Dziś będzie trochę nietypowo choć myślę, że każdy odwiedzający tę stronę mimo wszystko nie będzie zawiedziony. Legia Cudzoziemska, zapewne każdy słyszał o tej przepełnionej jeszcze XIX-wiecznym romantyzmem formacji dookoła, której narosło tyle półprawd, mitów czy też tajemnic jak dookoła mało czego. Tak się składa, że z legią jestem w pewien emocjonalny sposób związany (nie, niestety nie dane było mi wstąpić) więc żywo śledzę wszelki publikacje na jej temat. W ostatnim czasie dzięki Piotrowi Wiecińskiemu zwróciłem uwagę na najnowszą publikację autorstwa Sebastiana Cybulskiego pt. "Spowiedź Legionisty". Można powiedzieć iż jest to źródło doskonałe ponieważ autor miał właśnie okazję po podpisaniu kontraktu odsłużyć swoje pod francuską banderą. Przyznam się szczerze i bez owijania w bawełnę - jest to reklama, jednak robię to całkowicie za darmo, a chcę aby publikacja ta dotarła do jak najszerszego grona odbiorców ponieważ po prostu na to zasługuje. Oddajmy jednak głos wcześniej wspomnianemu Piotrowi Wiecińskiemu, który swoją recenzją przybliży czytelnikowi z czym właściwie będzie mieć do czynienia sięgając po książkę.
"Spowiedź legionisty" - Légion étrangère – Legia Cudzoziemska, brzmienie tych dwóch wyrazów dla wielu jest zaklęciem – takim jak dla Ali-Baby: „sezamie otwórz się”, siłą sprawczą, która automatycznie uruchamia wyobraźnię, odsłaniając stereotypowe obrazy... białe kepi, czerwono-zielone epolety, niebieska szarfa, a wszystko to skąpane w morderczym skwarze saharyjskiego słońca. Ot, taki landszafcik „made in Hollywood”... albo Aleja Pól Elizejskich, równe, zwarte szeregi białych kepi i dźwięk marsza w rytmie 88 kroków na minutę. Tego, czytelnik sięgający po „Spowiedź legionisty”, w tej książce nie znajdzie. W tej opowieści, rytmem prowadzącym jest szalejący puls i nierówny, świszczący oddech. To jest Legia Cudzoziemska podana „sauté”. Tutaj churchil'owskie „krew pot i łzy”, przybiera realne i bardzo, czasami, bolesne kształty.
Od lewej: Kosowo i Gujana, 1999 rok. (archiwum Sebastiana Cybulskiego)
Wraz z Autorem, mamy szansę na przebycie drogi, którą On sam podążał, od punktu werbunkowego aż do momentu gdy stał się pełnowartościowym żołnierzem elitarnej jednostki wojskowej. Wielką zaletą „Spowiedzi...”, jest język narracji. Prosty, żołnierski sposób relacjonowania otaczającej Autora rzeczywistości. To tworzy swoisty magnetyzm, który wciąga czytelnika z wielką siłą i nie pozwala wytchnąć, aż do ostatniego akapitu. Dzięki Sebastianowi Cybulskiemu, mamy niepowtarzalną sposobność bycia świadkami wydarzeń niezwykłych dla cywila-laika, które w życiu zawodowego żołnierza są chlebem powszednim. Dowiemy się jaką cenę płacą najsłabsze jednostki, jak również i to, że silni też muszą „regulować rachunki”. Możemy prześledzić cały proces „obróbki” i kształtowania wojownika. Proces dla wielu, zbyt brutalny i niejednokrotnie wydający się bezsensownym. Proces „kasowania” dotychczasowej świadomości, ujarzmiania ego i sprowadzania go, niejednokrotnie, do poziomu, w którym człowiek jest w stanie odczuć tylko smak potu i piach zgrzytający między zębami. Proces „dopasowywania” kolejnych „elementów”, po to aby wzbogaciły i prawidłowo zadziałały w dobrze „naoliwionym” i niezawodnie działający mechanizmie – Legii Cudzoziemskiej. Paradoksalnie, wbrew niejako językowi, opowieść jaką snuje Autor, to niesamowita wręcz amplituda barw i temperatury emocji.
Czad, 1997 rok. (archiwum Sebastiana Cybulskiego)
To jest bardzo osobisty, czasami zda się wręcz intymny, sposób relacji. Od pierwszych, nieomalże, zdań, czuć szczerość relacji i intencji narratora. To wszystko tworzy książkę nietuzinkową. Książkę, która łamie stereotypy i odsłania kulisy, nie zawsze przeznaczone dla oka postronnego widza...Dzięki Sebastianowi, wielu czytelników odkryje Legię na nowo. Wielu przeżyje szok i żal odartych z marzeń. Jednak, po głębszej refleksji, jestem przekonany, że poczują się jak ktoś wyjątkowy, bo dopuszczony do tajemnicy tytułowej spowiedzi. Ktoś, kto miał zaszczyt być świadkiem aktu, swoistego katharsis...Bo wbrew pozorom, nie jest to tylko i wyłącznie opowieść o trudach bycia żołnierzem elitarnej jednostki. Uważny czytelnik, dostrzeże w tej książce również opowieść o wierności zasadom, o poszukiwaniu drogi życiowej i o wielce złożonej i skomplikowanej „substancji”, jaką jest ludzka natura.
Czad, 1997 rok. (archiwum Sebastiana Cybulskiego)
Kończąc zapraszam również do posłuchania rozmowy z autorem (którą zamieszam poniżej), a także zachęcam do zapoznania się z książką dostępną również w audiobooku. Od dzisiejszego dnia odnośnik do niej znajdziecie po prawej stronie bloga w miejscu gdzie zamieszczam odnośniki do współpracujących ze mną ludzi.
P.S.
W przygotowaniu III część cyklu "Wewelsburg - Nazistowski Watykan". Ukaże się prawdopodobnie w przyszłym tygodniu jednak termin może się przesunąć. Poruszam w niej rolę jednej z najważniejszych postaci związanych z tym westfalskim zamkiem jak i przedstawiam jej biografię. Chcąc uczynić artykuł doskonałym docieram do różnych źródeł dlatego też proszę o cierpliwość.
W przygotowaniu III część cyklu "Wewelsburg - Nazistowski Watykan". Ukaże się prawdopodobnie w przyszłym tygodniu jednak termin może się przesunąć. Poruszam w niej rolę jednej z najważniejszych postaci związanych z tym westfalskim zamkiem jak i przedstawiam jej biografię. Chcąc uczynić artykuł doskonałym docieram do różnych źródeł dlatego też proszę o cierpliwość.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz