pochodzącej z książki Fritza Weitzela pt. "Die Gestaltung der Feste im Jahres und Lebenslauf in der SS-Familie" (archiwum autora).

Młodzi ludzie ze względu na swoją plastyczność byli pod szczególnym "ostrzałem" propagandy nie tylko w szkole ale również poprzez publikacje, przykładem może być tutaj zamieszczona już powyżej książka "Przed Świętami", z której chciałbym przedstawić jeden bardzo ciekawy przykład propagandy przeznaczonej dla najmłodszych. Jak można się domyślić bardzo trudno jest w Świętach Bożego Narodzenia pominąć dwie najważniejsze dla nich postacie - Jezusa oraz jego matkę Marię. Wykorzystanie ich wprost poprzez przeniesienie z jednej tradycji do drugiej we wszystkich wymiarach było oczywiście niemożliwe ze względów oczywistych, najważniejsze dla tradycji chrześcijańskiej postacie były pochodzenia żydowskiego co niejako skreślało je już na starcie. Niestety dla władz III Rzeszy nie można było o nich zapomnieć poprzez wykreślenie ze świadomości ludzi - wtedy wydałoby się to zbyt podejrzane, a ponadto powstała by trudna do uzupełnienia pustka przez którą plany wprowadzania zmian w obrządku religijnym mogłyby spełznąć na niczym - dlatego należało znaleźć inne rozwiązanie. Rozwiązanie z dzisiejszego punktu widzenia dość absurdalne jednak o dziwo - trafiające do ówczesnych obywateli Niemiec. Zdecydowano się na zachowanie postaci Jezusa oraz Marii jednak w zupełnie innej postaci - germański odpowiednik rodzicielki Zbawiciela miał stać się mądrą, mieszkającą w leśnym domku kobietą o blond włosach, która podczas święta przesilenia zimowego urodziła cudowne dziecko (odpowiednik Jezusa). W historii tej zachowano również postacie odpowiadające trzem mędrcom tudzież królom, których zastąpiono drwalem, żołnierzem oraz jednym królem. Każdemu z nich mądra kobieta udziela rad w duchu narodowo-socjalistycznym, a żołnierz jest przez nią dodatkowo sławiony za to, że "stoi na straży wszystkich dzieci naszego ludu".

Ilustracja obrazująca opowieść z książki "Vorweihnachten" (Przed Świętami) przedstawiająca germańską wersję historii o Jezusie i Maryi (archiwum autora).

Innymi przykładami propagandy jednak już o innym charakterze jednak w dalszym ciągu przeznaczonej dla dzieci są utrzymane w stylu militarnym obrazki do kolorowania pochodzące z  wydanej w 1943 roku książki "Deutsche Kriegsweihnacht". Trzeba podkreślić, że tak samo jak zasady nowej religii ewoluowały na przestrzeni lat tak samo historia o mądrej kobiecie doczekała się pewnej transformacji do opowieści o dziecku w złotej kołysce, w której nacisk był położony w większym stopniu na postać będącą odpowiednikiem Jezusa. Przykłady tych form zamieszczam do wglądu poniżej.

 Od lewej: kolorowanka dla dzieci z wydanej w 1943 roku książki "Deutsche Kriegsweihnacht" oraz "przypowieść" o dziecku w złotej kołysce będącej przeniesieniem po uprzednim przystosowaniu na potrzeby nowych świąt III Rzeszy historii o Bożym Narodzeniu (archiwum autora).

Dzieci to jednak nie była jedyna grupa społeczna do której władze Niemiec musiały dotrzeć z przekazem o nowych świętach i religii, nie było to jednak tak trudne jakby się początkowo wydawało. W tak silnie wodzowskim kraju ukierunkowanym na kult jednostki w postaci przywódcy jakim pozostawały przed laty Niemcy, w którym praktycznie każdy mieszkaniec był w pewien sposób poddany procesowi instytucjonalizacji (poprzez członkostwo w przeróżnych organizacjach jak NSDAP, SS, RAD, OT itd.) sprawa była prosta - wszechobecna indoktrynacja poprzez instytucje oraz wiara w Führera doskonale spełniały swe zadania. No bo przecież trudno się oprzeć temu co mówi "nasz ukocany przyówdca", a także partia - nawet gdy wewnętrznie pojawiają się jakieś wątpliwości to publicznie należało mówić to co wszyscy. Ponadto Niemcy byli niejako przyzwyczajeni do zmian w życiu religijnym poczynając od wspomnianej już przeze mnie Reformacji Marcina Lutra ale także dzięki trendowi  przemian duchowych jaki pojawił się jeszcze w XIX wieku, na którego kanwie wyłoniły się grupy okultystyczne niejako mające inspirować Himmlera czy też Hitlera w postaci chociażby Ordo Templi Novi. Rozwijając dalej ten wątek, nawet jeśli wielu Niemców było przeciwnych wprowadzaniu tego typu zmian to i tak nie mogli tego otwarcie mówić poprzez wszechobecny aparat Państwa, który wychwytywał takie "odchylenia od normy" traktując za czynnik niepożądany. Dodatkowym hamulcem były również represje, które nie dotykały samych obywateli niemieckich w takim stopniu jak ludzi zamieszkujących na terenach okupowanych ale jednak się zdarzały. W skali kraju była to jednak niewielka grupa głosząca słowa sprzeciwu przeciwko nowym praktykom religijnym, aby być tutaj całkowicie obiektywnym poza katolikami należy zaliczyć do niej również pewną ilość ewangelików zrzeszonych w tzw. Niemieckim Kościele Wyznającym, którzy dość otwarcie sprzeciwiali się władzom III Rzeszy. Aby jednak sobie z tym wszystkim poradzić hitlerowscy dygnitarze w 1937 roku sformułowali program pozwalający na zapanowanie nad kierunkiem, w którym miał podążyć rozwój nowej religijności wszystkich mieszkańców Niemiec (nie wliczając w to SS gdyż tam ze względu na silną indoktrynację oraz charakter zakonny organizacji niejako wyprzedzano to co miało dopiero stać się codziennością w Rzeszy). Poniżej zamieszczam go we fragmentach do wglądu czytelnika, warto tutaj podkreślić, że możemy tam również znaleźć odniesienia do pragermańskich tradycji dlatego szczególnie polecam zapoznać się ze źródłem.

Ozdoby choinkowe wykorzystywane do przystrajania drzewek podczas święta przesilenia zimowego w rodzinach SS znajdujące się w zbiorach muzeum zamku Wewelsburg. Stan na grudzień 2017.

Z jednej strony musimy tworzyć nowe idee i nowe zwyczaje, z drugiej zaś strony musimy dostosować te zwyczaje, które wyrosły z ludzi do "nowej wspólnoty Niemców", co oznacza nadanie tym odziedziczonym zwyczajom nowych, ludowych treści. (…) Znaczenie świąt i rytuałów - z politycznego punktu widzenia - leży w duchowym lub emocjonalnym pogłębieniu doświadczenia wspólnoty. Dlatego te historycznie odziedziczone okazje do świąt i rytuałów wraz z ich żywym przeżywaniem nie mogą w żaden sposób być uważane za mniej ważne w działaniach edukacyjnych i politycznych niż te, które powstały w naszych czasach. Jeśli mamy próbować uczynić odziedziczone zwyczaje użytecznymi politycznie, musimy jasno powiedzieć, że jest to możliwe tylko wtedy, gdy damy im całkowicie nową treść. Nawet jeśli fanatycy religijni sprzeciwiają się temu, robimy to w celu pogłębienia poczucia przynależności. Oczywiście nie czynimy tego powodów religijnych, ale dlatego, że tylko w ten sposób można zmienić odziedziczoną religijną narrację. (…) Tak zwane "Boże Narodzenie" jest dobrym przykładem takiego działania. Kiedy celebrujemy podobne uroczystości, chcemy - jak we wszystkim innym - zmobilizować duchowe lub emocjonalne mocne strony społeczeństwa dla narodowego socjalizmu. Boże Narodzenie jest tradycyjnym świętem mówiącym o teoretycznym pokoju dla całej ludzkości. Nie ma w nim żadnej narodowej lub społecznej wartości. Możemy jednak przedstawić to jako święto rzeczywistego wewnętrznego pokoju narodowego, co w rzeczywistości bez wątpienia stanowi krytyczny postulat społeczności narodowych socjalistów. (…) święta Bożego Narodzenia można przedstawić jako festiwal narodu (…). Jeśli poprawnie spojrzymy na sprawy, nie mamy powodu, aby odrzucić nadawanie nowego znaczenia odziedziczonym zwyczajom, o ile widzimy różne możliwości polityczne, na przykład w popularnym zwyczaju strojenia choinki. (…) Nie mamy powodu, aby zapominać, że niedawno papież nazwał niemieckie zwyczaje bożonarodzeniowe "pogańskimi"(…).

Obchody Ludowego Święta pracowników Niemieckich Autostrad (Reichsautobahn), Berlin 1938 (archiwum autora).

Po części program ten brzmi jak inżynieria społeczna cynicznie wykorzystująca aspekty religijne do manipulowania ludźmi mogąca stawiać dwie najważniejsze osoby w III Rzeszy - Hitlera oraz Himmlera - jako tych chcących osiągnąć zamierzony przez siebie cel jakim była władza wykorzystując przy tym na swe potrzeby masy ludzkie. W rzeczywistości, przynajmniej jeśli chodzi o Heinricha Himmlera nie mogło to mieć miejsca ponieważ jak już wiemy z poprzednich części mojego cyklu był on całkowicie przekonany o słuszności powrotu do pogańskiej wiary oraz głęboko wierzył w we wprowadzanie zmian w aspektach życia religijnego. Przykładem niejako znajdującym się pod ręką jest najzwyczajniej w świecie sam zamek Wewelsburg przebudowywany na jego zalecenie z umiejscowieniem w nim mistycznej sali Gruppenführerów czy też krypty jakie znalazły się w północnej wieży. Nalezy również odnieść się tutaj do jeszcze niezbyt poruszanego przeze mnie w dzisiejszym tekście Adolfa Hitlera, tutaj ponownie posłużę się cytatem charakteryzującym jego postać w aspekcie religijnym za pośrednictwem słów Josepha Goebbelsa.

Führer jest głęboko religijny, choć całkowicie antychrześcijański. Uważa chrześcijaństwo za objaw zepsucia. Słusznie – wszak jest ono odgałęzieniem wiary żydowskiej. Widać to nawet w podobieństwie obrzędów religijnych. Judaizm i chrześcijaństwo mają w sobie pierwiastek zwierzęcy, a zatem ostatecznie zostaną zniszczone.

W pewnym sensie głęboka religijność w antychrześcijańskim aspekcie nie stoi w sprzeczności z cynicznym wykorzystywaniem swoich obywateli jednak trzeba na to zagadnienie spojrzeć z perspektywy narodowego socjalizmu. Gdy oceniamy działania najwyżej postawionych w III Rzeszy osób poprzez tak bliską nam wszystkim wychowanym w duchu kultury chrześcijańskiej (odnoszę to do wszystkich zakładając, że zostaliśmy wychowani w Europie, która przynajmniej do niedawna pozostawała pod silnym wpływem tego ducha) moralność to ich głęboka choć niechrześcijańska religijność stałaby w sprzeczności z wykorzystywaniem ludzi. W tym momencie musimy pamiętać, że ludźmi pozostawali najogólniej biorąc Niemcy (o ile idą zgodnie z aktualnie wyznaczaną przez mądrość etapu linią partii), wszyscy inni byli określani jako podludzie - untermensch. Jest to dość oczywiste jednak zagłębiając się w meandry religijności w III Rzeszy czasem można zapomnieć, że religia tam panująca była oparta na sile, władzy, wyższości jednej grupy etnicznej nad innymi, a jednocześnie pozostawała bardzo silnie wspólnotowa, odwołująca się do najbardziej ciemnych zakamarków niemieckich dusz. W tej perspektywie cynizm jest jak najbardziej czymś normalnym, a w niektórych przypadkach nawet koniecznym, szczególnie gdy chodzi o dobro grupy gdyż podobnie jak w sowieckim komuniźmie tak samo w narodowym socjaliźmie jednostka nie ma żadnego większego znaczenia. A zatem patrząc z tej perspektywy nie ma najmniejszeog problemu w zmianie religii, większości osób to nie przeszkadza, a nawet jeśli pojawiają się niezadowolone jednostki to i taknie ma to jakiegokolwiek znaczenie. W tym ujęciu Hitler pozostaje w moich oczach raczej pragmatykiem niż ideowcem chcącym doprowadzić do przywrócenia wiary w dawne, germańskie bóstwa. Doskonałym przykładem potwierdzającym moją teorię na temat Führera kolejny, pochodzący z 1928 roku cytat Goebbelsa.

Narodowy socjalizm jest religią, a jedyną rzeczą, której nam brakuje, jest geniusz religijny zdolny do wykorzenienia przestarzałych praktyk religijnych i wprowadzania nowych na ich miejsce. Aby niebawem narodowy socjalizm stał się religią wszystkich Niemców, brak nam tylko tradycji i rytuału.

Niemiecka kartka świąteczna z okresu III Rzeszy z widoczną na niej choinką oraz wirującą swastyką symbolizującą słońce czy też światłość stanowiącą nawiązanie do święta przesilenia zimowego (archiwum autora). 

Zapewne Goebbels w cytowanym tekście nawet nie przypuszczał, że wystarczy tak naprawdę kilku lat aby religia narodowo-socjalistyczna oparta na pradawnych wierzeniach, której kształtu nadał za przyzwoleniem Himmlera jego mentor - Karl Maria Wiligut trafiła do gustu społeczeństwa Niemieckiego. Ba! Nawet udało jej się wykształcić własną tradycję i rytuał, o którym wspominał. Podobnie jak dla najmłodszych tak samo i dla dorosłych drukowano książki nadające odpowiedni kierunek utrwalający obraz nowej religii, tworzono specjalne świąteczne śpiewniki z wybranymi pieśniami zgodnymi z ideologią nazistowską czy też równie idące z duchem czasu kartki z życzeniami. Wytworzono również specjalne rytuały Julfestu - zarówno dla świętowania wspólnotowego jak i w domu. Już nie tylko dotyczyły one SS ale zaczęły docierać do całego przekroju społeczeństwa Niemieckiego. Jak wyglądał taki typowy festyn można przeczytać poniżej.

W mniejszych miejscach cała społeczność wiejska może zebrać się wokół jednego ognia. W większych miastach muszą to robić lokalne grupy, a nawet poszczególne organizacje partyjne. W takich przypadkach doświadczenie społeczności jest utrzymywane poprzez jednoczesne zapalenie ognia i powrót do centralnego miejsca spotkań społeczności. Pochodnie tych, którzy spotykają się razem, mogą zostać wrzuceni do ognia wspólnoty. Ognisko społeczności zostanie rozpalone przez organizacje partyjne 24 grudnia. 24 grudnia rodziny mogą zapalić świecę z tego ognia i użyć jej do zapalenia świeczek świątecznych w domu. Wielu uczestniczyło w tej ceremonii w ostatnich latach w Augsburgu, Zittau i Koblencji. Ten zwyczaj wydaje się odpowiedni, aby stać się ogólną praktyką, ponieważ oznacza istnienie i wzrost społeczności naszego ludu z iskry światopoglądu, którą Führer oświeca w naszych sercach. (…) Utarł się zwyczaj upamiętnienia poległych na wojnie i dla ruchu poprzez rzucanie wieńców w ognisko palone podczas przesilenia. Od kilku lat esesmani organizują silny, męskie tańce z pochodniami (…)

Kolejny znajdujący się w mojej kolekcji przedmiot będący wydanym przez NSDAP na Święta Bożego Narodzenia śpiewnikiem. Zawierał on zestawy nut raz słowa specjalnie wytypowanych na tę okazję pieśni bez elementów religijnych. Znajdziemy w nim m.in. utwory takie jak: "O Tannenbaum", "Hohe Nacht Der Klaren Sterne" czy "So Singen Wir Den Winter An".

Nie należy mieć jednak złudzeń, że święta te miały łączyć wszystkich ludzi wierzących ponieważ wiara ta odnosiła się bezpośrednio do Niemców i ich pradawnych obrzędów dlatego jej wyznawcami mogli być tylko przedstawiciele uprzywilejowanej grupy etnicznej. Potwierdzenie tego znajdujemy raz jeszcze w cytacie z Goebbelsa.

Kiedy obchodzimy niemieckie święta Bożego Narodzenia, włączamy w krąg rodziny wszystkich tych, którzy są z krwi niemieckiej, i którzy potwierdzają swój niemiecki pochodzenie etniczne, wszystkich Tych, którzy przyszli przed nami i którzy przyjdą po nas (…).

Nawiązując jeszcze do Hitlera i jego zapatrywań na nowy kształt Świąt Bożego Narodzenia jako osoby nr 1 w III Rzeszy możemy mieć pewność, że skoro w życie wchodziły chociażby ustalenia powstałe na linii Wiligut-Himmler, drukowano śpiewniki ze specjalnie wyselekcjonowanymi "kolędami", publicznie organizowane były spotkania wspólnotowe etc. i jeśli mu się to nie podobało to przynajmniej musiał to aprobować. Natomiast osobiście uważam, że Führer nie lubił świąt ze względów osobistych - w tym okresie zmarła jego matka - jednak po dziś dzień trudno powiedzieć jaka rzeczywiście była ta jego duchowość. Moim zdaniem nie ma w tym nic dziwnego, jako doskonały polityk (proszę mi nie zarzucać, że chciałbym tę postać w jakiś sposób gloryfikować - jest to po prostu stwierdzenie oczywistego faktu) był zmuszony wielokrotnie maskować swoje prawdziwe intencje. I tutaj musimy ponownie powrócić do jego pragmatyzmu i pamiętać, że w jego sytuacji koniecznym było dostosowywać się chociażby na pokaz do sytuacji w jakiej się znajdował przez co niekiedy niektóre wygłaszane przez niego tezy czy też zachowania mogły stać w sprzeczności z tym co chociażby tu dziś opisuję. Na szczęście zachowały się również cytaty jego wypowiedzi z prywatnych, nocnych spotkań kiedy to podczas objadania się ciastkami z kremem osiągał największą aktywność oratorską. Ze względu na to, że tekst ten cytatami stoi spójrzmy na wypowiedź Hitlera z 1941 roku wygłoszoną właśnie podczas jednej z takich nocy kiedy mógł sobie pozwolić na zdjęcie maski pragmatyzmu i powiedzieć więcej.

Trzeba się zastanowić: czy nie łatwiej rządzić, zawarłszy konkordat? Po gruntownym rozważeniu otrzymujemy taką odpowiedź: Jest to oddanie się władzy państwa w ręce trzeciej siły,o której nie wiadomo jak długo będzie można na niej polegać. Anglikański Kościół nominalny - tak, na nim Anglia może polegać. Ale Kościół katolicki? Czy nie ryzykujemy, że pewnego dnia zmieni kurs. chociaż początkowo w imię utrzymania swoich wpływów poszedł na służbę władzy państwowej? Jeśli pewnego dnia Kościołowi czy księżom polityka państwa przestanie odpowiadać, zwrócą się przeciwko państwu. Teraz właśnie coś takiego widzimy, z przeszłości też mamy zniechęcające przykłady.

Choć na pierwszy rzut oka cytat ten nie licuje z tym co tu dziś przedstawiam jednak jak już wspomniałem wprowadzanie nowych tradycji było podzielone na różne etapy, a tak naprawdę nie udało się ich w pełni wprowadzić dla wszystkich w III Rzeszy nie wspominając już o nowym systemie religijnym. Stanowi on jednak dobre uzupełnienie wiedzy na temat religijności Hitlera, a ponadto ukazuje irracjonalność wodza, który pomimo tego, że był już 1941 rok to nadal myślał o jakimś radykalnym rozwiązaniu kwestii katolików w Niemczech.

Tradycyjne spotkanie wspólnotowe z okazji święta przesilenia zimowego (Jullfest) w III Rzeszy przed obecną gospodą Ottenshof w Wewelsburgu pełniącą od 1933 do 1945 roku funkcję centrum kulturowego miasta (archiwum autora).

W ten właśnie sposób możemy zakończyć drugi etap wprowadzania nowej religii w III Rzeszy, który kończy się na 1939 roku. Nie przez przypadek nazwałem go "złotym okresem" ponieważ to właśnie wtedy bardzo wiele Niemieckich instytucji było zaangażowanych w ten proces ze szczególnym uwzględnieniem organizacji Ahnenerbe, która prowadząc swe "badania" m.in. nad historią wyciągała odpowiednie wnioski dla przyszłej religijności nowych Germanów. Wnioski te oczywiście były wielokrotnie bardzo naciągane i nie miały jakichkolwiek naukowych podstaw, a ich znaczenie pozostawało stricte propagandowe. Notabene: działalność Ahnenerbe nie kończyła się tylko i wyłącznie na prowadzeniu badań historycznych czy też archeologicznych (jak na przykład w kompleksie Externstein nieopodal zamku Wewelsburg) - ta organizacja, uznana za zbrodniczą podczas tzw. procesów Norymberskich zajmowała się również pseudomedycznymi badaniami przeprowadzanymi na ludziach w obozach koncentracyjnych (chociażby komory ciśnieniowe w celu weryfikacji zachowania żywego organizmu na dużych wysokościach), badaniami nad możliwością wykorzystania roślin oleistych przy produkcji paliw, grabieżą dzieł sztuki z okupowanych terytoriów czy też szeregiem awangardowych badań nad Wunderwaffe, medycyną i najogólniej mówiąc wszystkim tym co mogłoby się w jakikolwiek przydać III Rzeszy. Sytuacja ta po wrześniu 1939 nie zmieniła się w sposób diametralny choć ze względu na działania wojenne stanęła w miejscu - ustalane i wdrażane przez poprzednie 6 lat rządów narodowych socjalistów reguły były utrzymywane tak długo na ile pozwalała sytuacja froncie. Podjęto natomiast pewne radykalne kroki mające na celu zabezpieczenie się przed ewentualną chęcią powrotu (przynajmniej w przestrzeni publicznej) do tradycji chrześcijańskiej zakazując używania określenia Boże Narodzenie. Spójrzmy jednak na kolejny etap, w którym znaleźli się Niemcy oraz jak w okresie działań wojennych wyglądały Święta Bożego Narodzenia. Po początkowych sukcesach armii Niemieckiej na wszystkich frontach, a także wprowadzania polityki rasowej na terenie podbitej Polski przy jednoczesnym bandyckim działaniu Einsatzgruppen i tworzeniu na jej ziemiach podlegających Niemieckiemu zwierzchnictwu obozów koncentracyjnych nadszedł czas klęski. 

  
 Charakterystyczna dla okresu od 1943 roku, Niemiecka kartka świąteczna tak odbiegająca od jeszcze niedawnej retoryki przepełnionej starogermańską symboliką nawiązującą do święta przesilenia zimowego. Podobnie jak w zamieszczonym na początku tekstu zdjęciu z magazynu "Hilf Mit" tak i tutaj widzimy samotną matkę jednak tym razem z dwójką, a nie jednym dzieckiem (archiwum autora).

Atak na ZSRS poprzedzony spotkaniem dwunastu Obergruppenführerów w zamku Wewelsburg zakończył się ostatecznie fiaskiem.  Poziom dobrobytu w III Rzeszy spadał wprost proporcjonalnie do klęsk ponoszonych przez wojska Niemieckie na wszystkich frontach i właśnie ze względu na pogarszające się nastroje w Państwie zadecydowano o stopniowym złagodzenie nacisku w stawianiu na specyficzny charakter Bożego Narodzenia ustanowiony po 1933 roku (choć jak pokazuje przedstawiony powyżej cytat Hitler prywatnie był innego zdania). W końcu jak mówi stare przysłowie - gdy trwoga to do Boga - i właśnie tej trwogi obawiali się narodowi socjaliści. Jeśli ludziom żyje się coraz gorzej, coraz więcej rodzin przy świątecznym stole nie zobaczy już więcej swych zmarłych na frontach synów, ojców czy też mężów to ludzie w pewnym momencie przypomną sobie o innym Bogu niż ten substytut, który został im zaproponowany. Kwestia powrotu do wiary i tradycji chrześcijańskiej była również o tyle delikatna, że gdyby rozpoczęto zbyt zaciekłą walkę z nią ludzie mogliby się najzwyczajniej w świecie zbuntować. Co oczywiście z perspektywy sytuacji w jakiej znaleźli się Niemcy było czymś niepożądanym dlatego władze chcąc nie chcąc musiały się do tego wszystkiego dostosować i zmienić "mądrość etapu". Uprzedzając tego typu kierunek myślenia ludzi zdecydowano się już nie tylko na pojawiające się od 1939 roku na kartkach świątecznych zwroty "Kriegsweihnacht" ale usunięto praktycznie w całości z przed oczu szerokiej opinii publicznej symbole w sposób sugestywnie odnoszący się do pragermańskich wierzeń. Za początek tych działań należy przyjąć 1944 rok jednak zmiany te nie dotknęły SS - przyczynił się do tego silny fanatyzm tej formacji jak i sam Heinrich Himmlerem, który głęboko wierzył w swe okultystyczne inklinacje. Święta nabrały również charakteru refleksyjnego, wspominano podczas nich poległych zmarłych żołnierzy, a także przypominano, że to właśnie oni stoją na straży porządku świata wyznaczanego przez coraz bardziej osaczane przez wrogów Niemcy. Okres działań wojennych był jednak doskonały pod względem wykorzystania go w sensie propagandowym podczas świąt, to właśnie wtedy najwyższe władze III Rzeszy, a szczególnie Hitler bardzo lubiły fotografować się pośród żołnierzy stacjonujących na froncie dzięki czemu był odbierany jako ojciec zatroskany losem swych synów.

 Hitler wizytujący żołnierzy Wermachtu na froncie podczas Świąt Bożego Narodzenia w 1940 roku. Zdjęcie pochodzi z niemieckiego magazynu "Kleine Kriegshefte" (archiwum autora).

W tym momencie zamknijmy już rozdział związany z szerokim społeczeństwem III Rzeszy ponieważ status poziomu przywiązania do nowej religii coraz bardziej malał  a utrzymywał się przede wszystkim w najwyższych i najbardziej fanatycznych kręgach aparatu władzy Niemiec. Dodajmy jednak jeszcze kilka słów na temat SS, którzy pomimo oczywistej klęski cały czas wierzyli w kult stworzony przez Wiliguta i Himmlera. Teza ta znajduje potwierdzenie w fakcie, że firma Allach produkowała Julleuchter aż do świąt 1944 (dłużej już po prostu nie mogła ze względu na to, że III Rzesza nie dotrwała do Bożego Narodzenia 1945). Ponadto zachował się ciekawy zapis mówiący o tym, że na kilka dni przed upadkiem Berlina francuscy ochotnicy będący członkami Waffen-SS otrzymywali honorowe odznaczenia właśnie w postaci świeczników Julleuchter pochodzące jeszcze z zapasów z roku 1944... Zakończmy jednak tę opowieść nie w Berlinie, a oddalonym od niego o kilkaset kilometrów zamku Wewelsburg gdyż o ile zdobycie stolicy Niemiec było symbolem upadku całej III Rzeszy tak nieudana próba wysadzenia zamku Wewelsburg jest symbolem upadku nowej religii Himmlera. Nie chciałbym się tutaj wdawać w szczegóły na temat tego jak przebiegał cały proces podjęcia decyzji o zniszczeniu tego miejsca będącego centrum religijności ówczesnych Niemiec gdyż temat ten poruszę jeszcze w innej cześci cyklu "Wewelsburg - Nazistowski Watykan". Nadmienię jednak, że zadecydował o tym sam szef SS, który kilka tygodni później, zaraz po schwytaniu przez aliantów popełnił samobójstwo kończąc w ten sposób jeden z najmroczniejszych okresów w historii świata kiedy władzę nad ludźmi objęła prawdopodobnie najstraszliwsza religia jaka kiedykolwiek istniała. Religia stworzona w znacznym stopniu przez SS, oparta na kulcie wodza, bezwzględna i szowinistyczna dająca upust najgorszym instynktom drzemiącym w Niemcach. Czasem jednak gdy o tym myślę jestem zdania, że to jednak nie był taki ostateczny koniec gdyż podobnie jak Niemiecki narodowy socjalizm tak samo Sowiecki międzynarodowy socjalizm oparte były na podobnych wartościach, a piętna tych dwóch zbrodniczych ideologii jeszcze na kolejne dziesiątki lat wywierały wpływ na życie mieszkańców już nie tylko Europy, a nawet całego Świata. Przykładów na to nie trzeba szukać jakoś specjalnie daleko, nawet w dzisiejszych czasach również powraca się do etapu tworzenia "nowych tradycji" zakazując jednocześnie religijnego charakteru Świąt Bożego Narodzenia. Czym jednak okres ten byłby właśnie bez tego chrześcijańskiego pierwiastka? Uznajmy to pytanie za retoryczne. Nasuwa mi się tutaj jeszcze jedna refleksja oraz idące za nią ostrzeżenie dotycząca zagłębiania się w tematykę Niemieckiego okultyzmu. Oczywiście jest to fascynujące, a odkrywanie nowych lub praktycznie nikomu nie znanych informacji na ten temat pozwala poczuć się niczym jak pierwsi badacze Riese eksplorujący jeszcze nikomu nieznane sztolnie w Górach Sowich jednak pojawia się tu pewne niebezpieczeństwo. Praktycznie wszystko co jest z tą tematyką związane trąci jakąś groteską, a czasem wręcz abstrakcją. Wystarczy spojrzeć na postać Karla Marii Wiliguta - wprowadzonego do SS byłego pensjonariusza zakładu psychiatrycznego, rozdającego prezenty Odyna, nowych tradycji Wigilijnych opartych o absurdalne opowieści o kobiecie z domku w lesie i jej cudownym dziecku, kosztownej i nic w zasadzie nie wnoszącej przebudowie zamku Wewelsburg przez Himmlera czy też rozdawanych przez niego z okazji świąt lampkach Julleuchter. Można by wymieniać jeszcze długo jednak nie miałoby to najmniejszego sensu dlatego przejdę do sedna. Przedstawiając takie informacje szerszemu audytorium może w końcu dojść do tego, że znajdzie się grupa twierdząca iż SS było tylko zbiorowiskiem zwariowanych i generalnie niezbyt groźnych ludzi  trudniących się okultyzmem i dawnymi wierzeniami gdyż właśnie przez tę groteskowość ich zbrodnie zostaną niejako rozmyte. Dlatego właśnie nigdy nie możemy o nich zapomnieć, tak samo jak o tym, że wynikały one właśnie z ich wierzeń oraz specyficznych praktyk parareligijnych co przy każdej możliwej okazji będę podkreślać.

Choinka znajdująca się w moim gabinecie - miejscu gdzie powstają zamieszczane na tym blogu teksty. Święta Bożego Narodzenia 2019.
 
Pomimo tego, że mamy Święta - okres radości - to zakończenie dzisiejszego tekstu nie wypadło zbyt optymistycznie nie jest jednak jeszcze zbyt późno aby to zmienić. Żyjemy w dość specyficznych czasach - to niepodważalny fakt dlatego starajmy się jednak czerpać wszystko to co najlepsze z naszej tradycji, przeszłości i historii tak aby wydarzenia z przed lat już nigdy więcej się nie powtórzyły. Unikajmy wszystkich skrajnych ideologii i zadbajmy o to co powinno być dla nas najważniejsze, a czym jest niezakłamana historia gdyż to właśnie ona jest wyznacznikiem przeszłości. Tego jak i Szczęśliwego Bożego Narodzenia, czasu spędzonego w rodzinnym gronie, bogatych prezentów oraz owocnego, pełnego samych dobrych postanowień roku 2020 życzę Wam moi czytelnicy.
 
Pozostałe części cyklu "Wewelsburg - nazistowski Watykan" znajdziesz pod poniższymi linkami:
- część I: Wprowadzenie
- część II: Nowa Religia
- część III: SS-Brigadeführer Weisthor

niedziela, 15 grudnia 2019

Poligon Biedrusko - wstęp wzbroniony

Do świąt miało się tutaj już nic nie pojawić jednak ze względu na to, że zainteresowałem się ponownie tematem założonego jeszcze w czasach pruskich, a położonego w okolicach Poznania poligonu Biedrusko pojawiła się koncepcja na nowy materiał. Jak już wspomniałem postanowiłem powrócić do tego tematu ponieważ na terenie poligonu do dzisiejszego dnia znajdziemy wiele ciekawych i opuszczonych miejsc powstałych w okresie II Wojny Światowej, a nawet jeszcze wcześniej czy też bardzo interesujących reliktów pozostałych po jego przejęciu przez Ludowe Wojsko Polskie. Wiele z nich miałem okazję obejrzeć będąc tam już kilkukrotnie przed laty jednak nie widziałem jeszcze wszystkich i to było moją główną motywacją do powrotu w to miejsce. Ze względu na to, że poligon jest cały czas w użyciu przez Wojsko Polskie jeszcze do nie dawna wejście na jego teren było możliwe choć wiązało się z pewnymi restrykcjami - przede wszystkim należało się poruszać w pobliżu drogi rowerowej łączącej miejscowość Biedrusko ze Złotnikami (choć można było sobie pozwolić na pewne odstępstwa i trochę z niej zboczyć aby dotrzeć do interesujących nas obiektów). Kolejne obostrzenia w związku z poruszaniem się po poligonie dotyczyły zakazu wjazdu dla cywilnych pojazdów mechanicznych oraz tego, że wejście możliwe było tylko w niedziele oraz dni ustawowo wolne od pracy. Aby mieć całkowitą pewność przeprowadziłem szybką weryfikację czy owe nakazy i zakazy nadal obowiązują i ku mojemu zdziwieniu okazało się, że od dnia 22 grudnia 2018 roku wszystko się zmieniło. Jak można przeczytać na stronie poznańskiego Centrum Szkolenia Wojsk Lądowych im. Hetmana Polnego Koronnego Stefana Czarneckiego: 

Z powodu prowadzenia prac inwestycyjnych, w tym przebudowy dróg wewnętrznych, oraz ze względu bezpieczeństwa odcinek „Rowerowego pierścienia dookoła Poznania” przebiegający przez poligon na trasie Złotniki-Biedrusko od dnia 22.12.2018 r. jest zamknięty do odwołania.
Teren poligonu wojskowego Biedrusko jest objęty całkowitym zakazem wstępu dla osób nieuprawnionych, w tym dla ruchu pieszego, rowerowego, samochodowego, a także dla wszelkich form turystyki i rekreacji. Zakaz ten obowiązuje 24 godziny na dobę przez 7 dni w tygodniu – również, gdy nie ma strzelań na poligonie. Osoby nieprzestrzegające zakazu wstępu na poligon łamią art. 79 ustawy z dnia 22 czerwca 1995r. o Zakwaterowaniu Sił Zbrojnych RP (Dz.U.2016.207 j.t.), a także inne przepisy, jak np. niedostosowanie się do znaku drogowego B-1, czy wjazd pojazdem silnikowym do lasu. 

Mając na uwadze powyższe oraz na moją wewnętrzną potrzebę przestrzegania przepisów prawa wszelka moja obecność na terenie poligonu Biedrusko do momentu cofnięcia zakazu będzie niemożliwa. Czytelników zachęcam również do tego samego i pozostaniu na obejrzeniu zamieszczonych tutaj fotografii poligonu pochodzących z 2016 i 2017 roku. Jednocześnie podkreślam, że w żadnym stopniu nie zachęcam do nielegalnego przebywania na jego terenie, a jeśli komuś z Was zechce się tam jednak pojawić po zapoznaniu się z moim materiałem to miejcie świadomość, że robicie to na własną odpowiedzialność.

Jeszcze do niedawna otwarta (w wybrane dni) dla ruchu pieszego i rowerowego droga prowadząca z Biedruska do Złotników, stan na maj 2017.

Plany budowy poligonu pod Poznaniem sięgają końcówki XIX wieku kiedy to Niemiecki właściciel ziem - Albrecht von Treskow - zdecydował się na sprzedaż części swojego majątku dla Pruskiej armii poszukującej miejsca na poligon. Transakcja została ostatecznie sfinalizowana w 1904 roku, w ciągu kilku następnych lat na terenie powstającego poligonu wybudowano około 70 murowanych budynków pośród których można było znaleźć stajnie, kantynę, baraki żołnierzy, szpital, garaże itd. Dzięki bardzo sprawnej organizacji pracy w 1910 roku obiekt był już gotowy do użycia i rozpoczęto prowadzenia ćwiczeń bojowych, na których pojawił się sam cesarz Wilhelm II. Z tego okresu na terenie poligonu zachowały się m.in. bardzo ciekawe wieże obserwacyjne, do których jednak nie miałem jeszcze okazji dotrzeć. Natomiast z obiektów, które miałem okazję zobaczyć można zaliczyć chociażby zachowane w dość dobrym stanie niskie budynki koszarowo-administracyjne, a także hala magazynowa. Budynki te wykorzystywane były jeszcze w okresie PRL. Przyjazd Wilhelma II na teren poligonu Biedrusko został upamiętniony przez Pruskich żołnierzy poprzez ustawienie kamiennego obelisku będącego wykopanym z ziemi głazem narzutowym, do którego umocowano pamiątkową tablicę. Owa tablica zaginęła podczas powstania Wielkopolskiego i do dzisiejszego dnia nie wiadomo co się z nią mogło stać, osobiście jestem zdania, że została po prostu zniszczona. Poligon uległ niewielkiej rewolucji podczas I Wojny Światowej kiedy było bardzo duże zapotrzebowanie na nowych rekrutów, ze szczególnym uwzględnieniem dobrze wyszkolonej kadry oficerskiej. Konsekwencją tego było powstanie na terenie koszar w samej wsi Biedrusko (noszącej wtedy nazwę Weissenburg) 5 Szkoły Podchorążych Piechoty. Trzeba również dodać, że poligon ten w okresie użytkowania go przez Niemców (za czasów rządów cesarza oraz Hitlera) nosił nazwę Truppenübungsplatz Warthelager oraz Truppenübungsplatz Posen.

Od lewej: tyły dawnego budynku koszarowego oraz znajdująca się nieopodal hala magazynowa, stan na październik 2016.

W dość łatwy sposób napisałem kilka zdań wcześniej od odsprzedaniu przez Albrechta von Treskow ziemi, na której powstał poligon, a temat ten jednak potrzebuje krótkiego jednak dość istotnego rozwinięcia. Budowa tego typu obiektów jak poligony niesie ze sobą zawsze konieczność zajęcia bardzo dużego obszaru ziemi. W dzisiejszych czasach na terenie Polski byłoby to praktycznie niemożliwe gdyby nie szło za tym zajęcie przynajmniej kilku wsi czy też osad, a co za tym idzie wysiedlenia żyjących tam ludzi. Nie inaczej było w przeszłości i mam na to ciekawe dokumenty dotyczące planów budowy Niemieckiego poligonu na terenach okupowanej Polski w okresie II Wojny Światowej jaki miał się rozciągać pomiędzy Koninem, a Kaliszem. Choć ten kompleks ćwiczebny nigdy nie powstał ze względu na załamanie się frontu wschodniego to zachowała się ciekawa i bardzo szczegółowa dokumentacja zawierająca m.in. zestawienia wsi przeznaczonych do wysiedlenia wraz z liczbą zamieszkujących w nich ludzi z podziałem na narodowości. Problem ten dotyczył również Biedruska gdyż początkowo powstający poligon musiał wchłonąć sąsiadujące z nimi wsie Knyszyn, Tworkowo oraz oraz Trzustkowo. W dalszych latach poligon utrzymał swój aktualny kształt jednak już po zajęciu Polski przez wojska III Rzeszy pomiędzy 1940, a 1943 rokiem zdecydowano się na jego rozbudowę ze względu na użytkowanie go przez wojska artyleryjskie. Na tym etapie rozbudowy obiektu wysiedlono kolejne wsie jakimi były Łagiewniki, Okolewo, Janowo, Glinno, Glinienko oraz Chojnica. Po tej ostatniej zachował się najbardziej interesujący ślad w postaci pochodzącego z XVI wieku, a dziś już opuszczonego kościoła katolickiego p.w. Ścięcia Św. Jana Chrzciciela. Został on zamknięty w 1943 roku przez niemieckie władze okupacyjne jednak aż do końca wojny jakimś cudem nie uległ zniszczeniu, a bezpośrednio po wojnie w latach 1945-1946 odprawiono w nim jeszcze msze. Jak nadmienia Mieczysław Dej w swoim artykule zamieszczonym na portalu emorasko.pl okoliczna ludność po zakończeniu wojny liczyła na to, że zostanie przywrócona tam parafia jednak nigdy do tego już nie doszło. Natomiast w okresie zarządzania poligonem przez Ludowe Wojsko Polskie kilkukrotnie udało się nakłonić władze wojskowe pod naciskami Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków do wykonania drobnych napraw dawnego kościoła jednak były one nie wystarczające przez jego obecny stan można określić jako średnio-zaawansowaną ruinę.

Od góry z lewej: ruiny kościoła w widoku od tyłu, jego wnętrze, schody prowadzące do jednej z wież oraz wybudowana obok niego dzwonnica. Stan na maj 2017.

Poruszając temat wysiedleń mieszkańców wsi wchodzących w skład poligonu przeszliśmy do okresu II Wojny Światowej i w tym temacie zostaniemy jeszcze na chwilę po czym spojrzymy na ten obszar z punktu widzenia okresu PRL. Jeśli chodzi natomiast o inne pozostałości z lat 1939-1945 to możemy się tam również natknąć na pewien dość unikatowy budynek - wykonaną z betonu atrapę mającą imitować zamek. Nie ma na to jakichkolwiek dowodów, a wszystko co o tym betonowym zamku wiadomo pochodzi tylko i wyłącznie z przekazów ustnych, które mówią, że powstał on właśnie w okresie użytkowania poligonu przez Wermacht i wykorzystywany był do ćwiczeń strzeleckich. Dlaczego właśnie zdecydowano się na cel wykonany w takiej formie? Na to pytanie nie można znaleźć już niestety odpowiedzi.

Powstała prawdopodobnie w okresie II Wojny Światowej betonowa imitacja zamku wykorzystywana jako cel strzelecki. W zdjęciu przedstawiającym jego wnętrze można zauważyć dziesiątki śladów po jego ostrzelaniu. Stan na maj 2017.

Poruszając się po poligonie możemy także natrafić na solidnych rozmiarów kulochwyt wraz ze stanowiskiem artyleryjskim, w którym to można było osadzić działo oraz oddać bezpieczny strzał chowając się za betonową ścianą. Co ciekawe wygląda to bardziej jak stanowisko testowe niż typowe miejsce przeznaczone do ćwiczeń. Być może w rzeczywistości właśnie takie było jego pierwotne przeznaczenie jednak co miano tam testować pozostaje dla mnie tajemnicą. Na nieszczęście ze względu na to, że kiedy tam ostatnio byłem (październik 2016) kulochwyt był całkowicie zarośnięty drzewami co uniemożliwiało wykonanie jego fotografii w całości. Myślałem wtedy, że wrócę tam jeszcze o innej porze roku kiedy już liście opadną jednak jak się dziś okazało chwilowo jest to niemożliwe ze względu na zakaz wejścia na teren poligonu. Prawdę mówiąc sama strzelnica artyleryjska jak nazwałem roboczo to miejsce stanowi dla mnie największą zagadkę Biedruska, charakter miejsca osadzenia działa może świadczyć, że z jakiegoś powodu obawiano się prowadzenia wystrzałów co mogło być spowodowane użyciem nowych, eksperymentalnych pocisków.

Od góry z lewej: stanowisko na działo oraz otwór obserwacyjny pozwalający na obserwowanie wystrzału armatniego za betonową ścianą, jedna z komór w kulochwycie gdzie po wystrzale miał wpadać pocisk tracąc swą moc po ugrzęźnięciu w piasku i otwory na szczycie kulochwytu pozwalające na wydostawanie się gazów z komór ulokowanych poniżej. Stan na październik 2016.

Jeśli chodzi o pozostałości na poligonie Biedrusko stricte związane z II Wojną Światową to niestety przedstawione powyżej miejsca są wszystkimi do których udało mi się jak do tej pory dotrzeć. Warto jednak spojrzeć na to miejsce również z punktu widzenia okresu PRL gdyż nie dość, że na jego terenie jest kilka naprawdę ciekawych obiektów związanych z tym okresem to jeszcze warto tutaj przedłożyć dokumenty amerykańskiego wywiadu na temat Biedruska gdyż tak jak wiele innych miejsc w Polsce pozostawało ono w kręgu zainteresowań CIA. Zanim jednak do tego przejdziemy chciałbym pokazać tutaj absolutne perełki w postaci czołgów T-55 na jakie można trafić poruszając się główną drogą prowadzącą z Biedruska do Złotników. Podobnie jak betonowy zamek tak i one służą jako cele strzeleckie i muszę przyznać, że robią piorunujące wrażenie doskonale wpisując się jako relikt pozostały po bytności na tym poligonie Ludowego Wojska Polskiego. 

Wybrane dwa czołgi typu T-55 jakie można znaleźć na terenie poligonu Biedrusko, stan na maj 2017.

Przechodząc już do sedna sprawy to tak się złożyło, że wojska Wojciecha Jaruzelskiego wykorzystywały poligon Biedrusko nie tylko jako miejsce gdzie ćwiczono jak to się potocznie mówi szturm na Kopenhagę ale również posiadał on jeszcze jedną, bardziej tajną funkcję. Otóż na najbardziej zalesionym terenie poligonu w niedalekiej odległości od wsi Złotniki zdecydowano się na wybudowanie podziemnego sztabu dowodzenia. Schron ten był odporny na bombardowania oraz atak bronią chemiczną lub biologiczną jednak nie jest prawdą jak twierdzą niektórzy, że wytrzymałby uderzenie bronią jądrową. Konstrukcja ta posiadała w swej przeważającej większości pomieszczenia ulokowane pod ziemią, dokładniej mówiąc są to 3 kondygnacje wraz z budynkiem zewnętrznym stanowiącym wejście pod ziemię, na które warto spojrzeć z osobna. Nadmienię jeszcze, że schron tego typu nie jest jedynym w Polsce - podobny i równie opuszczony obiekt możemy również znaleźć w okolicach Warszawy jednak jego stan zachowania jest znacznie gorszy w porównaniu do tego z Poznania.

Budynek zewnętrzny (kondygnacja nr 1) wraz z jego najbliższą okolicą
Mamy tutaj do czynienia z niepozornie wyglądającą konstrukcją przypominającą swym kształtem wartownię. Z jednej strony jest on obsypany ziemią, a na jego dachu możemy zauważyć coś na kształt wartowni z otworami obserwacyjnymi. W jego najbliższej okolicy możemy natrafić również na duży szyb techniczny prowadzący do znajdującej się poniżej poziomu gruntu maszynowni, ujęcie wody oraz pomniejsze wyjścia (dziś już w znacznym stopniu niedrożne) połączone z pomieszczeniami pracy i odpoczynku gdzie przebywali żołnierze mający służyć za ochronę obiektu. Główny budynek nie wyróżnia się niczym szczególnym poza tym, że posiada rozrysowany plan podziemi przy schodach prowadzących do nich oraz namalowany na ścianie jednego z pomieszczeń symbol NATO - pierścień oraz różę kompasową co świadczy o tym, że był wykorzystywany już po wstąpieniu Polski w struktury Organizacji Traktatu Północnoatlantyckiego. 


Kondygnacja nr 2
Na tym poziomie w odniesieniu do szkicu podziemnego obiektu znajdowała się m.in. kuchnia, wentylatorownia, pochłaniacze, magazyn broni oraz tlenu, a także szereg innych obiektów o charakterze technicznym jak i wspierającym mających pracować tu oficerów. W odniesieniu do tekstu jaki pojawił się na łamach mojego bloga w listopadzie tego roku na temat leśnej kwatery Himmlera obiekt dowodzenia z Biedruska pełnił również funkcję sztabu więc podobnie jak stanowisko szefa SS był doskonale wyposażony we wszelakie udogodnienia utrzymane w siermiężnym duchu PRL. Ślad po nich możemy znaleźć jeszcze w niektórych pomieszczeniach, a myślę tutaj o mających umilać życie pod ziemią elementy wykończenia ścian w postaci lakierowanych pilśniowych płyt z drewnopodobną okleiną jakie znajdowały się na ścianach niektórych pomieszczeń. Na tym poziomie możemy również znaleźć korytarz wykonany z betonowych prefabrykatów ciągnący się przez całą długość podziemnej części schronu. Na jego końcu możemy natrafić na wyjście ewakuacyjne natomiast w jego początkowej części trafiamy na rozwidlenie prowadzące do części obiektu przeznaczonej dla niższych szarżą żołnierzy. Co ciekawe byli oni ulokowani poza przedsionkami ze znajdującymi się w nich przed laty gazoszczelnymi drzwiami co w razie rzeczywistego ataku wojsk NATO na znajdującą się wtedy Polskę, która była wtedy częścią Układu Warszawskiego byliby oni skazani na pewną śmierć. Z drugiej kondygnacji możemy również spoglądać na znajdującą się poniżej salę bojową, o której wspomnę przy okazji następnej kondygnacji.


Kondygnacja nr 3
Najniższy poziom obiektu stanowił niejako serce kompleksu dowodzenia z Biedruska. Był on połączony szybem przedstawionym na fotografiach przy okazji kondygnacji nr1, znajdował się tutaj warsztat oraz hydrofornia, przepompownia ścieków (schron był w pełni skanalizowany) oraz magazyn paliwa do agregatów prądotwórczych używanych na wypadek zniszczenia doprowadzonej do niego linii wysokiego napięcia. Tutaj również znajdowała się sala bojowa gdzie miały być podejmowane najważniejsze decyzje o ruchach wojsk i co ciekawe, wszystko to było prowadzone bez użycia komputerów. W sali tej do dzisiejszego dnia możemy znaleźć fragmenty przeźroczystej pleksi służącej do oznaczania kierunku, w którym poruszają się wojska nasze oraz nieprzyjaciela czy też tabele, na których aktualizowano stan osobowy biorących udział w potyczkach oddziałów.


Jeśli chodzi o przedstawienie poligonu Biedrusko od typowej strony eksploracyjnej czyli miejsc, do których udało mi się już dotrzeć to zamieszczone powyżej opisy i fotografie to już wszystko. Pozostało jeszcze spojrzeć na to miejsce pod kątem jaki uwielbiam najbardziej czyli z punktu widzenia amerykańskiego wywiadu. Niestety nie istnieje lub nie został jeszcze odtajniony przez Amerykanów jakikolwiek dokument odnoszący się bezpośrednio do funkcjonowania w okolicach Poznania podziemnej kwatery dowodzenia. Mamy natomiast do czynienia aż z 5 raportami poruszającymi kwestię poligonu, w tym jeden zawierający jego szkic wykonany przez agenta CIA. Sądząc po jego dokładności mógł nim być jeden z wojskowych mający związki z Biedruskiem ale nie wyprzedzajmy faktów jak mawia Bogusław Wołoszański i zagłębmy się w świat raportów szpiegów okresu Zimnej Wojny. Dokumenty zamieszczę w kolejności chronologicznej, poczynając od pierwszego pochodzącego z 9 kwietnia 1951 roku, którego tytuł brzmi "Military information from Biedrusko troop training ground and Wągrowiec" (pol. Wojskowe informacje z poligonu Biedrusko i Wągrowca). Ze względu na to, że porusza on również tematykę związaną z miastem Wągrowiec, a nie związaną z tematem dzisiejszego wpisu to fragment dokumentu na ten temat nie zostanie przetłumaczony. Zainteresowanych zachęcam jednak do samodzielnego przetłumaczenia materiału w celu zapoznania się z nim, poniżej do zapoznania cały raport w oryginale.

1. Poligon Biedrusko (P 53/x 27) był w użyciu Polskiej Armii w 1950 roku. Wojska Sowieckie rzekomo już tutaj nie stacjonują. Granicę poligonu od wschodu wyznacza pojedyncze torowisko kolei prowadzące z Poznania do Gośliny (P 53/ x 28). Otoczony jest płotem z drutu kolczastego na długości 3 km w kierunku południowym, w stronę Owińska (P 53/x 27). Okoliczni mieszkańcy twierdzą, że południowa krawędź poligonu znajduje się od 5 do 7 km od Poznania. Pojedyncze torowisko prowadzi z Bolechowa do Biedruska.*
2. Instalacje widziane z linii kolejowej Goślina-Poznań:
a) Ulepszone stanowiska, przeznaczone najwidoczniej dla obrony przeciwlotniczej pomiędzy Gośliną i Bolechowem po dwóch stronach pojedynczego torowiska. Nie zauważono żadnych dział ani żołnierzy piechoty. Stanowiska wydają się być dobrze zachowane.
b) Duży parking zapełniony samochodami ciężarowymi oraz osobowymi na północ od Owińsk około 1 kilometra na wschód od linii kolejowej.
c) Wyglądający jak zamek budynek położony około 3 km na południe od Bolechowa na drugim brzegu rzeki Warta. W nawiązaniu do tego co mówią okoliczni mieszkańcy jest to kwatera Polskiego generała zarządzającego poligonem.
d) Wiaty do przechowywania wyposażenia i amunicji rozciągnięte na 2 km w kierunku południowym od Owińsk położone w trójkącie tworzonym przez linię kolejową i rzekę Warta.
e) W pobliżu linii kolejowej pomiędzy Gośliną, a Owińskami nie stwierdzono obecności ramp przeładowczych.
3. Okoliczni mieszkańcy mówią, że Polskie dywizjony na poligonie są zmotoryzowane. Stwierdzają również, że niewielka grupa Sowietów stacjonuje pomiędzy Poznaniem, a poligonem.
* Komentarz [ocenzurowano]: Biedrusko jest byłym Niemieckim poligonem Warthelager. Informacje o jego zasięgu oraz linii kolejowej z Poznania pokrywają się z poprzednim raportem. Zobacz [ocenzurowano].

Przetłumaczony powyżej dokument o tytule "Military information from Biedrusko troop training ground and Wągrowiec" w oryginale (źródło: archiwum CIA, zbiory autora).

Kolejny raport pochodzący z sierpnia 1950 roku o nazwie "Biedrusko troops training ground" (pol. Poligon Biedrusko) jest już bardziej szczegółowy i zawiera pokrywające się oraz nowe informacje w stosunku do tego pierwszym, a pochodzącego z kwietnia 1950 roku. W nawiązaniu do już opublikowanego materiału bardzo interesujący wydaje się być zapis będący odnośnikiem do "gwiazdki" gdzie czytamy, że informacje tam zamieszczone pokrywają się z poprzednim raportem, którego w zbiorach archiwum CIA niestety nie znajdziemy. 

1. Zasięg Polskiego poligonu w Biedrusku przebiega w pobliżu Suchego Lasu (P 53/x 26), Glinna (P 53/x 27), rozciąga się dalej w kierunku wschodniej krawędzi Chludowa (P 53/x 17), biegnie przy Maniewie (P53/x 18), kontynuuje dalej w kierunku północnym przez rzekę Warta aż do krawędzi położonego na południe od Uchorowa (P 53/x 28) lasu, biegnie koło Białezyna (P 53/x 28), Mściszewa (P 53/x 28), na zachód od stacji kolejowej Bolechowa (P 53/x 27) i Owińsk (P 53/x 27) wliczając w to miasta Nowa Wieś (P 53/x 27) i Morasko (P 53/x 27). (1)
2. Drewniany most nad rzeką Warta przez który przebiega droga do znajdującej się w Bolechowie stacji przeładunkowej leży na wschód od Biedruska. Dwa trzy częściowe, ceglane budynki znajdują się na zachód od mostu, po północnej stronie drogi. Duży obóz wojskowy zbudowany z drewnianych baraków ulokowany jest dalej na zachód po obu stronach drogi. Nie są znane inne wojskowe kwatery ulokowane na terenie poligonu. Znany kościół ze wsi Chojnica ciągle stoi na terenie poligonu. Po II Wojnie Światowej kilka mieszkań znajdujących się na poligonie zostało rozmontowane i wywiezione.
3. Żołnierze ćwiczący na poligonie są wyładowywani na stacjach kolejowych w Bolechowie i Poznaniu. Polskie czołgi, piechota i artyleria zostały zaobserwowane podczas ćwiczeń. Ćwiczenia zostały zawieszone na okres zimy 1949/1950 i wznowione wiosną 1950. Załogi czołgów z Poznania zostały skierowane na ćwiczenia w kwietniu 1950. Dywizjony różnych specjalizacji, o których dość dawno wspominane było we wpisach rotowały na poligonie od maja do sierpnia 1950.
4. Dywizjon czołgów z Poznania odbywa regularne ćwiczenia na poligonie. Inny dywizjon czołgów w nawiązaniu do ich żołnierzy przyjechał ze Śląska, stacjonował tam przez kilka tygodni podczas lata 1950. Ten zespół czołgów był wyposażony nie mniej niż w 25 pojazdów. Nie zaobserwowano jakichkolwiek ćwiczeń pomiędzy innymi oddziałami. Żołnierze posiadali kombinezony bez insygniów. (2)
5. Różnorodne grupy artylerii odbywały ćwiczenia jesienią 1949 roku oraz latem 1950. W nawiązaniu do ich personelu, jedna z tych jednostek artylerii przyjechała z Rawicza (P 52/c 37). Zaobserwowano dwa rodzaje dział artyleryjskich, na których prowadzono ćwiczenia. Pierwsze z nich to ciężkie, około 150 mm działo tworzące rozdzielony ślad podczas przewożenia, solidne i pełne koła z pneumatycznymi oponami, bez hamulca wylotowego oraz z tarczą, której górna część wystawała poza koła. Działo ciągnięte było przez ciągnik gąsienicowy, rzekomo rozmontowane na dwie części. Jednego dnia zaobserwowano dziewięć dział tego typu. (3) Drugi typ to długolufowe działo o kalibrze 100 mm bez hamulca wylotowego, zamontowane na wózku tworzącym podwójny ślad z pełnymi kołami posiadającymi opony pneumatyczne oraz tarczą do ochrony człowieka stojącego z prawej strony. Działo było przemieszczane za pomocą pojazdów mechanicznych. Nie więcej niż 12 - 13 było ich obserwowanych za jednym razem. (4)Ćwiczenia praktyczne oraz okazjonalne nocne strzelania były prowadzone przez te jednostki. Nie zaobserwowano aby artyleria prowadziła ćwiczenia zespolone razem z piechotą.
6. Jednostki piechoty były na poligonie jesienią 1949 i od wiosny do jesieni 1950. Większość z nich była rozlokowana w koszarach nieopodal miasta Biedrusko. [ocenzurowane] jednostka przyjechała z Chodzieży (P 53/s 12). Większość żołnierzy piechoty uzbrojona była w pistolety maszynowe, zarówno w sowieckie modele z drewnianą kolbą i bębnowym magazynkiem jak i delikatnie wygiętym magazynkiem łukowym. Względnie kilku z nich było uzbrojonych w karabiny. Żołnierze piechoty byli wyposażeni w małe łopaty, plecaki bojowe z powrzucanym w nieładzie sprzętem, oporządzenie do namiotów oraz stalowe hełmy. Zauważono również karabiny maszynowe zawieszone na klatce piersiowej.
7. Poza standardowymi żołnierzami piechoty zaobserwowano również piechotę zmechanizowaną wyposażoną w amerykańskie, trzyosiowe ciężarówki Studebaker. Za jednym razem [ocenzurowano] grupa około 13 ciężarówek była obsadzona przeważnie przez 20 żołnierzy. Piechota zmechanizowana była czasami obserwowana poza poligonem podczas przemarszy drogami. Nie zaobserwowano aby ćwiczyli z żołnierzami innych specjalizacji. Od października 1949 do sierpnia 1950 na poligonie nie zaobserwowano obecności sowieckich żołnierzy.
[ocenzurowano] komentarze:
(1) Informacje na temat rozbudowy poligonu stanowią uzupełnienie do poprzedniego raportu [ocenzurowano] i [ocenzurowano].
(2) Jednostka czołgowa z Poznania to prawdopodobnie Trzeci lub Piąty Pułk i i kandydaci ze szkoły oficerskiej wojsk pancernych jaka zlokalizowana jest koszarach na Sołaczu. [ocenzurowano] i [ocenzurowano]. Grupa czołgów ze Śląska może być Szóstym Pułkiem ze [ocenzurowano].
(3) Pneumatyczne opony nie wskazują na sowieckie działo ponieważ jak niemieckie działa koła posiadały twarde ogumienie. Opisywanym działem może być sowiecka haubica, model z 1938 roku o kalibrze 122 mm, który nie trzeba jednak rozmontowywać w celu poruszania po drogach. Tylko najcięższe sowieckie działa trzeba transportować w dwóch częściach. Działem tym może być również haubica polowa z 1938 roku o kalibrze 152 mm posiadająca najbardziej rozpoznawalne cechy jednakże posiada ona bliźniacze koła.
(4) Poza 100 mm modelem przeciwczołgowego działa z 1944 sowiecka artyleria nie posiada dział o kalibrze 100 mm. Działem tym był prawdopodobnie lekka armata polowa o kalibrze 76,2 mm z 1939 jaka używana jest również przez zmechanizowaną artylerię lekką.
(5) [ocenzurowano] żadne sowieckie wojska nie były na poligonie Biedrusko. [ocenzurowano] jednakże zeznanie pokrywa się z innym, poprzednim raportem. [ocenzurowano] 

Przetłumaczony powyżej dokument o tytule "Biedrusko troops training ground" w oryginale (źródło: archiwum CIA, zbiory autora).

Po tak obszernym jednak nie pozbawionym błędów prostowanych za pośrednictwem komentarzy raporcie następuje stosunkowo długa, bo wynosząca niecałe 3 lata przerwa w raportach na temat poligonu Biedrusko. Kolejny dokument pochodzący z 7 sierpnia 1953 roku o nazwie "Military Developments: Majdan Area/Biedrusko/Rakowice" (pol. Rozwój wojsk: rejon Majdanu/Biedruska/Rakowic) jest zestawieniem kilku obiektów wojskowych należących do LWP i informacji na ich temat. W dzisiejszym materiale ograniczę się jednak tylko do opisu odnoszącego się jedynie do Biedruska.

Biedrusko
4. Bardzo ważna baza treningowa dla wojska artylerii, pojazdów opancerzonych  i lotnictwa została ustanowiona w Biedrusku koło rzeki Warta. Baza ta funkcjonuje od II Wojny Światowej jednak teraz uległa powiększeniu. Małe miasto Biedrusko jest w pełni kontrolowane przez władze wojskowe. Znaczna część ludności cywilnej została wysiedlona. Biedrusko jest połączone mostem z częścią mieszkalną znajdującą się na przeciwległym brzegu rzeki Warta. Wojska wartownicze nieprzerwanie stacjonują na moście w celu zapobiegnięcia przejazdu samochodów na drugi brzeg rzeki. Baza wyposażona jest w najnowszy sprzęt wojskowy. Ćwiczenia prowadzone są przez instruktorów wojskowych pochodzących z całej Polski.
5. Na terenie Biedruska w użyciu są dwa lotniska: jedno dla pilotów samolotów treningowych, a drugie dla bombowców.

Przetłumaczony powyżej fragment dokumentu o tytule "Military Developments: Majdan Area/Biedrusko/Rakowice" w oryginale (źródło: archiwum CIA, zbiory autora).

Ostatni i zarazem rozbudowany bo zawierający aż 19 stron raport znaleziony przeze mnie w archiwach CIA dotyczy nie tylko poligonu Biedrusko ale również (i przede wszystkim) szkoły wojsk zmechanizowanych w Poznaniu. Wydaje się on być najbardziej fachowym materiałem, a obecność bardzo rozbudowanych map obiektów (w tym również samego poligonu) świadczy, że jego autorem mógł być ktoś pochodzący bezpośrednio ze struktur LWP pracujący jednocześnie jako amerykański agent. Niestety dokument ten został poddany strasznej cenzurze i to nie tylko we fragmentach jak można zauważyć w przedstawionych powyżej dokumentach ale również w postaci zakrycia całych stron i umieszczenia na nich adnotacji "strona niedostępna". Jego tytuł to "The officers school for armored and mechanized forces in Poznan" (pol. Szkoła oficerska wojsk pancernych i zmechanizowanych w Poznaniu), a pochodzi aż z sierpnia 1958 roku.

Legenda do szkicu B - obszar szkolenia czołgowego w Biedrusku
1. Stacja kolejowa Bolechowo, miejsce gdzie używane do szkoleń czołgi są rozładowywane oraz ładowane.
2. Pilnowany przez żołnierzy betonowy most o długości 40 metrów. Znajdowała się tam wojskowa blokada od strony strefy szkoleniowej.
3. Letni obóz dla 16 Brygady Zmechanizowanej, zamykany na okres zimy i pilnowany przez 10 - 12 żołnierzy.
4. Zalesiona strefa z garażami i wiatami dla czołgów i pojazdów.
X Strefa z kwaterami dla żołnierzy i ich rodzin będących w związku małżeńskim.
5. Klub garnizonowy, w którym podczas lata żyje generał.
6. Stała główna kwatera garnizonu.
7. Biura wojskowe (brak szczegółów).
8. Garaże dla "Katiuszy" gdzie zaobserwowano około 20 rakiet. Strefa ta jest również wykorzystywana jako miejsce przeprowadzania ćwiczeń strzeleckich z tej broni.
9. Zalesiona strefa z bunkrami pod ochroną strażników. Dookoła bunkrów znajduje się strefa przeznaczona do jazdy czołgami oraz tor przeszkód.
10. Punkt kontrolny na drodze przed wjazdem na poligon.
11. Parking dla od 60 do 70 czołgów IS i dział samobieżnych, dołączone do nich od 8 do 10 bezodrzutowych dział przeciwlotniczych. Wyposażenie w celu konserwacji jest pokryte smarem oraz plandekami, należy do 6 Ciężkiej Brygady Zmechanizowanej i Przeciwczołgowej.
12. Letni obóz dla oficerów ze szkoły wojsk ciężkich i zmechanizowanych w Poznaniu.
13. Strefa ćwiczeń dla szkoły wojsk ciężkich i zmechanizowanych w Poznaniu:
A. Wiaty dla czołgów.
B. Wiaty dla pojazdów.
C. Punkt naprawy czołgów.
D. Magazyn paliw.
E. Miejsce kontroli czołgów przed wyjazdem na poligon w celu określenia ich poziomu prawidłowego przygotowania.
14. Strefa ogniowa dla czołgów. W miejscu oznaczonym przerywaną linią znajduje się bród w którym czołgi przekraczają rzekę.
15. Garaże dla czołgów z nieznanej brygady.
16. Letni obóz dla pancernej brygady z Opola.
17. Letni obóz dla inżynierów z Kłocka.
18. (nie zlokalizowane na szkicu) przybliżona strefa ogniowa należąca do strefy szkoleniowej gdzie prowadzony jest obstrzał z "Katiusz" oraz testy innych broni.
19. Warsztaty dla ciężkiej i lekkiej broni.
20. Pralnia i łaźnia garnizonowa.

Przetłumaczony powyżej fragment dokumentu o tytule "The officers school for armored and mechanized forces in Poznan" w oryginale wraz ze szkicem poligonu (źródło: archiwum CIA, zbiory autora).

I tak właśnie zakończę historię poligonu Biedrusko przedstawioną w oparciu o posiadaną przeze mnie widzę, doświadczenie zdobyte podczas jego eksploracji, a także dokumenty amerykańskiego wywiadu. Nie chciałbym się zbytnio zagłębiać w to zagadnienie z tego względu, że nie dotyczy ono jakoś szczególnie, a przynajmniej chociażby w połowie swojego ogromu kwestii związanych z II Wojną Światową, ponadto poza mną jest znacznie więcej osób zajmujących się badaniem dawnego Truppenübungsplatz Warthelager. Mam nadzieję, że stałych czytelników zaglądających tu dla zagadnień związanych stricte z II Wojną Światową nie zanudziłem zbytnio dzisiejszym wpisem, a tych co trafią tu dla samego poligonu Biedrusko - choćby poprzez wyszukiwarkę Google - miło zaskoczę zamieszczonymi dokumentami CIA gdyż z tego co mi wiadomo jeszcze nikt ich jak do tej pory nie opublikował. Na zakończenie dodam jeszcze, że proszę oczekiwać na materiał, który pojawi się 24 grudnia około godziny 12. Myślę, że będzie to bardzo miłe zaskoczenie dla tych wszystkich zainteresowanych Niemieckim okultyzmem oraz próbami wprowadzenia nowej religii w III Rzeszy.